Niedziela bez Tatusia.

W niedzielę niestety bawiliśmy się sami. Mąż musiał iść na kilka godzin do pracy. Nadrabiał zaległości. My tymczasem udaliśmy się na półtoragodzinny spacer. Dzień był cieplejszy niż piątek i sobota, ale to jeden z takich dni, gdy trzeba uważać, bo wiaterek bywa bardzo zdradliwy i może odbić się czkawką następnego dnia. Dlatego ubrani byliśmy nadal ciepło. 

Tym razem odwiedziliśmy dwa place zabaw, stawy z kaczkami i kiermasz Wielkanocny. Niestety mama tym razem nie wykazała się i nie wzieła aparatu, więc poniżej kilka zdjęć tylko z telefonu. Hmm... najważniejsze, że mamy pamiątki w postaci fotek:)

Lubię takie wspólne, długie spacery i dlatego tak mi tęskno do wiosny, do ciepłych i słonecznych dni.

 

Dzisiaj obowiązkowo karmiliśmy głodne kaczki. No Karinka tylko się przyglądała. Tomek miał ubaw po pachy:)

Jak to zwykle u Tomka bywa, część przygotowanego suchego chleba musiał poobgryzać i nie pomogły moje prośby, by tego nie robił. Ba nawet kanapka przygotowana dla niego nic nie pomogła. Tomek wolał suchy chleb:)) 

Wspólne selfi - coś kiepsko wyszło, ale pamiątka jest:)

Karinka po raz pierwszy świadomie i sama na huśtawce, co jej się nie bardzo spodobało.

Brak i siostra podczas drogi bawią się i śmieją ze wspólnych psikusów. Taki widok lubię:)))