środa, 31 grudnia 2014

Jeszcze troszkę o Świętach... i krótkie ostatnie podsumowanie

My po Wigilii i po rozpakowaniu prezentów:) Mam na sobie i ja i mój mąż koszulki ze zdjęciem naszego Tomutka. Rewelacyjny prezent od Gwiazdora:)

Święta jak zwykle bardzo szybko minęły. Trochę mi żal i trochę się cieszę...
W Święta byliśmy w domu. Nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, nie chcieliśmy męczyć się w drodze z dziećmi. Po ostatniej naszej podróży jeszcze przez następne dwa lata nigdzie się nie wybierzemy. Chyba staliśmy się wygodni, a może po prostu nie chcemy męczyć i dzieci i siebie. Przyznam, że czas przygotowań do Świąt, same święta i okres poświąteczny bardzo mnie zmęczyły. Byłam cały czas na chodzie, a do tego dzieci zaczęły nam chorować i pomijając choroby - dzieci wymagają w tym okresie swojego życia stałej uwagi i skupienia na sobie.
Podczas Świąt było u nas kilkoro gości, więc mieliśmy także dość towarzyski ten czas i może to także przyczyniło się do mojego zmęczenia, ale to nic, bo podsumowując wszystkie dni, to był cudowny okres:)

Nie będę Wam pisać, co jedliśmy i co dostaliśmy w prezencie na Święta, ale za to napiszę Wam śmieszną historyjkę. Otóż co roku na Święta wysyłałam kartki do znajomych, do rodziny i do przyjaciół. Bardzo lubię tą tradycję i zawsze sobie mówiłam, że będę ją kultywować. Co roku na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem wysyłałam około 40 kartek. Jednak mało kto mi odpisywał i mało kto odwzajemnił się choćby małą karteczką. W tym roku nie wysłałam tylu kartek, a tych kilka co wysłałam to niestety na ostatnią chwilę. Jakież było moje zdziwienie, gdy na kilka dni przed Świętami zaczęły do nas przychodzić kartki. Ostatecznie otrzymaliśmy 18 kartek! Większość wisi na lodówce, co widać na zdjęciu poniżej. Ba, kartki nadal przychodzą, więc jaki z tego morał?
- sama nie wiem, może Wy macie pomysł?

Jedno jest pewne,bardzo mnie to ucieszyło, bo przypomniało mi to po raz kolejny w tym roku - moje dzieciństwo. Gdy byłam małm moja babcia i mama każdego roku wysyłały do rodziny kartki i każdego roku otrzymywaliśmy wiele kartek od bliskich. To taki piękny zwyczaj ...



Święta obchodzone we własnej rodzinie także smakują inaczej i całkiem inaczej człowiek się angażuje. To niesamowite, jak się wszystko zmienia wraz z założeniem rodziny. Czas Bożego Narodzenia skłonił mnie także do wielu refleksji na temat mijającego roku.

Niewątpliwie był to dla mnie dobry i znaczący rok z kilku powodów, z którymi chętnie się z Wami podzielę:
  • urodziłam zdrową córeczkę, 
  • skończyłam 40 lat, 
  • poznałam wiele osób także przez bloga, z którymi piszę do tej pory, 
  • mam nadzieję, że kilku osobom pomogłam (tu także dzięki blogowi). W związku z tym myślę też o założeniu fundacji, która pomagałaby kobietom-matkom.
  • skończyłam kilka kursów, które mam nadzieję zaowocują w przyszłości i dadzą mi nowe cenne umiejętności,
  • poza kursami sama nauczyłam się kilku cennych rzeczy, jak np. tapicerowanie, nakładanie lakieru hybrydowego na paznokcie, profesjonalnego pedikiuru i manikiuru, 
  • w ZOO byłam z dziećmi więcej razy, niż sama w całym swoim życiu,
  • poznałam wiele atrakcyjnych zabaw i gier dla dzieci, które pozwalają mi pięknie z nimi współpracować. Hmm... może kiedyś będę niańką?:)
  • przeczytałam kilka książek na temat dzieci, dzięki czemu lepiej je rozumiem i staram się je wychować tak, by były dobrymi ludźmi w przyszłości,
  • nauczyłam się zdecydowanie lepiej gotować,
  • wygrałam dwie sprawy w ZUS,
  • znacznie przyczyniłam się do zintegrowania sąsiadów i ich dzieci, dzięki temu teraz jesteśmy niemalże, jak jedna wielka rodzina:) i czujemy się, jakbyśmy mieszkali na wsi, gdzie wszyscy się znają,
  • przeżyłam żłobek Tomka, więc może pójście do pracy też jakoś "ogarnę":),
  • lepiej radzę sobie już z buntem dwulatka i mam nawet swoje sposoby, by tłumić różne złe emocje w Tomku i wyzwalać je w inny sposób,
  • wreszcie zdecydowałam się na operację żylaków!,
  • polubiłam basen.
  • schudłam tyle, ile planowałam,
  • założyłam bloga modowego, o czym myślałam już od dłuższego czasu. Ciągle tylko to przekładałam, aż w końcu powiedziałam sobie nie - teraz i już!:). Rozkręcanie go zajmie mi trochę czasu, ale to nic najważniejsze, że już zaczęłam.
Ciekawe, jak Wy oceniacie Wasz miniony Rok:)?


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

Rodzina na zdjęciach w 2014 i częściowo 2013 - podsumowania:)

Wspominałam w którymś poście, że będę się starała robić więcej zdjęć całej rodzinie. Starałam się i nawet częściowo się udało, bo praktycznie w każdym miesiącu mamy jakieś zdjęcie zrobione wspólnie. Czasami to jest tylko przysłowiowe selfi, ale co z tego, ważne, że jesteśmy na nim razem.

Poniżej zdjęcia z bloga, na których jesteśmy w komplecie:)

2013



2014








Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

niedziela, 28 grudnia 2014

A jednak nadeszła do nas upragniona zima...

