czwartek, 30 października 2014

Karina i Tomek - sesja fotelowa:)

















Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

środa, 29 października 2014

Czytanie dziecku na dobranoc i nie tylko...

Gdy byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem, czyli z Tomutkiem, to od samego początku obiecywałam sobie, że będę dziecku czytać bardzo dużo książek już od urodzenia. W wielu artykułach, na forach internetowych i w kilku książkach, czytałam, że to bardzo ważne, by od narodzin czytać dziecku wszystko, co się tylko da.
Gdy się urodził Tomek i przystąpiłam do realizacji swojego planu, stwierdziłam, że to bez sensu, bo dziecko jest jeszcze za małe. Tomek podczas czytania w pierwszych miesiącach życia zachowywał się tak, jakbym mu przeszkadzała w śnie. Czasami płakał, czasami przewracał się niespokojnie, czasami marudził. Wówczas czytanie na dobranoc zastąpiłam śpiewaniem różnych kołysanek. Te w tym przypadku okazały się strzałem w dziesiątkę. Gdy Tomek skończył pół roku i powróciłam do czytania, a raczej próbowałam mu coś czytać, to spotykało się to z ogromną niechęcią ze strony Tomutka. On wręcz nie znosił czytania. Byłam załamana! No bo jak to, moje dziecko nie lubi czytania? Nie lubi książek? Nie, to nie możliwe.

Tomutek bardzo lubił - owszem - przeglądać książeczki z licznymi obrazkami i gdy podczas przeglądania opowiadało się przeróżne historie, niekoniecznie te opisane w książce to było już w porządku.
 Wówczas na dobranoc nadal śpiewałam mu kołysanki, bo bardzo je lubił i przy nich zasypiał.
Odłożyłam więc książki z wierszami, baśniami i opowieściami na kilka miesięcy i znów powracałam do czytania, by sprawdzić, kiedy mój syn polubi czytanie.

Moje dzieci dzisiaj podczas czytania Tomka - takiego czytania na niby:))))

Za dwa i pół miesiąca Tomek skończy już dwa i pół roku i mogę stwierdzić po swoich doświadczeniach, że w okolicach  dwóch latek dopiero przekonał się do czytania. Wcześniej moje usilne zmagania z czytaniem na dobranoc i nie tylko, były daremne. Zdaje mi się, że Tomek po prostu nie rozumiał sensu czytania. On nie lubił czytania, bo to było dla niego nudne i bronił się od tego rękami i nogami. Czytanie polubił, gdy był starszy, czyli w okolicach dwóch lat.

A może polubił czytanie przez to, że miał bardzo dużo małych książeczek z obrazkami i przyzwyczajał się do wertowania kartek i przeglądania obrazków? Nie wiem...
Na szczęście teraz Tomek uwielbia, gdy mu się czyta bajki. Czasami zrobi nam awanturę, gdy chcemy go położyć spać bez czytania. Wieczorem musowo musi być przeczytana jedna do trzech bajek i wówczas Tomutek czuje się przygotowany do snu. Najczęściej też te bajki muszę czytać ja, bo tata nie robi tego odpowiednio, więc syn wybiera mamę. Mąż kilka razy czytał Tomkowi bajkę i najnormalniej w świecie wygłupiał się do tego stopnia, że dziecku się to nie spodobało.
Tata to zawsze wie, jak się wykręcić z kolejnej czynności w domu.

W ciągu dnia dość często mamy także do czynienia z czytaniem i z książkami. Tomek bardzo lubi książki z obrazkami i uwielbia podczas czytania pokazywać danych bohaterów, lub sytuacje. Mogę śmiało stwierdzić, że Tomek uczestniczy w czytaniu na swój sposób.
W naszym przypadku nie ma mowy o tym, że odbębnię czytanie i szybko położę Synka spać. Każda opowieść jest w szczególny sposób przez Tomka interpretowana i bardzo mnie to cieszy, bo oznacza to dla mnie, że dziecko rozumie, co czytam. To także znak, że jego wyobraźnia ewoluuje i rozwija się w dobrym kierunku.
 Szkoda tylko, że pomimo wielu moich starań z książkami, opowieściami, rozmowami - Tomutek jeszcze nie mówi. To mnie martwi najbardziej, ale to już inna historia...


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

wtorek, 28 października 2014

Dosyć chorób i przeziębień...

