środa, 14 maja 2014

Tomek na koniku:) - emocje związane z macierzyństwem.

Uwielbiam Tomka jeżdżącego na konikach na placach zabaw. Spójrzcie, jak to słodko wygląda:

Tomek na placu zabaw

Dziecko śmiesznie się napina na tych konikach i jak się buja to robi się takie sztywne. To takie zabawne, że nigdy nie mogę się powstrzymać od  śmiechu. To także sprawia radość Tomutkowi, tylko nie wiem, czy bardziej śmiech mamy, czy może jednak to, że się w taki sposób huśta? Oczywiście Tomek jest bardzo zaangażowany podczas tej jazdy i czasami bywa nawet bardzo poważny - gdy nie śmieje się razem z mamą:)

Wychowanie, obserwowanie dziecka, przebywanie z nim, uczenie, tłumaczenie, wyjaśnianie, pokazywanie i tulenie wiążą się dla mnie z ogromnymi emocjami. W życiu nie zdawałam sobie sprawy, czym jest tak naprawdę macierzyństwo i co to tak w rzeczywistości oznacza dla kobiety.

sobota, 10 maja 2014

Niedowaga, różyczka, pierwszy ząbek, czyli bilans czteromiesięcznej Kariny

7 maja moja córeczka skończyła cztery miesiące. Jest kochana, urocza, słodka i oczywiście najwspanialsza na świecie. Jestem wzruszona każdego dnia, gdy Karinka zrobi coś nowego, np. przekręci się lub obróci, da jakiś okrzyk, uśmiechnie się. Rozwija się znakomicie i znacznie szybciej niż Tomutek. Czasami jesteśmy z mężem w szoku. Wiedzieliśmy, że dziewczynki szybciej się rozwijają niż chłopcy i wiedzieliśmy, że starsze rodzeństwo wpływa bardzo pozytywnie na rozwój młodszego, ale to co obserwujemy przerasta naszą dotychczasową wiedzę i oczekiwania.

Tym razem nie będę wymieniać nowych umiejętności Kariny, bo są one wręcz książkowe. Skupię się raczej na tym, co mi się ostatnio przytrafiło.

Moja czteromiesięczna Księżniczka na spacerku.

W minionym tygodniu byłam na wizycie lekarskiej z Kariną w celu przeprowadzenia kolejnych szczepień. Z powodu braku obecności naszej lekarki zapisałam nas do innego, nowego lekarza. Zresztą bardzo młodego i miłego pana. Miły lekarz. Jednak miły wydawał mi się tylko przez pięć pierwszych minut. Potem miałam wręcz kryminalne myśli, co mogę zrobić temu panu i wyszłam stamtąd jak najszybciej. Lekarz stwierdził niedowagę u Kariny i zastanawiał się na głos, czy powinien to już gdzieś zgłosić!! Nie wiadomo, na jakiej podstawie to stwierdził i wg jakich wytycznych. Byłam oburzona, bo Karina mieści się w siatce centylowej i jeżeli chodzi o wagę to ma około 25 centyli, podobnie ze wzrostem, czyli mieści się w statystykach. Moja lekarka informowała mnie zawsze, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Poza tym córka nie jest wychudzona, jest zdrowa, uśmiechnięta i prawidłowo reaguje na wszystkie bodźce.

O mały włos oglądałybyście mnie w TVN! z powodu niedożywienia dziecka.

Podczas tej wizyty lekarz jej nie pozwolił zaszczepić, bo miał wątpliwości z powodu jej wysypki na ciele.

Twoje dziecko na tle danych statystycznych.
Siatka centylowa masy ciała dziewcząt warszawskich. Opracowanie Z. Niedźwiecka, I. Palczewska, Instytut Matki i Dziecka 1999 r. Kropeczka w środku to Karinka.


