wtorek, 30 października 2018

Szkoła dla sześciolatka nie taka straszna.

Tomek już po pierwszym dniu w szkole:)
 
Tomek od września poszedł do zerówki szkolnej. Uznaliśmy, że tak będzie najlepiej. W decyzji pomogła nam sugestia i rada Pani Profesor Jagody Cieszyńskiej oraz (nie ukrywam) nasze niezadowolenie ze słabej edukacji w przedszkolu. 
Długo nad tym myśleliśmy i rozważaliśmy wszystkie za i przeciw. Braliśmy pod uwagę zmianę otoczenia dla dziecka, jego odczucia, uciążliwości dla rodziców i tysiące innych rzeczy. Dużo z Tomkiem rozmawialiśmy i przygotowywaliśmy go na zmiany w jego życiu. Na szczęście Tomek nie był jakoś specjalnie przeciwny, a że zbiegło się to wszystko z tym, że koledzy w przedszkolu zaczęli mieć inne upodobania i zainteresowania, niż Tomek, to bardzo nam to pomogło.
Obecnie z perspektywy już prawie dwóch miesięcy jesteśmy, z tej decyzji bardzo zadowoleni. A Tomek?
Tomek jest szczęśliwy i cały czas nam o tym mówi, co nas jeszcze bardziej cieszy. Uważa, że to była dobra decyzja i zarówno szkoła, jej system, nowe dzieci, nowe otoczenie, jak i zasady bardzo mu się podobają. 
Muszę przyznać, że pytałam wcześniej o tą szkołę i zbierałam informację to tu, to tam, ale jednak wiele tego, co otrzymałam było bardzo subiektywne i często szczątkowo przekazywane przez rodziców, mniej lub bardziej zadowolonych lub czasami także sfrustrowanych. Wobec czego do końca nie byłam przygotowana na to, co nas będzie czekać.

Tomek otrzymuje od zastępcy Burmistrza wyprawkę dla przedszkolaka, a na zajęciu obok już przed szkołą:)

Po tym wszystkim pierwszy miesiąc w szkole to było, przede wszystkim dla mnie, ogromne pozytywne zaskoczenie. Uważam, że zarówno organizacja, jak i zdroworozsądkowe podejście do wielu rozwiązań i rzeczy jest w niej bardzo dobre i nam to odpowiada. Tomek trafił także na bardzo miłą, serdeczną, wyrozumiałą, dyskretną i wymagającą Panią, a to często jest najważniejsze.

Tomek jest w zerówce w szkole sportowej, a co z tego wynika? Dzieci mają dużo sportu i są bardzo mocno zaangażowane w różne rodzaje aktywności. Po zajęciach szkolnych można je także zapisać na inne dodatkowe zajęcia sportowe, które są dodatkowo płatne. Jest wiele zajęć pozasportowych, w których dziecko może uczestniczyć. W godzinach szkolnych dzieci mają także basen, za który płacimy dodatkowo, ale to nie jest takie istotne. Najważniejsze jest to, że basen mają z wykwalifikowaną kadrą, której zależy na solidnej nauce dziecka. Te zajęcia nie obciążają także rodziców, bo nauczyciele i trenerzy sami idą z dziećmi na basen i je potem odprowadzają do szkoły, do świetlicy lub do klas.

Długo i dużo mogłabym pisać o szkole Tomka, jednak postaram się skupić na podsumowaniu i może wnioskach, które nam bardzo pasują. Nam szkoła odpowiada, a Tomek nadal jest zachwycony i zaczyna myśleć inaczej niż przedszkolak. Ma priorytety i przyszłe plany związane ze szkołą. To wręcz niesamowite!! 
Mój syn staje się coraz bardziej samodzielny i pewny siebie!:)

PODSUMOWANIE:
  • w szkole dzieci muszą być na 8.00 i mają planowane zajęcia średnio do 14.30, tzn. nie można ich odbierać wcześniej,
  • dwa razy w tygodniu jest rytmika,
  • dwa razy w tygodniu W-F (45 minutowe zajęcia sportowe),
  • dwa razu w tygodniu angielski,
  • dwa razy w tygodniu religia,
  • raz w tygodniu basen 45 minut (płatny),
  • od 14.30 do 16.00 jest aktywna świetlica sześciolatków,
  • od 16.00 do 17.00 dzieci oczekują w świetlicy dla wszystkich dzieci z klas 0-III (nadmienię, że nie ma wówczas dużo dzieci. Tomek był raz w tych godzinach na świetlicy - zresztą na własne życzenie - i był zachwycony!),
  • jeżeli w godzinach między 14.30 a 17.00 dzieci są zapisane na inne zajęcia pozalekcyjne to opiekun/trener przychodzi i odbiera dziecko ze świetlicy, a potem je odprowadza (wcześniej rodzice piszą pozwolenie),
  • sześciolatki i klasy pierwsze mają swoją oddzielną część w szkole z toaletą (oczywiście jest taż szatnia),
  • każdy sześciolatek ma osobną szafkę na wszystkie przybory i książki,
  • w szkole jest także dwóch logopedów, którzy pracują z każdym dzieckiem przynajmniej raz w tygodniu,
  • dla sześciolatków są oddzielne terminy na spożywanie posiłków na stołówce. Posiłki można wykupić oczywiście w dowolnym zestawie,
  • dzieci co miesiąc mają koncert w szkole i dwa razy w miesiącu wyjścia, np. do muzeum, na zajęcia do MDK lub w inne ciekawe miejsce. Do tej pory byli już w muzeum etnograficznym w pracowni gliny, cukierków i biżuterii,
  • oprócz tego czeka ich wiele różnych atrakcji przewidzianych dla klas 0-III, jak np. bal karnawałowy:).
Jeżeli rodzice pracują i nie mają pomocy do dzieci to nasza szkoła bardzo im w tym pomaga, by mogli jakoś sobie poradzić i pracować. Mają do godziny 17.00 (lub dłużej, jeżeli dziecko uczęszcza w zajęciach po 17.00) zagwarantowaną opiekę dla swoich dzieci. To jest piękne! Oczywiście, że niekiedy dzieci wolałyby więcej czasu być w domu, ale czasami się nie da. Co ma zrobić rodzić, który musi pracować i chce edukować swoje dziecko? Chętnie liczy na pomoc szkoły, przedszkola. A szkoły, tak jak i przedszkola uczą życia, tylko może nieco wcześniej;)) 

