niedziela, 8 grudnia 2013

wizyta duszpasterska

Gdy mieszkałam w swoim rodzinnym mieście to wizyta duszpasterska powszechnie znana jako kolęda, zawsze kojarzyła mi się z miesiącem styczniem, bo wówczas ksiądz chodził po kolędzie. Ponad to zawsze było to dla mnie miłe, serdeczne i bardziej towarzyskie spotkanie rodziny z księdzem, niż jakieś oficjalne spotkanie "na szczeblu". Mieszkałam w małym mieście, więc praktycznie księża znali wszystkich i my doskonale znaliśmy księży oraz siostry zakonne. Z księdzem zawsze miło się rozmawiało, wymieniło poglądy lub o coś zapytało, może i załatwiło. Przy okazji też poczęstowało się księdza ciastem lub jakąś kolacją, kawą lub herbatą. Często w naszym domu ksiądz kończył kolędę, więc zdarzały się i przedłużone wizyty, na które schodzili się także sąsiedzi. Jest rzeczywiście, co wspominać.



Potem przeprowadziłam się do większego miasta i kolędy księży stały się bardziej anonimowe, przypominały bardziej urzędową wizytę. Często też nie było kolęd, albo raczej ja nie byłam w stanie przyjąć księdza, bo np. wizyta była zaplanowana od 15:00, czyli kiedy byłam w pracy. Wobec powyższego mało pamiętam tych wizyt i bynajmniej nie było to coś wyjątkowego dla mnie, czy dla pozostałych domowników.

Obecnie mieszkam w Warszawie i tu każdego roku jestem przez parafię czymś zaskakiwana, niekiedy do tego stopnia, że zastanawiam się, czy chcę dalej być w takiej wspólnocie kościelnej? Kościół coraz częściej zaczyna mi się kojarzyć z jakąś mafią lub czymś komercyjnym, niż z wiarą, obyczajami, tradycjami. To wszystko, co znam z dzieciństwa, gdzieś zaginęło, przepadło i jak tak dalej pójdzie bezpowrotnie zaginie. Dobrze, że w pamięci pozostaną choć te wspomnienia z dzieciństwa. Być może należy wrócić do małego miasta i powrócą te dawne tradycje???

W tym roku ksiądz odwiedził nas z wizytą duszpasterską już pod koniec listopada. O wizycie dowiedziałam się z ogłoszenia umieszczonego na tablicy ogłoszeń przy skrzynkach pocztowych. Dlaczego tak? Bo nie chodzę do tego kościoła, do którego przynależę, ani na Msze św., ani na inne spotkania, więc oczywiste jest to, że nie wiem, kiedy będzie np. kolęda.
Nie mniej jednak księdza przyjmuję właśnie z mojej parafii, bo tu widnieję w księgach. Szkoda, że nie można wybierać konkretnych duszpasterzy z konkretnych kościołów, którzy do nas mogą przyjść...