...przyszła do nas w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i z 5-10 stopni zrobiło się od razu -2. Tak swoją drogą to dziwnie, gdy człowiek kładzie się jednego dnia, na dworze jest 7 stopni, pada sobie deszcze i wieje jakiś wietrzyk, a budzi się rano i widzi śnieg, termometr pokazuje -2 i do tego na zewnątrz jest zimny wiatr. Nasza polska pogoda zdaje się być z roku na rok coraz bardziej dziwniejsza.
No nic,  najważniejsze, że śnieg do nas przyszedł i jeszcze do tego zahaczył o Święta. To ważne dla dzieci, bo śnieg podkreśla te święta w sposób szczególny. Tomek bardzo się ucieszył, gdy zobaczył przez okno śnieg na dworze. Skakał, biegał od okna do okna, pokazywał wszystkim domownikom, że na dworze jest biało. Gdy tylko rzuciłam hasło, że idziemy na spacer, to pierwszy rwał się do ubierania. To kolejny przykład na to, jak dzieci nas zmieniają i jak zmieniają nasze obojętne podejście do wielu spraw w życiu, które nam najnormalniej spowszedniały.
Kto z nas cieszy się gdy na dworze widzi śnieg? Kto z nas cieszy się gdy pada deszcze? Albo spadają liście z drzew? No właśnie, dzieci cieszą się z tego wszystkiego spontanicznie, szczerze i chcą w tym wszystkim od razu uczestniczyć. Dzieci są do bólu szczere, zaangażowane, podekscytowane i chętne do wychodzenia na spacer. To właśnie kocham w moim synku, który jest bardzo żywiołowy.

Spacer po dwóch dniach świątecznego leniuchowania to świetna odskocznia dla każdego, więc i Tomek i ja mieliśmy ubaw. Mój mąż musiał zostać w domu, bo Karinka ma jakiś nieciekawy kaszel, więc nie chcieliśmy jej dodatkowo narażać na dodatkowe gardłowe atrakcje.

Obowiązkowo sprawdzamy, czy na drzewach zachowała się żywica, która była tu już przed śniegiem:)

Co się stanie z listkami i łodyżkami znajdującymi się teraz pod śniegiem? - oto jest pytanie:)

...i ile wody się nazbierało

...ciekawe, czy robaczku jeszcze tu są?



Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

środa, 24 grudnia 2014

Święta!

Karinka - Świątecznie


Wszystkim moim czytelnikom, tym przypadkowym i tym stałym życzę spokojnych, radosnych, rodzinnych i udanych Świąt Bożego Narodzenia. Cieszmy się z tego, co mamy i do czego doszliśmy, a przede wszystkim naszymi rodzinami.

W Nowym Roku życzę Wam zdrowia,  cierpliwości do dzieci, wyrozumiałości do współmałżonka, konsekwacji w realizowaniu własnych planów i spełnianiu własnych marzeń nawet małymi kroczkami. Niech ten Nowy Rok da Wam nowe możliwości i odwagę, by je w pełni wykorzystać.

Serdecznie pozdrawiam

Kamila

Karinka ze swoim sąsiadem Ernestem podczas śiątecznej zabawy:)


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

wtorek, 23 grudnia 2014

Ubieranie choinki nocną porą

W weekend ubierałam z Tomkiem choinkę. W związku z tym, że tego dnia byliśmy na "klatkowej" Wigilii, choinkę ubieraliśmy około 22:00:) No cóż Tomek w weekend chodzi później spać. Nawet mąż przysnął na sofie podczas przyglądania się naszej zabawie.
A zabawa była rewelacyjna!! Gdyby nie dzieci nie chciałoby mi się ubierać jakiejś tam nudnej choinki, ale z Tomkiem ten wieczór nabrał większego znaczenia. Przypomniałam sobie szczęśliwe lata dzieciństwa, gdy razem z babcią i siostrami ubierałyśmy choinkę. Mieliśmy przy tym ogromny ubaw. Babcia opowiadała różne historie, z niektórymi się powtarzała, ale to nic. Nam to nie przeszkadzało, bo babcia wspaniale opowiadała. Opowiadaliśmy sobie różne anegdoty i snuliśmy plany na przyszłość. Planowaliśmy przy tym także wigilię. Z Wigiliami bywało różnie, ale nie chcę wspominać tego, co nie zawsze było miłe i przyjemne. 

Tomek podczas ubierania choinki czerpał radość z każdej powieszonej bąbki i zabawki. Pokazywał mi miejsca, gdzie brakuje czegoś i należy powiesić coś jeszcze. Angażował się także do wieszania światełek oraz łańcuchów i przede wszystkim cały czas wszystko bardzo emocjonalnie przeżywał. Gdy już skończyliśmy zbliżała się 23.30 i to nic, ze tak długo w tym roku ubieraliśmy choinkę. Ważne jest, że taka czynność może człowiekowi dać tyle radości i szczęścia, że nie da się tego ubrać w słowa. 
Na końcu usiedliśmy na bujanym fotelu przed choinką, włączyłam zbiór kolęd i tak się bujaliśmy. Tomek usnął, a ja czułam wzbierające się we mnie hormony szczęścia - moje kochane endorfiny:).
W takich chwilach rozumiem doskonale kobiety, które mówią, że macierzyństwo odmieniło ich życie, bo moje także odmieniło...

To nasza bajkowa choinka:)

Tomek podczas ubierania choinki:)



Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Mama i Tata na basenie z dziećmi

Gdy byłam małą dziewczynką, nie cierpiałam chodzić na basen. Nie lubiłam pływać, zresztą nie umiałam dobrze pływać. Nie przepadałam za jeziorami, morzami i innymi miejscami, gdzie można latem pływać. Od wody zdecydowanie wolałam góry i właściwie zostało mi to do tej pory.
Co z tego? - skoro dla dzieci jesteśmy w stanie do wszelkich poświęceń:)))
Obecnie UWIELBIAM basen!!!!, ale pod warunkiem, że jedziemy razem z dziećmi:)
Radość dzieci z pływania i doświadczania wody jest tak ogromna, że zaraża nawet nas samych, starych rodziców, którzy mają swoje przyzwyczajenia. Mój mąż uwielbia pływać, więc tylko ja jestem jakimś dziwolongiem w tej rodzinie:))))))

Tymczasem jesteśmy co niedzielę na zajęciach dla noworodków, to Mąż i Karinka. W tym samym czasie ja z Tomutkiem szalejemy w jacuzzi, zjeżdżamy z wysokości około 3- go piętra rurą do wody i bawimy się bąbelkami w małym basenie. Jest rewelacyjnie! Tomek jest przeszczęśliwy, Karinka także non stop uśmiechnięta. 