Twoje dziecko na tle danych statystycznych.
Siatka centylowa długości ciała dziewcząt warszawskich. Opracowanie Z. Niedźwiecka, I. Palczewska, Instytut Matki i Dziecka 1999 r. Czerwona kropeczka to Karinka
źródło

Karinka przed spacerkiem


Tymczasem wysypki już prawie nie ma, a pojawiła się dwa dni po powrocie ze Świąt Wielkanocnych. Była okropna, czerwona, na całym małym ciałku Karinki i wyglądała, jak różyczka. Byłam totalnie spanikowana i na drugi dzień około 17:00 na gwałtu rety szukałam lekarza. Wówczas to nasza wysypka nabrała wyglądu ciężkiej różyczki. No cóż, jak się okazało to nie była różyczka, a efekt diety mamy, czyli mojej.
W drodze powrotnej ze Świąt Wielkanocnych od teściów całkowicie się zapomniałam i w autku zjadłam całą, okazałą i pachnącą pomarańczę. Nie wiem, gdzie ja miałam rozum i jak mój mąż mógł mi ją podać, ale pomarańczę ze smakiem zjadłam. Po tym wszystkim moje dziecko wyglądało paskudnie i dopiero teraz schodzi jej resztę wysypki z ciała.
Z tego względu pan lekarz nie zgodził się na szczepienie.

Za to pan lekarz poinformował mnie, że z lewej strony wychodzi Karinie ząbek. Byłam w szoku! - w czwartym miesiącu ząbek? No niby mi go pokazał i niby go wyczuwałam pod palcami, ale jak się okazało ząbek po tygodniu zniknął. Dzisiaj nie ma go już na swoim miejscu.

Przyznam, że jestem cała ogłupiała po tej wizycie, dlatego idę do innego, neutralnego lekarza na powtórny bilans mojej córki, bo o ile zniknięcie ząbka jestem w stanie przemilczeć, wysypka już się praktycznie wyleczyła i będę mogła zaszczepić córkę, to niedowaga nie daje mi spokoju!

Czy są tu mamy, których dziecko ząbkowało już w czwartym miesiącu?
A czy są tu mamy, które mają szczupłe i małe z 25 centylami córeczki?

Czy Wy zawsze przestrzegacie diety podczas karmienia? a co się dzieje, jeżeli sobie na coś pozwalacie?



Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta!!!
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dzieci i osiągnięciami związanymi z wychowaniem, a tym samym pomagajcie w wychowaniu innym.

czwartek, 8 maja 2014

Moja kochana Rodzinka, czyli 2+2:)

Uwielbiam weekendy i krótkie urlopy męża, kiedy jesteśmy wszyscy w domu i z niczym się nie spieszymy. Uwielbiam, gdy wszyscy jesteśmy razem i idziemy na spacer. Wszystko robimy razem, leżymy, bawimy się, jemy i "demolujemy" mieszkanie, by mama miała od poniedziałku, co sprzątać:) Tak - mieszkanie jest nie do poznania. Wszędzie nieład i jeszcze raz nieład:) Wówczas to przy sprzątaniu i porządkowaniu przychodzą mi do głowy nowe pomysły dotyczące ustawienia mebli, albo zmiany firanek, albo oddania lub sprzedania czegoś. Czyli jak typowej kobiecie, bo mężczyźnie nigdy w życiu nie przyszły by do głowy pomysły, które wymagają poświęcenia dodatkowego czasu:)

Szkoda, że gdy jesteśy razem nie mamy prywatnego fotografa, bo tych wspólnych zdjęć mamy najmniej.

My na spacerze podczas któregoś dnia wolnego:) - oczywiście Tomek nie chciał tego zdjęcia:)



A tu zmęczeni po zabawie na łóżku!:)

Co Wy lubicie najbardziej robić rodzinnie?
Macie dużo wspólnych zdjęć?
Chodzi ktoś jeszcze do fotografa?


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta!!!
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dzieci i osiągnięciami związanymi z wychowaniem, a tym samym pomagajcie w wychowaniu innym.

wtorek, 6 maja 2014

Zadbane paznokcie - śmiem twierdzić, że lakier hybrydowy wymyślił ktoś specjalnie dla kobiet pracujących w domu!