Ostatnie dwa tygodnie to u mnie jakiś mały koszmar. Generalnie nie lubię i nienawidzę narzekać, ale to, co się u nas teraz dzieje to wręcz jest niewiarygodne. Ciągle panuje w domu jakieś choróbsko. Dzieci chorują na zmianę z moim mężem. Czasami się uśmiecham i mówię do męża, że mnie licho nie bierze, bo albo mam rzeczywiście bardzo dobrą odporność, albo jestem złym człowiekiem:) Może moje wcześniejsze joggingi na mrozie, w deszczu i w upale dały mi taką dobrą odporność, że teraz choroby boją się mnie:)))



Moje ulubione kolory liści podczas jesieni...Pięknie to wygląda, aż serce się uśmiecha:)

Wiedzieliśmy, że gdy Tomek pójdzie do żłobka, będzie chorował, ale nie przypuszczałam, że tak często. Statystyki są takie, że tydzień jest w domu i tydzień w żłobku. Tym razem choroba się trochę przedłuża, bo ze zwykłej gorączki zrobiła się angina i nie uniknęliśmy antybiotyków. Tomek dostał je na 10 dni. Bidulek. Mimo, że jestem przeciwnikiem antybiotyków, to tym razem zgodziłam się bo nie mogłam patrzeć na marniejącego w oczach Tomutka.
Czasami myślę sobie, jak to możliwe, by w domu ciągle ktoś był chory? Niestety tak już jest. Ostatnie dwa tygodnie zleciały mi bardzo szybko, a to chyba dlatego, że walczyliśmy z mężem z chorobami dzieci i jego.

Najgorzej ma się Tomek:(
A jak to się wszystko zaczęło?
Na początku był tylko katar, potem pojawiła się wieczorem nie za wysoka temperatura, bo około 37 stopni. Ze zwykłej temperatury zrobiły się cztery dni ciężkiej 39-40 stopniowej temperatury, przy której leki już nie bardzo pomagały, a były podawane co 4h. W związku z tym byliśmy zmuszeni urządzać Tomkowi chłodniejsze kąpiele. Wsadzaliśmy go przez trzy dni do wany i chłodziliśmy wodę, by obniżyć mu temperaturę. Na szczęście Tomek bardzo lubi kąpiel, więc bawił się po godzinie w wannie, a my cieszyliśmy się, gdy temperaturę zbijaliśmy do 37 stopni. Niestety z temperatury zrobił się jakiś niepokojący kaszel, który okazał się początkiem anginy. Dlatego w to wszystko wkroczyły antybiotyki.
Biedny Tomek antybiotyki musi brać do niedzieli, czyli jeszcze całe 6 dni i nie wiem, jak ja sobie  z tym poradzę. Wiadomo, jak działają niektóre antybiotyki... Tomek ma biegunki, brak apetytu, jest lekko osowiały i stracił energię do życia. Dodatkowo zdarzyło mu się w międzyczasie zaliczyć wymioty, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Cóż zrobić? - nic po prostu wspierać dziecko i czekać aż wyzdrowieje. Muszę podkreślić, że w międzyczasie Tomek był dwa razy w przychodniach, robił badania moczu i krwi oraz dodatkowo był u nas dwa razy lekarz na wizycie domowej.

Karinka także nieco nadszarpnęła swoją odporność, bo mieliśmy trzy dni strachu z bardzo wysoką temperaturą, na szczęście wszystko minęło i od piątku jest dobrze. Myślałam, że to może trzydniówka, ale lekarz stanowczo to wykluczył, bo nie było wysypki. Na szczęście Karinka przez cały czas normalnie jadła, bawiła się i gaworzyła. Gorzej z Tomkiem, który nie chce nic jeść. Jestem tym przerażona, bo obawiam się, że schudnie nam i stanie się słabiutki. Co robić, by dziecko jadło?

Mamusie podzielcie się swoimi radami i pomóżcie matkom, których dzieci nie chcą jeść.
Napiszcie, co zrobić, by dziecko normalnie jadło? - jak niegdyś...