Zdecydowaliśmy, że ponownie po około 1,5 rocznej przerwie będziemy uczęszczać na basen, bo Tomek zaczął się bać wody, a jednak wolelibyśmy, by uniknął doświadczeń mamusi (czyli moich). Chcielibyśmy, by nauczył się szybko pływać i był odważniejszy względem wody, by się z nią oswoił. 
Poza tym mam nadzieję, że systematyczny kontakt z wodą w miejscach publicznych może wpłynąć także na odporność dziecka, jego proporcjonalny rozwój, fizyczną sprawność i rozwój emocjonalny. Pojawia się tutaj także aspekt kontaktu z ludźmi, z dziećmi oraz obycie w różnych sytuacjach życiowych. Pływanie to także dodatkowy ruch i sport, a ważne, by dzieci uczyły się aktywnego spędzania czasu od dzieciństwa.
Poniżej sprawozdanie fotograficzne z naszego niedzielnego pobytu na basenie.

Rodzinka w komplecie - znalazł się ktoś, kto nam razem zrobił zdjęcie:)

Dzieci z tatusiem w jacuzzi:)

...i mamusia:)

Karinka z tatusiem podczas zajęć:)

Tomutek szykuje się do startu...

Ciekawe zdjęcie, chłopaki na schodach a dziewczyny w lustrze:)

Karinka w trakcie zajęć:)

A tu krótki film z zajęć:)


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

sobota, 13 grudnia 2014

Szczęśliwa Matka Żłobkowicza

Tomek podczas zabawy z Kariną. Tu należy mieć ich cały czas na oku.

W minionym tygodniu po raz pierwszy doświadczyłam niesamowitego szczęścia, które rozpierało mi wszystkie wnętrzności. Otóż mój Tomek był chwalony przez "Ciocię" ze żłobka. Nasłuchałam się tylu superlatyw, że nie wiedziałam co powiedzieć, a Tomka jak bym mogła, to bym schrupała ze szczęścia.
Okazuje się, że mój synek Tomek jest w żłobku bardzo grzeczny, wszystkie posiłki spożywa sam, sam zakłada i ściąga buciki, sam zakłada i ściąga kurtkę, jest bardzo spokojny i grzecznie się bawi, słucha grzecznie bajek i piosenek, wykonuje wszystkie polecenia, siada na nocnik, robi siusiu i w ogóle to dziecko anioł.
Wszystko wydaje się być piękne i cudowne. Pytanie, dlaczego Tomutek w domu jest skrajnie inny??? Czy to jest tak, że dziecko jest grzeczne w żłobku, a gdzieś i tak musi się wyszaleć? Gdzieś musi pozbyć się tej niesamowicie skumulowanej energii i wybiera jednak dom?

Co do chwalenia synka, to przyznaję, ze jest to bardzo miłe, gdy ktoś obcy chwali nasze dziecko. W życiu nie myślałam, że można się tak czuć, że może nas rozpierać taka duma i radość. Śmieszne to, ale jednak prawdziwe. Cieszę się, że mam dzieci  cieszę się, że są takie żywiołowe i mają w sobie tyle energii. Przez to i my mamy inne inne życie. Tak przyznaję, że czasami marzę o spokoju i o tym, by się wyspać, ale w gruncie rzeczy to jest jakiś nieznaczny szczegół.

A co do żłobka, to na razie bardzo sobie z mężem chwalimy to, że zdecydowaliśmy się posłać tam naszego synka. Oprócz tego, że Tomek ma kontakt z dziećmi to przede wszystkim dużo się uczy i dzięki niemu także ja. Gdy na przykład dzieci uczą się piosenki, to Tomek przychodzi do domku i ją nuci i coś pokazuje. Wówczas ja pytam Panią, co nowego dzieci poznały i dowiaduję się, że np. piosenkę "Koła autobusu kręcą się". I co robi mama, czyli ja? - znajduje piosenkę na youtube i już ją śpiewamy razem w domu:) A piosenka poniżej:




Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

Mój nowy, drugi, inny blog:) - zapraszam

U mnie bardzo dużo się ostatnio dzieje i mam nadzieję, że będę miała jeszcze wiele okazji, by Wam pisać o wszystkim. 
Tymczasem otworzyłam nowego bloga, tzn. drugiego, innego, który jest związany z modą. Będzie traktował o modzie, czyli o mojej pasji rozumianej oczywiście z mojej perspektywy. 
Tak, tak, to blog modowy, na który wszystkich serdecznie zapraszam:) Jaki będzie dokładnie, jeszcze nie wiem, ale na pewno wypróbuję wszystkie możliwe techniki i style, jakie mi obecnie przychodzą do głowy i mam nadzieję, że nie będę żałować.
Życzcie mi szczęścia.


Aha - jestem otwarta na sugestie, propozycje i krytykę:)





Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

piątek, 5 grudnia 2014

Odwiedziny w IKEA:)

W poprzedni weekend odwiedziłam sklep Ikea, a że lubię zabierać ze sobą wszędzie Tomka, to i tym razem go zabrałam. Tymbardziej, że mieliśmy dobry transport tam i spowrotem.
Wiele moich znajomych unika brania dzieci na zakupy do podobnych sklepów i doskonale to rozumiem. Pomimo to chcę, by dziecko poznawało życie także i w tym aspekcie, tzn. robienia zakupów. Nie unikam zabierania Tomka i do sklepów z zabawkami, do supermarketów itp. Chcę go uczyć, że to jest wpisane w naszą codzienność i mam takie życzenie, by nie krzyczał, gdy mama lub tata nie będą chcieli mu czego kupić. Jak do tej pory, pomimo różnych problemów, tego problemu jeszcze nie mamy i obyśmy go nie doświadczyli. Może właśnie pomogą nam w tym wycieczki do sklepów? 