Zawsze miałam zadbane i czyste paznokcie i zawsze dbałam o nie, by w pracy, czy po niej czuć się komfortowo. Bywały czasy, gdy paznokcie miałam bardzo słabe. Wówczas nakładałam na nie żel lub akryl.  Do tej pory nie przywykłam do zakładania rękawiczek gumowych przy różnych pracach, dlatego tez często sama narażam paznokcie na różnego rodzaju otarcia, złamania, zadraśnięcia itd. Na szczęście jakiś czas temu pojawiło się coś takiego, jak lakier hybrydowy, który jest utwardzany pod lampą. To bardzo trwały i odporny praktycznie na wszystko, z czym ja mam kontakt, lakier.
Śmiem twierdzić, że wymyślił to ktoś dla kobiet pracujących w domu, dla matek i dla gospodyń domowych, by także mogły mieć łądne paznokcie.
Tak na marginesie - świetna sprawa, z tym, że trochę droga. 

Nałożenie lakieru, tu z manikiurem, to koszt około 80 zł (u mnie w dzielnicy i w moim mieście). W związku z tym, że paznokcie dość szybko rosną, tą samą procedurę należy powtarzać w moim przypadku co drugi tydzień. Dlatego też w ciągu miesiąca należało by wydać około 160 złotych i do tego oczywiście umówić się na około 2h w gabinecie w godzinach pracy kosmetyczki. 

W obecnej sytuacji wygospodarowanie 2h w czasie pracy kosmetyczki graniczy u mnie z cudem i jak sobie pomyślę, że muszę do tego wydać tyle pieniędzy to żal mi. Mój mąż szybko znalazł rozwiązanie mojego problemu i pod choinkę zakupił mi lampę do lakieru hybrydowego, żelu i akrylu! Rewelacja:)!

Za lampę zapłacił mniej niż moje dwie wizyty u kosmetyczki, czyli podejrzewam około 150 złotych. Kupił ją oczywiście na osławionym allegro. Potem dokupiłam najpotrzebniejsze składniki do nałożenia lakieru hybrydowego, ściągnełąm ze strony instrukcję nakładania i zaczęłam się uczyć na biednej siostrze!:) - kogoś musiałam w to zaangażować:)




Tu muszę zaznaczyć, że najpierw kupiłam inny lakier, którego nie polecam (schodzi sam z paznokci). Następnie zakupiłam zestaw Gelish, jak poniżej na zdjęciu. Gelish jest sprawdzonym lakierem, choć nieco droższy. Ja go bardzo lubię.
Takim oto sposobem od dwóch miesięcy sama nakładam sobie lakier hybrydowy. Uczyłam się tylko z instrukcji i filmu instruktażowego, który powyżej załączam. Wszystko mam ze strony firmowej, tzn. ta firma chyba sprowadza te lakiery, tj.:


CIeszę się, że takich prostych rzeczy można się jednak nauczyć i wykonywać w domu. To bardzo duża oszczędność, a przy tym daje mi dużo radości, bo mam piękne paznokcie pomimo zmywania naczyń, mycia okien, podłóg, obierania warzyw i owoców, gotowania itd...
Oznacza to, że gdy wychodzę z domu nie wstydzę się, że mam odrapane i połamane paznokcie. Do tego wszystkiego muszę dodać, że jest to duża oszczędność w gospodarstwie domowym, gdy kobieta uprze się na hybrydy:)

Na samym dole zamieszczam zdjęcie mojej dłoni z paznokciami. Niestety to zdjęcie nie oddaje tego, jak dłoń ładnie wygląda, a szkoda.

Zakupione przeze mnie produkty Gelish niezbędne do nałożenia lakieru hybrydowego. DO tego jest jeszcze Cleaner:)

A to moja lampa/choinkowy prezent:)

To lampa w środku:) - z czterema lampami.