Jak się okazało w tym roku odwiedził nas sam proboszcz, który jest w naszej parafii od roku, czyli nie długo. Osobiście nie przepadam za tym księdzem, choć wizyta wydawała się być nawet sympatyczna. Pomimo to nie uniknęliśmy tego, że zostaliśmy nieco przepytani przez księdza. Naturalnie staram się w podobnych sytuacjach zachować część prywatności dla siebie i dla mojej rodziny i nie zdradzam wielu nieistotnych dla kościoła szczegółów, jak np. wykonywany zawód, nazwa firmy, w której się pracuje, stanowisko, czy wręcz stan naszego posiadania. To oczywiście wszystko na zasadzie pytań zadawanych nie wprost, ale przy tzw. okazji.
Bardzo zastanawia mnie fakt, jak ocenił nas ksiądz, bo zgodnie z jego wytycznymi ze strony internetowej parafii wizyta nie przebiegała zgodnie z savoir-vivre.
Czego nie zrobiliśmy lub co zrobiliśmy źle?":
  • drzwi otworzyłam ja, a nie mój mąż, czyli Pan domu,
  • nie mieliśmy na stole białego obrusa (w ogóle nie mam takiego w domu! Powinnam mieć?),
  • nie mieliśmy wody święconej i kropidła, bo zawsze ksiądz miał ze sobą kropidło uniwersalne, więc nigdy nie było takiej potrzeby,
  • nasze mieszkanie wyglądało całkiem normalnie, jak każdego dnia, oczywiście było czysto! ale jeszcze bez żadnych ozdób, czy konfetti,
  • niestety nie byliśmy odświętnie ubrani, a całkiem normalnie i śmiem się pokusić o stwierdzenie, że bardzo domowo,
  • nie zaproponowaliśmy księdzu na wstępie skorzystania z toalety,
  • nie mieliśmy przygotowanego ekstra świeżego ręcznika,
  • byliśmy ustawieni w nieodpowiedniej kolejności przy powitaniu!,
  • nie przedstawiliśmy się oficjalnie,
  • nie zaproponowaliśmy nic do zjedzenia, a tylko do picia. Mój mąż nawet sobie zażartował, że jak ksiądz ma ochotę na coś mocniejszego to oczywiście także chętnie poczęstujemy!,
  • niestety ksiądz siedział po naszej lewej stronie przy stole:(,

I jak to się ma do tego, co zażyczył sobie ksiądz na stronie internetowej parafii (poniżej w linku ze strony: savoir-vivre)? Ma się tak, że wypadliśmy tragicznie. Dodam do tego, że na koniec stwierdziliśmy, że wolimy Msze w innych parafiach, bo w tej nam się ogólnie nie podoba atmosfera i kazania.

Tym sposobem przy następnych Chrzcinach może się okazać, że będziemy mieli jakieś utrudnienia lub będziemy musieli zapłacić jakiś większy i szczególny haracz, bo w Warszawie na wszystko stawki są w kościołach z góry ustalone!.

Te zasady ze strony parafii są skopiowane przez księdza ze strony: http://www.savoir-vivre.com.pl/?wizyta-duszpasterska-w-naszym-domu,448:

Co Wy na to?

Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta!!!
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Na pewno będą jeszcze ciekawe konkursy!!!:))))
Chwalcie się swoimi dzieci i osiągnięciami związanymi z wychowaniem, a tym samym pomagajcie w wychowaniu innym.

15 komentarzy:

  1. Powiem Ci tyle, że od jakiegoś czasu nie widzę sensu w chodzeniu do Kościoła, a kolędy nie przyjmuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chętnie idę do kościoła, ale pod warunkiem, że coś z tej wizyty wyniosę. Jeżeli jest ciekawie i do tego mądre, niepolityczne kazanie, jakieś oryginalne pieśni i może do tego chór, to idę bardzo chętnie. Jeżeli wiem, że kościół i księża w nim są nudni a ich główne zainteresowania to mgła smoleństa to od razu dziękuję, bo po co się denerwować? Gorąco pozdrawiam:)

      Usuń
  2. A ten ręcznik to po co? Do rąk czy może ksiądz może prysznic brać? Przyznam szczerze, że jestem w szoku tych zasad...my nie przyjmowaliśmy do tej pory księży, a mieszkamy 5 lat w obecnym miejscu a dziś TŻ powiedział, żebyśmy może w tym roku przyjęli.Nie wiem, mam mętlik w głowie nie chodzimy też do kościoła, ale chciałabym córkę ochrzcić i obawiam się problemów a i ślubu nie mamy to już całkiem...:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ręcznik oczywiście do rąk, gdy ksiądz umyje je przed jedzeniem. Brakuje mi u wielu księży właśnie takiego normalnego podejścia do wiernych, czyli jeżeli ktoś nie ma śłubu kościelnego, jak Wy to nie, że od razu jest za to ganiony, ale ksiądz powinien podejść do tego z jakimś zrozumieniem... Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Ja nie lubię kolędy :/ ale przyjmuję na swoim mieszkaniu by widnieć u nich w papierach..
    Co miasto to inne zasady :/ koszmar..nie raz tak wymyślają, że nie wiadomo po co..