Tymczasem, gdy wybieram się gdzieś z Tomkiem na zakupy, zawsze pakuję kanapkę, owoce i wodę. Niekiedy mam jeszcze jakąś książkę lub zabawkę, by w razie czego go zainteresować. Ciekawe, czy wszyscy tak robią? Czy ja aby nie przesadzam...
Wiem, że domową kanapkę zawsze zje i za owocami zazwyczaj przepada, a że pobyt w takich sklepach to murowane 2 lub więcej godzin, to jak nie patrzeć, zawsze jest to termin któregoś posiłku. W takiej sytuacji, wolę znany posiłek domowy, niż nieznany marketowy.

Podczas zakupów z dzieckiem w supermarkecie na pewno musimy bardzo na niego uważać, by nam nie zginęło. Sklepy wielkopowierzchniowe są ogromne i posiadają dużo różnych zakamarków, gdzie dziecko może chcieć się schować. Dodatkowo nigdy nie wiadomo, czy wszyscy klienci to klienci sklepu i jakie mają zamiary. Jestem na tym punkcie nieco przeczulona, bo wiele razy słyszy się o porwaniach lub zaginięciach bez wieści dzieci. Tego bym nie przeżyła, dlatego w podobnych sklepach jestem cieniem Tomka i nie odstępuję go na krok:)

A poniżej kilka zdjęć z komórki po odwiedzinach w Ikea. Tomkowi wycieczka podobała się bardzo i czuł się tam fantastycznie:) Spójrzcie sami:)

Łóżka piętrowe to był hit nie do pobicia...

Gdyby nie Ekspedient z Ikea, to nie wiem, czy byśmy stamtąd tak szybko wyszli:) Tomek bawił się fantastycznie:)

Tomkowi bardzo podobały się także pokoiki dziecięce.

...a zwłaszcza ten z kuchnią:)

Tomek uwielbia wszelakie szuflady:)

To była dla Tomka nowość - bujane krzesełko:)

...i bawił się świetnie!:)

Każda lampka została przez Tomka sprawdzona:)

Z ciocią musieli przejrzeć i sprawdzić każdą wystawioną zabawkę:)

Kolejka była rewelacyjna i ostatecznie ją zakupiliśmy:)

Przy zastawach stołowych wolałam się nie zatrzymywać na dłużej, by sobie nie psuć miłego popołudnia:)



Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

wtorek, 2 grudnia 2014

„nieJADEK – czyli kto? O diecie małego/mojego dziecka”

W poprzednim tygodniu miałam okazję wziąć udział w warsztatach: „nieJADEK – czyli kto? O diecie małego dziecka” organizowanych dla mam ze żłobka, do którego uczęszcza Tomutek.

Były one skierowane do rodziców, którzy:
  • martwią się, bo ich dziecko je za mało,
  • chcą wiedzieć, jak powinien wyglądać prawidłowy posiłek małego dziecka,
  • zastanawiają się, jak pomóc maluchowi w przełamaniu niechęci do jedzenia,
  • chcą dowiedzieć się, dlaczego dziecku czasami zmniejsza się apetyt,
  • i są zainteresowani tym, jak prawidłowo kształtować nawyki żywieniowe u dziecka.

Gdy przeczytałam zaproszenie na warsztaty to zakwalifikowałam się sama do mam, których dotyczą wszystkie punkty przedstawione w mailu, czyli te powyżej. Oczywiście szybko zapisałam się na pasujący termin. Jakie było moje zdziwienie, gdy już podczas warsztatów uświadomiłam sobie, że moje dziecko wcale nie jest "niejadkiem", a wręcz przeciwnie. Znakomicie je i nawet pokuszę się o stwierdzenie, że jest bardzo dobrze odżywiane. No może z małymi wyjątkami...

Mój Tomutek podczas spaceru. Zawsze mamy ze sobą kanapkę, owoc, coś do picia. 

Spotkanie było prowadzone przez Panie Psycholożki i dało mi dużo do myślenia i przede wszystkim inaczej spojrzałam na mojego małego chłopczyka.

Poniżej najważniejsze informacje z warsztatów.

Przedstawiono nam Piramidę zdrowego żywienia  wg Instytutu żywności i żywienia i
podkreślono tu dodatkowo kilka ważnych elementów, a mianowicie:
  • dzieci do trzeciego roku życia nie powinny spożywać słodyczy i albo w ogóle ich nie dajemy, albo ograniczamy,
  • bez względu na porę roku ważny jest dla dziecka ruch, sport i aktywne spędzanie czasu - dla dzieci do 3 roku życia to minimum 60 minut w ciągu dnia
  • produkty zbożowe powinno się spożywać 4-5 razy dziennie,
  • warzywa 5-5 razy dziennie - w ramach głównych posiłków oraz podjadania,
  • owoce 3-5 razy dziennie - w ramach głównych posiłków oraz podjadania,
  • mleko i przetwory mleczne 3-4 razy dziennie,
  • ryby, drób, chude mięso, tłuszcze roślinne 1-2 razy dziennie - tłuszcze powinny stanowić dodatek do dań,
  • dzieci powinny pić bardzo dużo płynów, np.: wody soków niesłodzonych, herbatek i soków warzywnych, tj. około 6 szklanek.




