środa, 12 października 2016

Matka na urlopie macierzyńskim - relaks, odpoczynek, laba, ciągłe wakacje i lenistwo!

Źródło fot.: pudelekx.pl/urlop-macierzynski-16173

Niestety tak dużo osób rozumie urlop macierzyński. 
Należą do nich zazwyczaj (choć nie wszyscy z tych kategorii): single i singielki, stare panny i starzy kawalerowie, bezdzietne pary i szefowie, którzy spędzają w pracy po 12 h na dobę a w sobotę przychodzą do niej tylko dlatego, by nie pomagać żonie w domu (niestety znam takich nie tylko z Waszych opowieści).
Tak, tak, to jest przykry obraz naszej polskiej mentalności i naszej może zazdrości (trochę niepojętej) albo czego jeszcze? - podpowiedzcie mi proszę...

W ostatnich miesiącach miałam okazję wiele razy spotkać się z dziwnymi komentarzami na temat urlopu macierzyńskiego i tego, co to oznacza dla rozmówcy. Dużo osób myśli, że urlop to urlop, więc można nadrobić zaległości towarzyskie, czytelnicze, edukacyjne, podróżnicze i jakie tam jeszcze przyjdą na myśl i co najgorsze za to wszystko jeszcze nam płacą!! 
Mało, kto z grup powyżej łączy to z czymś, co ja nazywam ciężką harówką. Nie ma sensu z takimi osobami dyskutować, bo one i tak wiedzą lepiej. Nie przekona ich żadna siła, a że pozjadały wszystkie rozumy i dzieci już mieć także nie będą, nie ma co sobie nimi zaprzątać głowy. Niegdyś wdawałam się w podobne rozmowy, teraz kiwam tylko głową ze współczuciem i myślę, co myślę, ale nie mówię tego na głos. Chcę być zdrowsza i nie chcę się denerwować. Więc nawet, gdy dobra znajoma mówi mi, że fajnie tak pobyć w domu i nic nie robić, to pomijam to milczeniem.
Nawet nasi mężowie często nie zdają sobie sprawy z tego, jaki kawał roboty "odwalamy" w domu i przy dzieciach. 
Mój mąż obecnie często przychodzi bardzo późno z pracy i mówię mu, że to chyba raczej związane jest z tym, że chce mieć święty spokój i woli posiedzieć w pracy, niż jeszcze od 18:00 zajmować się dziećmi.
Oczywiście kochamy nasze dzieci i wskoczymy za nimi w ogień, ale przecież to nie o to tu chodzi, a o to, ile pracy, siły, cierpliwości  i energii musimy mieć i ile zdrowia często kosztuje nas praca w domu i przy dzieciach.
Pozwólcie więc, że gdy następnym razem ktoś mi powie, że mam cudnie, bo taki długi urlop, to pominę to milczeniem i udam, że tego nie słyszałam. Nie chcę tracić swojej energii, cierpliwości, etc. na jakiś cudaków, którzy na starość będą dywagować i układać sobie historie, dlaczego to oni nie mieli dzieci...

PS. Po tym urlopie macierzyńskim będę miała ogromne zaległości czytelnicze, edukacyjne, podróżnicze, hobbystyczne (czy ja jeszcze mam jakieś hobby?) a o towarzyskich nie wspomnę:((((

5 komentarzy:

  1. towarzyskie mam rodzice dzieci z przedszkola czasami uda mi sie przeczytać 2-3 książki w miesiącu no i tylę z przyjemności no prowadze bloga i to tyle z mojego relaksu :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację! Też mnie wkurzaja ta y ludzie...ale też tacy co mają jedno duże już dziecko i narzekają ze na nic nie mają czasu...

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja jeszcze na dokładkę pracuje zawodowo-zasiłek z działalności gospodarczej starczyłby na waciki 😀

    OdpowiedzUsuń
  4. myślę, że z roku na rok świadomość że macierzyństwo to nie siedzenie w domu jest coraz większa

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, niestety ale również się z takim myśleniem spotkałam. Na szczęście moje znajome singielki doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak to wygląda - ich i moje wspólne koleżanki z dziećmi po takich opiniach zapraszały do siebie na kilka godzin. I wtedy dopiero dziewczyny zdawały sobie sprawę z tego, że opieka nad dzieckiem to opieka 24/7 a nie 5 minut zabawy i później odpoczynek :)

    OdpowiedzUsuń