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się zawsze kolędy kojarzyły dość dobrze. Teraz będę uważać, by nie wdać się w polemikę z księdzem, bo to mogłoby się źle skończyć:)))) Gorąco pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Jakoś to wszystko (od strony Kościoła) bardzo mnie zniesmaczyło...

    przewijak.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ciągle coś zniesmacza do kościoła. Nie mam nic do religii, ale do ludzi, którzy ten kościół w Polsce budują i w jaki sposób zrażają nas do niej. Okropność!:( Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Ja pitole :) Brzmi komicznie, choć... właściwie chyba tragicznie. Kościół i księża już mnie chyba niczym nie zaskoczą :( My przy chrzcinach Lilki mieliśmy przeprawę z naszym proboszczem, bo to chory, nawiedzony człowiek, który tylko straszyć potrafi... A ja już nie mam 5lat żeby mnie straszyć... A o rozmowie z Nim mowy nie ma-bo to wszechwiedzący furiat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zapowiedziałam mojemu meżowi, że jeżeli nasz proboszcz będzie nam robił problemu przy chrzcie w innej parafii, to nie ochrzczę dziecka w ogóle i wychowam dwójkę bez konkretnej wiary. Będę uczyć dzieci życia ateistycznego!:) Nie chcę się wdawać w dyskusje, bo po co? Gorąco pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Kamilo nie wiem czemu w ogóle nie rozdzielasz duchowości i wiary z kościołem, one nie są równoznaczne i nie wiele mają ze sobą wspólnego. Ja będę uczyła swoje dzieci o Bogu i kościół, ani żadne inne instytucje nie są mi w tym potrzebne. Pozdrawiam

      Usuń
  6. A my wierzący, praktykujący, żyjemy "po bożemu", wszystko było u nas po kolei, a z chrztem Andrzejka też mieliśmy przeprawę. Wszystko dlatego, że chcieliśmy chrzcić go u zaprzyjaźnionego księdza poza naszą ówczesną parafią i to w dodatku - o zgrozo - w Tradycyjnym Rycie Rzymskim (czyli przedsoborowym).
    No ale parafię zmieniliśmy, nasz obecny proboszcz jest w porządku i raczej nie będzie robił nam problemów przy chrzcie drugiego synka.

    Do naszej obecnej parafii też nie uczęszczamy, bo wolimy Mszę Trydencką, ale wizytę - podobnie jak przed rokiem - przyjmiemy. Tu zresztą nie mamy złych wspomnień, zawsze "trafiali" nam się mądrzy i mili księża. A Wy naprawdę kiepsko trafiliście, współczuję:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie ta wizyta nie była złą. Tylko potem pewnie byliśmy podczas kazania wskazani, jako rodzina, która nie zachowała się zgodnie z zasadami savoir-vivre przyjmowania kapłana z wizytą duszpasterską. Na szczęście nie uczęszczamy do tego kościołą, więc nie mieliśmy sposobności syszeć jak było i czy tak było.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Ja cię kręcę , co za jazda. I kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że chyba te wizyty duszpasterskie to delikatnie mówiąc zły pomysł. Tylko w Polsce jest praktykowany. Zaraz zerknę pod ten link ,jeśli chodzi o wytyczne, a czy nie było tam napisane jeszcze czasem ile powinno minimum znajdować sie w kopercie.??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie wspomniano o tym, ile należy zostawić księdzu:) Generalnie dawaliśmy zawsze dość symboliczną kwotę. Tym razem mąż się uparł, by dac nieco więcej i chyba było to 50 zł. Biorąc pod uwagę, ile księża w naszej parafii czardżują za wszystkie sakramenty to ja dałabym 10 zł i koniec. Pozdrawiam:)

      Usuń