Kolejna bardzo ważna informacja dla mnie to przykładowe wielkości porcji, np. jedna porcja to:
  • Produkty mleczne: 1 szklanka mleka płynnego spożywczego o zawartości 2-3,2% tłuszczu lub 1 szklanka mleka modyfikowanego typu Junior lub 1/2szklanki jogurtu, kefiru, maślanki lub 2 łyżeczki twarożku lub białego sera,
  • Produkty białkowe: plaster pieczonego schabu, ryby lub 1/2 piersi z kurczaka, 1/2 jajka lub 1 plasterek chudej wędliny,
  • Produkty zbożowe: 1/2 bułki pszennej lub 1 kromka chleba jasnego, 1/2 bułki pełnoziarnistej lub 1 kromka chleba razowego, 1/2 szklanki płatków zbożowych, 2-3 łyżki gotowanej kaszy gryczanej, makaronu lub ryżu, 1 naleśnik, 1 placuszek, 1 kawałek ciasta drożdżowego lub biszkoptu,
  • Warzywa żółte: 5 fasolek szparagowych, 2 łyżki kukurydzy,
  • Warzywa pomarańczowe: 2 łyżki startej marchewki, gotowanej dyni,
  • Warzywa białe: 1 ziemniak, 1/2 szklanki białej kapusty kwaszonej, szklanka gotowanej cukinii, kalafiora, 
  • Warzywa czerwone: 1 mały pomidor, 1/2 małej papryki, 1-2 łyżki gotowanych buraczków, 1-2 gotowanej czerwonej kapusty,
  • Owoce: jabłko, gruszka, 3 morele, mała brzoskwinia, 1/2 banana, 1/2 szklanki porzeczek, jagód, 1/2 szklanki malin, 1/2 szklanki soku ze świeżych owoców,
  • Tłuszcze: 1 łyżeczka oliwy z oliwek, oleju rzepakowego, 1 łyżeczka masła.

Jaka zatem powinna być dieta dziecka? :
  • UROZMAICONA - pod względem doboru produktów spożywczych,
  • UREGULOWANA - pod względem częstości i pory spożywania posiłków,
  • UMIARKOWANA - z dostosowaną wielkością porcji posiłków do wieku i potrzeb dziecka,
  • Z UNIKANIEM - nadmiaru cukru, soli oraz substancji dodatkowych (np. barwniki, konserwanty),
  • Z UŚMIECHEM - towarzyszącego przy posiłkach rodzica.


Jak powinien wyglądać posiłek dziecka?:

ŚNIADANIE: 
  • 2 porcje produktów białkowych, 1 porcja produktów zbożowych, 1 porcja warzyw i 1 porcja owoców
DRUGIE ŚNIADANIE: 
  • 1 porcja warzyw/owoców, 1 porcja produktów zbożowych, 1 porcja produktów białkowych
OBIAD: 
  • 1 porcja produktów zbożowych, 1 porcja produktów białkowych, 1 porcja owoców, 2 porcje warzyw
PODWIECZOREK: 
  • 1 porcja produktów zbożowych/białkowych, 1 porcja warzyw/owoców
KOLACJA: 
  • 1 porcja produktów zbożowych, 1 porcja produktów białkowych, 1 porcja warzyw/owoców

Jaka powinna być ilość posiłków?
  • 4-5 posiłków, w tym 3 podstawowe i 1-2 uzupełniające

Jakie jest zapotrzebowanie na składniki pokarmowe u dzieci 1-3 latka?

  • 83 kcal/kg - na miesiąc. WĘGLOWODANY - to podstawa żywienia dziecka. Ich źródłem są produkty zbożowe, najlepiej z pełnego przemiału: pieczywo razowe i mieszane, Kasze, ryż i makarony. Zapotrzebowanie 55-60%,
  • białko nie mniej nić 1g/kg - na miesiąc. BIAŁKO - pełni rolę budulcową, zapewnia prawidłowy przebieg procesów przemiany materii i regulację ważnych czynności życiowych. Zapotrzebowanie nie mniej niż 1g/kg na miesiąc,
  • tłuszcz - 30-40%. TŁUSZCZE dostarczają energii, pełnią funkcją budulcową, wpływają na stan skóry i włosów, dostarczają witamin A, D, E, K, są źródłem niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych. Zapotrzebowanie ok. 30-40 %,
  • PŁYNY - to najlepiej niskomineralizowana woda ok. 1300 ml,
  • BŁONNIK - reguluje pracę jelit i przeciwdziała zaparciom. Główne źródło to: produkty zbożowe, warzywa, nasiona roślin strączkowych i owoce - zwłaszcza suszone.
Na zakończenie przedstawiono nam apel Każdego Dziecka:
  1. Pamiętaj o moich potrzebach i o moim małym brzuszku.
  2. Lubię jeść o stałych porach. Potrzebuję porządku dnia i regularnych posiłków.
  3. Jestem tylko małym człowieczkiem: sam się nie upilnuję, a więc to Ty zadbaj o to, abym nie jadł pomiędzy posiłkami.
  4. Lubię bawić się smakiem, a kolorowe posiłki sprawiają mi dużo przyjemności - urozmaicają moją dietę i pozwalaj cieszyć się kolorami na talerzu.
  5. Pozwól mi zadecydować, co dziś zjem. Daj mi wybór.
  6. Nie zmuszaj mnie za wszelką cenę do posiłków, których nie lubię, za jakiś czas może sam o nie poproszę.
  7. Gdy jem sam, jest mi smutno. Pamiętaj o tym, że lubię, gdy przy stole jesteśmy razem.
  8. Nie oszukuj mnie, przemycając to, czego nie lubię, w innych potrawach.
  9. Lubię jeść samodzielnie - nie karm mnie. Może robię to trochę nieudolnie, ale dzięki temu uczę się samodzielności.
  10. Pozwól mi czasem przyrządzić posiłki - nic nie smakuje lepiej niż własnoręcznie przygotowana sałatka czy kanapki.
  11. Nie gotuj mi jednego obiadu na kilka dni - odgrzewany kilka razy traci sporo wartości odżywczych i przestaje być dla mnie atrakcyjny.
  12. Słodkie napoje, soki  przekąski między posiłkami zaspokajają mój apetyt, a nie mają żadnej wartości odżywczej.
Wiele z powyższych zasad wzięłam sobie do serca. Staram się też teraz patrzeć na moje dzieci, jak na ludzi z mniejszymi żołądkami i nie daję im do jedzenie dużych porcji, albo nie karmię po godzinie. Jak nie chcą jeść to trudno, może więcej zjedzą później. Ważne są dla mnie też porcje, bo jak się okazuje małe dziecko zje pół bułki z masełkiem, wędlinką i warzywami i jest to dla niego nie tylko jedna ale więcej porcji konkretnych składników. Ja często chciałam, by synek jednak zjadł całą bułeczkę, bo miałam wątpliwości, czy się najadł po zjedzeniu pół bułki.