Tymczasem mój mąż także poważnie zachorował i przez ponad tydzień nie był w pracy. W domu leżał i wyglądał, jakby go ktoś wyciągnął z wyżymaczki. Żal mi go było, ale pomóc nie umiałam. No jedynie gotowałam rosoły, bo to też pomaga przy przeziębieniu. Podkreślam pomaga i działa, jak inhalator, rozgrzewa, ale nie leczy. Także pomaga w funkcjonowaniu śluzówki nosa:) Tak więc na przeziębienie gotujcie rosoły. Ja właśnie ugotowałam świeży rosołek:)

Moja selfi z ostatniego spaceru w lesie z Karinką. Jak nie ja, bo nie widać żadnej plamy na twarzy, a przecież są :))Tomek z tatusiem w domku:)

Tak się zastanawiałam, czy na odporność pomagają dziecku syropy z cebuli i/lub czosnku? Przed chorobami Tomka podawałam mu codziennie łyżeczkę syropu z czosnku i cebuli i chyba trochę przesadziłam, skoro zachorował. Ach sama nie wiem. Uważam, że to bardzo dobre syropy  i w zimie powinno się je pić profilaktycznie, ale dlaczego nie zadziałało u Tomutka?


Mój syrop z czosnku składa się z:
2 główek czosnku,
5 łyżeczek miodu,
3 cytryn i 
szklanki ciepłej przegotowanej wody.
Wykonanie: Wyciskamy sok z cytryny, czosnek przeciskamy przez praskę. Wszystko mieszamy z miodem i wodą. Odstawiamy na 24h, przecedzamy, przelewamy do szklanej butelki i mamy syrop:) Podajemy profilaktycznie raz dziennie po jednej łyżeczce. Nadmienię, że syrop ten polecany jest na słabą odporność organizmu, na infekcję, przeziębienie, grypę oraz na choroby górnych dróg oddechowych.

Mój syrop z cebuli:
Do tego używam trzech cebul i 2 łyżeczek miodu (czasami można wziąć cukier, ale ja się tego wystrzegam). Cebulę drobno siekam i zalewam miodem. Odstawiam na 24h, następnie przecedzam i przelewam do zamykanego pojemnika. Pojemnik z syropem przechowuję w lodówce i można to robić nawet do dwóch tygodni. 

Najdłużej miałam syrop w lodówce półtora tygodnia i się nie zepsuł (tylko skończył). Syrop z cebuli polecam na przeziębienie. Kiedyś w Himalajach przy bardzo zimnym wietrze i niskich temperaturach syrop z cebuli uratował mi życie:)))) dlatego polecam:)



Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

piątek, 10 października 2014

Schab pieczony ze śliwką - bez przepisu:)

Od samego początku zawsze wszystko staram się robić z Tomkiem. Chcę, by uczestniczył w życiu rodziny, by się wszystkiego uczył i by nic nie było mu obce. Ma to swoje dobre i złe strony. Oczywiście wspaniale, że dziecko się uczy, że chce poznawać świat i chętnie robi to, co proponują mu rodzice. Natomiast nieciekawe jest już to, że obecnie nie można zrobić często najprostszej rzeczy bez Tomka, który domaga się bycia pomocnikiem. To cudowna sprawa, że dziecko "garnie" się do pracy i pomagania. Robi się jednak mało przyjemnie, gdy mamy mało czasu a musimy załatwić jeszcze tysiące różnych sprawunków i wolelibyśmy coś zrobić samemu, by przyśpieszyć nieco wykonywanie planu dnia:) No tak...
Przyznam, że pomimo wszystko staram się tak układać prace w domu, by Tomek uczestniczył w niej czynnie. W końcu jestem na macierzyńskim, a to czas dla dzieci, więc nigdzie mi się nie śpieszy i zawsze sobie powtarzam: "Mam czas". 
Liczę, że moje działania w przyszłości przyniosą wspaniałe efekty!:)

Tymczasem przedwczoraj przygotowywałam z Tomkiem schab ze śliwką w ziołach. Schab wyszedł wspaniały, a w tym wszystkim mój syn znów mnie zaskoczył. Był bardzo odważny i zachowywał się, jak prawdziwy kucharz. Żałuję, że od początku nie robiłam zdjęć, by uwietrznić zaangażowanie Tomka. 
Poniżej krótka zajawka pracy Tomka.

Tu schab jest już umyty i w środku ma włożone suszone śliwki - to robiła mama:) Tymczasem Tomek naciera schab solą.

Tym razem Tomak naciera schab wcześniej przygotowanym odpowiednim sosem.