A, i jeszcze jedno. Ubolewam nad tym, że ponownie to siedmiolatki zaczynają pierwszą klasę, a nie sześciolatki. Uważam, że lepszym rozwiązaniem dla dziecka jest to, że zaczyna się uczyć wcześniej i wcześniej do wielu rzeczy dojrzewa. Tak, jak teraz nasz świat rozwija się w tempie zabójczym.

Mój Zerówkowicz:)

środa, 17 października 2018

#mamaczytadlasiebie



To będzie nietypowy wpis po tak długiej przerwie. Nietypowy, bo nie o dzieciach, nie o rodzinie a o samej mamie, czyli mnie. W sumie ja to też rodzina, ale nie w tym rzecz. Tym razem nie pisałam z tego samego powodu, co poprzednio. Nadmiar obowiązków, trójka dzieci, zmęczenie i takie tam podobne sprawy dawały o sobie znać. W takich sytuacjach rezygnuję z tego, co mogę i co nie spowoduje zagłady świata. A tym właśnie jest blog. Blog miał być relaksem a nie dołożeniem dodatkowych obowiązków. Dlatego też już nie robię planów, kiedy i o czym napiszę, ale robię to co mogę i kiedy mogę.

Tymczasem mamy październik i piękną jesień a ja chcę się pochwalić jedną rzeczą, która nie jest nadzwyczajna, ale która daje mi mnóstwo radości i jakiejś pozytywnej energii, i którą już udało mi się zrealizować. Dawno temu obiecałam sobie, że kiedyś wrócę do czytania "moich" książek. Niegdyś (przed urodzeniem dzieci) wręcz  pochłaniałam je, jak niektórzy słodycze.

 Wreszcie na tych wakacjach zaczęłam sobie "coś" w każdej wolnej, nawet krótkiej chwili czytać. 

Obiecałam sobie, że postaram się przeczytać choć jedną książkę miesięcznie, a szczytem szczęścia będą dwie. Acha, żeby to było jasne, mają to być książki niezwiązane z wychowywaniem dzieci, z ich odżywianiem etc. oraz żadne bajki, baśnie, czy legendy. Mają to być książki, które zawsze chciałam przeczytać, albo takie czytane dla przyjemności wszelkiego rodzaju. Żadne poradniki, podręczniki, leksykony i takie tam.

I wiecie co? - udało mi się!!!! Przynajmniej do tej pory przeczytałam kilka wspaniałych książek i jest mi z tym bardzo dobrze. To takie małe coś dla siebie, tylko dla siebie, co mogę zrobić - oddać się lekturze i mieć te swoje 5 minut. Kiedy tylko mogę biorę książkę i czytam i choć nie mam w tygodniu wielu takich momentów, to jednak udało mi się od lipca do tej pory przeczytać pięć pozycji:

Miłość w czasach zarazy - Gabriel Garcia Marquez
Siedem dobrych lat - Etgar Keret
Prowadź swój pług przez kości umarłych - Olga Tokarczuk
Tylko ja sama - Roma Ligocka
Więzień nieba - Carlos Ruiz Zafon,


czyli prawie dwie książki miesięcznie. To istny cud, że w mojej codzienności znalazłam aż tyle czasu dla siebie:)


Dla jednych to żaden wyczyn, dla innych to wręcz osiągnięcie na miarę Nobla. Dla mnie to coś, co kocham i cieszę się, że mogę wreszcie to robić.


Nie należy się czarować i przyznać, że przy trójce dzieci wypada na jakiś czas zrezygnować z wielu przyjemności, czy z zainteresowań. No chyba, że ktoś ma końskie zdrowie i możliwość spania 2 do 4 godzin na dobę, ale i to czasami jest mało wystarczające. Sama z własnej woli zrezygnowałam z wielu moich pasji i nie było to żadne poświęcenie, bo chcę być z dziećmi i chcę się z nimi bawić, rozmawiać, uczyć i rozwijać. Po prostu wiem, że z wielu rzeczy na jakiś czas rezygnuję i wrócę do tego, gdy dzieci będą starsze. Starsze nie oznacza dla mnie pełnoletności, a raczej tego, gdy osiągną jakąś rozsądną samodzielność. I to właśnie się już dzieje. 


Tomek ma 6 lat, Karinka prawie 5 i to są dzieci, które chętnie uczestniczą w różnych zajęciach, lubią się czasami pobawić same, mają już znajomych i zdarza się tak, że dają mamie i tacie jakieś naście minut dla siebie. Oczywiście nie można ich zostawić bez opieki, ale już nie trzeba podcierać przysłowiowej pupy.


Tymczasem wracając jeszcze na krótko do mojego czytania. Tym razem, w tym moim życiu, pożyczam książki od innych i to jest też piękne:) Na razie jest sporo różnorodności, bo ludzie są różni i przez to literatura, skrajnie inna, a ja chcę czytać to, co dla mnie obce:) 
Kiedyś kupowałam dużo książek i potem nie miałam już miejsca na nie. Teraz pożyczam i bardzo mi się to podoba. 

cdn.