No cóż, niby takie tam krótkie i niepozorne warsztaty, a bardzo dużo się dowiedziałam i w wielu kwestiach dotyczących odżywiania moich dzieci upewniłam się, że wszystko robię dobrze:). Także odświeżyłam swoje wiadomości dotyczące właściwej diety dla malucha. Bardzo się cieszę, że wzięłam udział w tych warsztatach i każdemu polecam podobne,  o ile ma możliwość tylko wziąć w takich udział.


*wszystkie informacje o diecie małego dziecka pochodzą z warsztatów, które miały miejsce w Publicznym Żłobku w Warszawie. "Piramida zdrowego żywienia dla dzieci" pochodzi ze strony IZŻ. Piramidę skopiowałam z IZŻ, bo ta, którą otrzymaliśmy na warsztatach była brzydka:( i nie chciałam jej tu umieszczać w takiej formie:)))



Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

sobota, 29 listopada 2014

Mój nowy - stary blog:))))


Oto moja nowa odsłona.
Od dawna nosiłam się z zamiarem zmiany kolorów i logo na blogu (autorka mojego logo to Irina TU:)))). 


Ciekawe, czy Wam się podoba???

Zostawcie krótki komentarz, co o tym myślicie...


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

piątek, 28 listopada 2014

ZUS - pisma, sprawy sądowe, spory, prawnicy - kilka ważnych faktów

Źródło: rig.katowice.pl/wspolpraca-z-zus-w-chorzowie/ekspert-zus-odpowiada

W związku z tym:
  • że pisałam wiele razy o moich perypetiach z ZUSem (TU i TU i TU) i obecnie wiele moich czytelniczek pisze do mnie przeróżne zapytania dotyczące ZUS, 
  • że wiele spośród Was spotyka sytuacja, kiedy ZUS odbiera Wam Wasze jedyne źródło utrzymania, jakim jest zasiłek macierzyński i stawia Was w bardzo trudnej sytuacji. To wszystko z powodu, że dostrzega jakieś nieprawidłowości w Waszych działaniach lub doszukuje się oszustwa, którego nie ma, 
  • że wiele spośród Was jest w swoisty sposób "zastraszona" przez Pracowników ZUS, którzy stosując wielokrotnie często swoją wykładnię prawa, bezprawnie i bez ponoszenia konsekwencji, pozbawiają wielu osób należnych zasiłków 
postaram się przedstawić kilka faktów dotyczących ZUSu. Chciałabym Wam dodać więcej pewności siebie w kontaktach z ZUSem, a także w sytuacji, gdy jednak trzeba iść do Sądu. Piszę poniżej, co można, co powinno się zrobić i o czym bezwzględnie należy pamiętać, jeżeli idziemy do Sądu i nie mamy prawnika, bo nas na to po prostu nie stać.


Kilka prawd o ZUS-ie w świetle Spraw Sądowych i nie tylko:

  1. Dlaczego ZUS odbiera nam zasiłki i kwestionuje nasze prawo do nich? Tu uważam, że powinniśmy być trochę wyrozumiali, gdyż w naszym Państwie nie każdy jest uczciwy i nie każdy postępuje zgodnie z zasadami prawa wobec ZUSu. Pracownicy ZUSu oczywiście to wiedzą i gdy skrupulatnie sprawdzają osoby pobierające różne zasiłki, bardzo często wykrywają różnego rodzaju oszustwa. Niestety czasami mają też prawo się pomylić i wówczas rykoszetem dostaje się osobie uczciwej. W takiej sytuacji osoba uczciwa musi udowodnić swoją niewinność i tym samym uczciwość. To może zrobić bezpośrednio w ZUSie, a jak tam nie przekona pracowników tej instytucji, to musi udać się do Sądu.
  2. Do Sądu możemy iść bez adwokata, ale... musimy się sami bardzo dobrze przygotować... Moje zdanie jest takie, że jeżeli idę do Sądu i chcę wygrać sprawę to prawnik jest niezbędny. Dlaczego? - odpowiedź jest prosta, bo zna prawo i przeróżne jego kruczki. Nie jesteśmy w stanie w ciągu krótkiego czasu nauczyć się i poznać wszystkich zawiłości prawnych, zasad, przepisów i ustaw, na które w danym momencie możemy lub powinniśmy się powołać. Pisząc pismo do Sądu bardzo łatwo o pomyłkę lub błąd, co może skutkować negatywnym werdyktem dla nas. Będąc już w Sądzie na sprawie nieznajomość prawa może nam także zaszkodzić i możemy np. nie wiedzieć, że coś nam wolno lub, jak powinniśmy zareagować w danej sytuacji. Możemy nie wiedzieć, że coś można zgłosić lub coś wynegocjować. Uważam, że Adwokat/Prawnik w takich sytuacjach, które nas stresują, czuje się, jak ryba w wodzie i dzięki jego wiedzy mamy duże szanse na wygraną.
  3. Pozew do Sądu. Napisanie pozwu do Sądu czasami jest rzeczą dość łatwą, ale nie często. Wszystko zależy od zawiłości i skomplikowania naszej sprawy. Kilka razy zdarzyło mi się napisać samej pozew do Sądu, ale nie były to sprawy jakieś skomplikowane i nie potrzebowałam jakiś specjalnych porad. Jednakże w tej sytuacji, gdy w grę wchodzi pozywanie instytucji Państwowej uważam, że powinien nam pomóc adwokat.
  4. Wynagrodzenia adwokatów. Niestety za pracę adwokatów i prawników należy zapłacić. Nikt z nas nie pracuje charytatywnie i każdy pragnie żyć na jakimś poziomie. To także należy rozumieć. Wynagrodzenia adwokatów są przeróżne, dlatego zawsze w sytuacji, gdy potrzebujemy skorzystać z porady lub pełnomocnictwa na sprawach itd. prawnika, to powinniśmy szukać prawnika, który sprosta naszym oczekiwaniom i na którego będzie nas stać. Może się mylę, ale zdaje mi się, że cena za sprawę, pismo etc. to kwestie do dogadania między Klientem, a Adwokatem. Oczywiście musimy także przemyśleć, czy skóra warta jest wyprawki. Może się okazać, że to, o co walczymy nie wystarczy nam na opłatę dla prawnika.
  5. Gdy sprawa jest już w toku. My - jako strona możemy udać się wcześniej do Sądu, do tzw. czytelni i tam poprosić o wgląd w dokumenty do sprawy. Możemy przeglądnąć wszystkie dokumenty przedstawione przez stronę, w tym przypadku przez ZUS. W tym celu pisze się na miejscu podanie lub wypełnia się przygotowany w tym celu druczek. To jest bardzo pożyteczna rzecz, bo jeżeli okaże się, że ZUS chce dołączyć do sprawy coś, co wymaga od nas przygotowania także jakiegoś dokumentu, by się obronić, to najlepiej, by przygotować to na sprawę. Może się przecież okazać, że nie otrzymaliśmy jakiegoś dokumentu, czy dowodu. Wówczas na sprawie, na początku zgłasza się, co się wnosi jako dowód do sprawy (tzn. jakiś dokument, zaświadczenie, regulamin, mail poświadczający coś tam itd...) Jeżeli coś takiego się zgłasza to należy mieć przygotowane od razu w trzech kopiach (jedna dla nas, jedna dla Sądu i jedna dla ZUS, jeżeli stroną będzie także pracodawca to także dla niego). Przygotowanie takich dokumentów zaoszczędzi odroczenie sprawy. Choć Sąd będzie musiał się z tymi dokumentami zapoznać, więc i tak może sprawę odroczyć, a to zawsze oszczędność kilku miesięcy.
  6. Przed udaniem się po raz pierwszy na sprawę do Sądu radzę zapoznać się z zasadami oraz kulturą panującą w Sądzie. Powinniśmy wiedzieć, kiedy wstajemy (gdy jesteśmy o coś pytani, gdy odpowiadamy na pytanie, gdy coś zgłaszamy/wnosimy do sprawy itp.). Do Sądu nie zwracamy się Pani/Pan, a "Wysoki Sądzie". Także będąc na sprawie nie komentujemy dowolnie opinii Sądu lub drugiej strony. Odzywamy się tylko, gdy nas o to poproszą.
  7. Na pierwszej sprawie dobrze jest poprosić o zasądzenie zwrotu kosztów przez ZUS. Takie coś zgłaszamy ustnie i na papierze i można poprosić o zwrot za: koszt prawnika, tłumaczeń, dojazdu itp. Tutaj Sąd w tych przypadkach ustala stawki zgodnie ze stosownym rozporządzeniem.
  8. Na każdej sprawie lepiej być bezwzględnie. Sąd zawsze może chcieć zadać nam jakieś pytanie, pomimo, iż napisze w piśmie, że obecność nie jest obowiązkowa. Sąd może będzie potrzebował jakieś wyjaśnienie itp., więc lepiej wówczas być na miejscu. To zaoszczędzi nam czasu i na przykład ponownego odroczenia sprawy.
  9. Należy się przygotować na to, że z ZUSu nigdy nikogo nie będzie. Na mojej sprawie nie było ani razu przedstawiciela ZUS. Oni tylko piszą pisma. Wówczas na drugiej sprawie (być może można już na pierwszej) można poprosić o podjęcie decyzji i ogłoszenie wyroku bez obecności przedstawiciela ZUS. U mnie na drugiej sprawie Pani Adwokat o to poprosiła. Nie pamiętam dokładnie w jakiej formie. Postaram się tego dowiedzieć.
  10. Każda sprawa trwa bardzo krótko, ale cały proces się przeciąga. Każda moja sprawa trwała około 15 minut i nigdy nie było nikogo z ZUS. Zawsze miałam zadawane pytania przez Sąd, więc nigdy nie żałowałam, że byłam na sprawie. Niestety same sprawy są krótkie i rzeczowe, jednak na te sprawy należy czekać miesiącami, co jest bardzo dołujące. Czasami wydaje nam się, że wszystko jest na dobrej drodze, ale co z tego, jak to trwa trzy lata. Moja sprawa trwa już około 2,5 roku i końca nie widać...
  11. Postanowienia Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli nie mamy adwokata to warto prześledzić w pismach odwoławczych postanowienia trybunału konstytucyjnego lub Sądów, by odnaleźć jakąś podobną wygraną sprawę. To bardzo pomaga. Warto powołać się na takowe pisząc pisma lub w podczas Sprawy.
  12. Ogłoszenie wyroku. Na koniec radzę też stawić się w Sądzie, gdy wyrok będzie ogłaszany i będzie odczytywane uzasadnienie. Niestety Sądy często mylą się i przekręcają ważne dane. Kiedy będzie wyrok ogłaszany informuje nas Sąd i wyznacza termin. Podczas ogłaszania wyroku na mojej ostatniej sprawie był mój mąż i gdy usłyszał, że wyrok jest dla nas wygrany, nie wsłuchiwał się dalej. Co się okazało? a mianowicie to, że Pani Sędzia pomyliła nieco fakty przy uzasadnieniu, co może być lekko mylące. Najlepiej takie rzeczy wyprostować od razu. My przez to mamy poślizg około 5 miesięcy:((((
  13. Odwołanie. Od wydanego wyroku możemy się odwołać i wnieść apelację na piśmie do Sądu Odwoławczego za pośrednictwem Sądu pierwszej instancji w terminie dwóch tygodni od daty wręczenia wyroku z uzasadnieniem. Prawidłowo wniesiona i spełniająca wszelkie wymogi apelacja prowadzi do ponownego rozpatrzenia sprawy. Jeżeli nie wniesiemy odwołania to skutkuje to uprawomocnieniem się wyroku Sądu Pierwszej instancji. Od decyzji Sądu II instancji możemy się odwołać do Sądu Najwyższego. W tych sytuacjach pomoc prawnika jest niezbędna.
  14. Zawsze zachowujemy wszystkie pisma, koperty, dowody dostarczenia i nadania pism. To bardzo ważne i często może nas uratować przed niekorzystnym postanowieniem Sądu.
  15. Infolinia. ZUS posiada dość sprawnie działającą infolinię, nr: 801400987 lub 225601600. Konsultanci są dostępni w dni robocze od pn do pt, w godzinach od 7.00 do 18.00. Jeżeli się czegoś nie wie, to można uzyskać tam dość dużo ważnych informacji. Jeżeli zaczynamy coś robić z ZUS lub mamy jakieś wątpliwości z rozwiązaniem lub zrozumieniem swojej sprawy, to warto zacząć od tej infolinii. Bardzo często osoby tam pracujące podrzucają nam ciekawe pomysły rozwiązania różnych kwestii.
  16. Do poczytania. Polecam stronę Ministerstwa Pracy i Polityki Socjalnej - dotycząca urlopów macierzyńskiego i rodzicielskiego: http://www.rodzicielski.gov.pl/. Można tu dowiedzieć się wielu praktycznych rzeczy.
  17. Uwaga 1: Podstawa zasiłkowa. Podstawa zasiłkowa to bardzo ważna sprawa i niestety ZUS często się myli w sytuacji właściwego wyliczenia tej podstawy i następnie wypłacania. Dobrze wówczas poprosić jakiegoś specjalistę, by sprawdził, czy podstawa zasiłkowa została właściwie wyliczona. W moim przypadku nie została właściwie wyliczona i dlatego sądzę się z ZUSem.
  18. Uwaga 2: Pamiętajmy, że pracownicy ZUS to tylko ludzie, którzy są zatrudnieni w ZUSie na umowie o pracę. Za swoją pracę otrzymują wynagrodzenie. W swojej pracy mogą otrzymywać także premie i nagrody, dlatego też starają się, by ich praca przynosiła takie efekty, które zadowolą szefów i przez to otrzymają premie. Całkiem możliwe jest to, że prawnicy z ZUSu mają premiowane przypadki odebrania zasiłków osobom, które domniemywa się, że posiadają te zasiłki niesłusznie.