A tu moja dłoń, która w rzeczywistości zdaje się być ładniejsza:)))


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta!!!
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dzieci i osiągnięciami związanymi z wychowaniem, a tym samym pomagajcie w wychowaniu innym.

niedziela, 4 maja 2014

Cztery miesiące po cesarce

Weekend majowy już za nami i nie należał do interesujących, bo pogoda wszystko zepsuła. Pomimo wszystko to nic, bo przed nami cudny maj i na pewno pogoda będzie już coraz lepsza i lepsza:)

A ja cóż - już prawie cztery miesiące po drugiej cesarce. Niewątpliwie czuję się już znacznie lepiej.
Moje wyniki badań są bardzo dobre. Nie myślałam, że tak szybko się poprawią, choć kilka z Was pocieszało mnie jeszcze w grudniu - pisząc, że właśnie tak będzie.
Dziękuję Wam Koleżanki-Blogowiczki:)

Podsumowując:
  • Cukrzyca ciążowa zanikła.
  • Tarczyca zaczęła właściwie pracować (nadal ją kontroluję).
  • Straciłam w sumie 14 kg, czyli osiągnęłam już prawie wagę sprzed PIERWSZEJ CIĄŻY. Brakuje mi już tylko 2-3 kg do mojej stałej wagi.
  • Waga - wagą, ale brzuch jest jakby inny, jakby nie mój. Jeszcze przy szwach jest bardzo sztywny/odrętwiały i praktycznie nie czuję go jeszcze dobrze. Brzuch w ogóle jest cały do wymiany. Dlatego konieczne są ćwiczenia. W piątek dostałam przyzwolenie od mojej Ginekolog na każde możliwe ćwiczenia, a także na bieganie. Jakieś ćwiczenia mogłam wykonywać już wcześniej, jednak ból brzuszka był zbyt duży i wolałam odczekać i wykonać niezbędne badania.
Tymczasem z ćwiczeniami już startuję i mam nadzieję, że 10 miesięcy mi wystarczy, by mój brzuszek był jak nowy. Do ćwiczeń przygotowałam sobie płytę Tamilee Webb na brzuszki. Ten film jest także w sieci, o TU:



Ponad to zakupiłam sobie płytę z Ewą Chodakowską, o której pierwszy raz przeczytałam u Kasi z bloga Nowoczesna Matka Polka: TU. Wówczas poczytałam trochę i pomyślałam, że to może być coś dla mnie. Choć przyznam ominęło mnie to szaleństwo z Ewą Chodakowską, o którym pisała Kasia. Może dlatego, że nie mam w domu TV i po prostu nie widziałam programów poświęconych zajęciu Ewy Chodakowskiej. Programy do ćwiczeń z Ewą Chodakowską są już oczywiście w sieci, np.: TU. Jednak ja wolałam mieć swoją płytę, dlatego zamówiłam przez internet.

Trzymajcie kciuki za moją determinację i wytrwałość w dążeniu do celu:))))

  • Nadal karmię piersią i jak dobrze pójdzie chcę karmić do roku Karinki. 
  • Po karmieniu będę musiała wykonywać ćwiczenia na biust:(, by nie utracić jędrności. Nie wiem, czy to jest trudniejsze, czy trening brzucha, ale przede mną ciężkie zadania.
  • Bardzo wypadają mi włosy i prawie nad nimi płaczę, bo podczas ciąży zrobiły mi się bardzo gęste i mocne.
  • Mniej widoczne są już żyły. Podczas ciąży uwidoczniły się bardzo mocno i nie wyglądało to atrakcyjnie. Jednak tendencje do żylaków nadal mam:(
  • Paznokcie są słabe, albo raczej były, bo tu przedsięwziełam inne środki zaradcze, by mieć ładne paznokcie i ręce, ale to w innym poście:))))
  • Nadal trzymam dietę, przede wszystkim dla matki karmiącej - tu czasami pozwalałam sobie na małe szaleństwo, ale z tym koniec.
  • Niestety nie mieszczę się jeszcze we wszystkie spodnie, bo ten brzuchol jest jeszcze lekko odstający. A że spodnie miałam zawsze dopasowane, to mam teraz problem z ich ubraniem:))

Na razie wyglądam tak, jak poniżej:

Ja, prawie cztery miesiące po cesarce:)


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta!!!
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dzieci i osiągnięciami związanymi z wychowaniem, a tym samym pomagajcie w wychowaniu innym.