Tu jesteśmy już po nacieraniu schabu ziołami. Schab został szczelnie owinięty folią aluminiową, a następnie włożony do naczynia żaroodpornego. Tomek żegna się, bo to już koniec. Schab idzie do lodówki na całą noc.

Następnego dnia schab został upieczony. Tu świeżo upieczony, zaraz po wyciągnięciu z piekarnika.


A dzisiaj byłam na bazarku i zrobiłam sobie niespodziankę, bo kupiłam od starszego rolnika mleko prosto od krowy!! Tak, tak - zaraz odezwą się przeciwnicy takiego mleka, z moim mężem na czele. Ponoć, to nie zdrowe i nie powinniśmy tak kupować, bo może krowa była chora, mleko nie ma badań  ble, ble ble itd. Jakoś się tym nie przejmowałam przy zakupie, bo jak widzę, że do Pana jest kilometrowa kolejka, to chyba o czymś świadczy? Pan ów przyjeżdża na ten bazar spod Warszawy już od przeszło 11 lat i stałe bywalczynie bazarowego dnia dobrze go znają. No więc zawierzyłam stałym bywalczyniom i kupiłam litr mleka krowiego. 
Kiedyś uwielbiałam krowie mleko i jeszcze przed pierwszą ciążą piłam w ogóle mleko litrami, a jak się udało gdzieś zakupić to także świeże. Jednak w ciąży i podczas karmienia nie zaleca się picia mleka krowiego, ze względu na to, że może powodować alergie. Dlatego przerwałam picie mleka.

A że ja już praktycznie kończę z karmieniem Kariny, to już mogę sobie pozwolić na małe co nie co. Do mleka zakupiłam miód z malin. Pierwszy raz takie cudo kupiłam, bo zazwyczaj w sklepach są miody akacjowe lub wielokwiatowe.

Po przyjściu do domu, najsampierw sprawdziłam, co kupiłam. I co się okazuje - miód malinowy oprócz tego, że jest oryginalny i mało spotykany, wzmacnia układ odpornościowy, odżywia i regeneruje organizm, a także wspomaga pracę serca. Ma działanie napotne i przeciwgorączkowe, a poza tym ma zastosowanie w schorzeniach miażdżycowych. Stosuje się go w przeziębieniach oraz w schorzeniach górnych dróg oddechowych. 
I co zrobiłam dalej?

Przegotowałam kubek mleka, wlałam do niego dwie łyżeczki miodu i ze smakiem wypiłam. Już nie potrzebowałam śniadania, taki był syty ten mój dawno nie spożywany napój.

A tak a pro po miodu - dobrze jest co rano pić wodę z sokiem z wyciśniętej połówki cytryny i łyżką miodu. Ciekawe, czy dużo osób tak pije?

Mój miód malinowy a obok kubek z przegotowanym prawdziwym mlekiem:)





Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

niedziela, 5 października 2014

Nasz ostatni tydzień - szpital, żłobek i nowe zabawki Tomka

Miniony tydzień był całkowicie zwariowany i przeleciał mi jeszcze szybciej niż zwykle.

SZPITAL
W końcu zdecydowałam się na operację usunięcia żylaków. Po drugiej ciąży ból żylaków nasilił się, a i nogi, zwłaszcza jedna nie wyglądały estetycznie. Dlatego też w maju postarałam się o stosowne skierowania i odwiedziłam kilku lekarzy usuwających żylaki. Wybrałam jedną z klinik warszawskich, gdzie te zabiegi wykonują na NFZ i do tego stosują laser. Dzięki temu ma być mniej cięć na nodze, a te które będą, to jakoś mało widoczne. 
Kolejka nie była aż tak długa, bo około 3 miesięcy, a opinie o lekarzu, do którego trafiłam były bardzo dobre. Operację miałam w piątek. 
Przez trzy tygodnie będę nosić bandaż elastyczny na nodze. Na razie jestem przed pierwszą zmianą opatrunku i jestem trochę przerażona tym, co mogę zobaczyć. Na szczęście strach ma wielkie oczy, więc może nie będzie tak źle, jak myślę:) Po operacji przez trzy najbliższe tygodnie muszę się bardzo oszczędzać, ale nie powinnam leżeć. To dobrze, bo nie wyobrażam sobie, że leżę i dziećmi nie ma się kto opiekować. Hmmm wówczas nie zdecydowałabym się na zabieg:(

Po zabiegu odpoczywam na łóżku.