Mam nadzieję, że choć trochę Wam pomogłam. Jeżeli macie jeszcze jakieś inne pytania, to chętnie odpowiem na maila, pomogę lub podpowiem, co dalej można zrobić.


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Piękny spacer z Tomutkiem w niedzielę

W niedzielę mieliśmy piękną pogodę, więc już po 10:00 wybiegłam z Tomkiem z domu i pognaliśmy do lasu, tzn. ja biegłam a Tomek sunął na swoim "rowerku biegowym".

W tym czasie mąż był z Kariną na basenie. Tomkowi nie wykupywaliśmy karnetu na basen, bo jeszcze za często choruje i stwierdziliśmy, że szkoda było by opuszczonych godzin. Myślę, że od marca i Tomek będzie już jeździł na basen. Tymczasem teraz, gdy Karina ma zajęcia, nie lubię zostawiać Tomka bez niczego. Dlatego zawsze zabieram go na aktywny spacer. Aktywny spacer to dla mnie wycieczka do lasu z rowerkiem. A że w lesie jest sporo górek, to spacer nabiera innego wymiaru, bo synek biega, jeżdzi i nie źle się napoci, a i mama niewiele mniej, a raczej więcej.

Niestety nikt inny tylko mama pcha Tomka pod każdą górę, pcha po prostej drodze, gdy dziecko już się zmęczy i trzyma Synka z całym rowerkiem, gdy zjeżdża z górki.
Na spacerze spędziliśmy przeszło półtorej godziny. Tomek był zadowolony i mama dostała swoją dawkę świeżego powietrza. Każdy wrócił z uśmiechem na twarzy.
Zawsze po tak spędzonym czasie wolnym zastanawiam się, w jakim stopniu pobyt na powietrzu wpływa na odporność dziecka?

Wszędzie piszą i wszędzie mówią, że pobyt dziecka na świeżym powietrzu to najważniejszy punkt w budowaniu jego odporności. Nie ważne, jaka jest pogoda, czy świeci słońce, czy pada deszcz - dziecko musi wyjść na dwór i jak to się potoczenie mówi - "dotlenić organizm". Spacer powinien trwać co najmniej godzinę. U nas trwa zazwyczaj półtorej godziny w przypadku złej pogody i więcej, gdy na dworze jest ślicznie. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy Tomek będzie bardziej odporny na różnego rodzaju infekcje, ale bardziej liczę w tym przypadku na geny, niż na spacery. Oczywiście moje geny;))))

Tymczasem prawda jest taka, że nie mamy pewności, czy faktycznie możemy wpłynąć na odporność dziecka spacerami i różnymi innymi cudownymi sposobami. Wszystko jest sprawą bardzo indywidualną dla każdego człowieka.
Może wszystko to te geny, może to jednak spacery, a może po prostu jakiś łut szczęścia ...? Kto to tak naprawdę wie? Jednym pomagają syropy z cebuli i czosnku (np. mi), a innym nie. Czasami zdaje sobie sprawę,  że w życiu to jak w ruletce...

Poniżej galeria zdjęć Tomka z niedzielnego  spacerku.

Podczas spacerków uśmiech nie schodzi z Tomka buzi.

Tomek wszystko zauważy, nawet najmniejszego zwierzaka i owada...

Na spaceru stajemy średnio co pięć minut, z różnych powodów:)


Tu jesteśmy na wysokiej górze i oglądamy drzewa bez liści.

Na drzewie Tomek zawsze szuka żywicy.

Chwila refleksji...

...i ponownie podziwiamy krajobrazy z górki:)

A tu idą ludzie i słychać stukot kijków...

W lesie jest też dużo piesków.

Podczas spaceru zaliczamy nie jeden mostek i 

...obowiązkowo podziwiamy słoneczko

Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta! 
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dziećmi i osiągnięciami związanymi z wychowywaniem, a tym samym pomagajcie w wychowywaniu innym.