ŻŁOBEK
Tymczasem Tomek w żłobku jest już bardzo dobrze oswojony. Bardzo chętnie wchodzi do żłobka i na salę, chętnie już je potrawy i także czasami zostawiam go na drzemkę. Przebywa w nim od 4 do 7 h. Tym jego pobytem w żłobku to chyba ja się najbardziej przejmuję, a rzeczywistość jest inna, a mianowicie taka, że dziecku potrzebna jest czasami zmiana otoczenia i kontakt z dziećmi. 

Poza tym zawsze, gdy idę po Tomka, czytam ogłoszenia i różne informacje z tablicy ogłoszeń. Podoba mi się to, że na tablicy są zamieszczane prace dzieci, różne ważne punkty dotyczące wychowania, wskazówki i sugestie dla rodziców.

Z tablicy ogłoszeń w żłobku...

Z tablicy ogłoszeń w żłobku...

Z tablicy ogłoszeń w żłobku...

Z tablicy ogłoszeń w żłobku - prace dzieci


Pomimo, że Tomek już w żłobku je, to nadal przychodzę po niego z kanapkami i "wcina" co najmniej dwie. Nawet Pani była ostatnio zdziwiona, że jeszcze je kanapkę, bo zjadł cały obiad. Przy tym nie powiem, dobrze się bawimy. Tomek zawsze pokazuje mi toaletę dla dzieci i szafki i schody i salę. Bardzo to lubi. Tak sobie myślę, że skoro tak chętnie wszystko pokazuje i się uśmiecha i sam wchodzi do żłobka oraz sam chce z niego wychodzić, to raczej oznacza, że dziecko jest szczęśliwe:)))

Przy odbiorze Tomka ze żłobka - uśmiech od ucha do ucha:)


Po żłobku Tomek się dożywia kanapkami. 


ZABAWKI
Zakupiłam ostatnio kilka książek dla Tomka, o których na pewno napiszę i tymi książkami, ku mojemu zdumieniu Tomek jest zachwycony. Nie myślałam, że takie książki i historie zainteresują moje dziecko. Hmmm... pewnie jeszcze wiele razy będę zaskoczona moim synkiem w swoim życiu. Bardzo podoba mi się, gdy Tomek chce pokazać Karinie, co w każdej książce jest i zachowuje się tak, jak mama lub tata, którzy mu książkę czytają. Także uwielbiam, gdy weźmie jakąś zabawkę i chce nauczyć Karinę posługiwać się tą zabawką. To takie słodkie i trochę śmieszne.

Tomutek czyta książkę Karince.

Tomek upodobał sobie też ostatnio moją starą gitarę. A ja mam cichą nadzieję, że może będzie miał lepszy słuch ode mnie i może będzie lepiej ode mnie grał. To takie marzenia rodzica:) Oczywiście do niczego nie będę go zmuszać, bo może to odnieść skutek odwrotny, a nie o to mi chodzi.

Nasz kochany gitarowy Grajek

Zakupiłam w zeszłym tygodniu na allegro tablicę z magnesami do pisania dla dzieci. Kosztowała parę złoty i jak się okazało, to po książce - najulubieńsza zabawka Tomka. Możemy nad tym siedzieć godzinę we trójkę i się bawić. Śmiechu jest cała kupa, no i najważniejsze, Karina już to powoli rozumie i także się bawi:) 

Nowa ulubiona zabawka Tomka - tablica magnesowa do pisania.

Systematycznie chodzimy na spacery i jestem zdziwiona po raz wtóry, jak dziecko odbiera różne zjawiska. Tomek jest zachwycony spadającymi liśćmi z drzew, a także ich kolorystyką. Spacerując spędzamy po kilkadziesiąt minut przy drzewach liściastych i mama po raz enty opowiada, co robią liście, dlaczego spadają i jakie przybierają kolory i dlaczego. Do tego spadające kasztany, żołędzie, szyszki to wszystko tak mocno ekscytuje Tomka, że sama zaczynam reagować, jakbym po raz pierwszy widziała jesień. Hmmm... to ta piękniejsza strona macierzyństwa...

Na poobiednim spacerku z dziećmi

 
Tomek dostrzega kolory jesieni i czerwone listki bardzo mu się podobają:)



Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.