poniedziałek, 29 czerwca 2015

Nie zawsze jest lekko...

...zwłaszcza, gdy dzieci chorują. 

Nasza śpiąca Królewna. W przypadku temperatury, czy choroby Karinka nie daje rady bez smoczka i nie pomogą najlepsze programy crm lub maskotki, gryzaczki. Smoczek czyni cuda...
 Choć już niebawem będziemy się żegnać ze smoczkiem, bo wielkimi krokami zbliża się półtora roczku, a to moja data graniczna.


Tak się składa, że nam się Karina rozgorączkowała. Jak to zwykle bywa, jednego dnia dziecko jest istnym skowronkiem, a drugiego ma temperaturę 39,5 stopni. Ręce opadają, a my rodzicie myślimy, skąd się to wzięło, gdzie popełniliśmy błąd i czy popełniliśmy? Analizujemy, każdy spacer, każdy posiłek i nawet to, co powiedziało dziecko o konkretnej porze, bo może to także okazać się ważne do postawienia diagnozy.
Przy drugim dziecku już nie ma takiej paniki, bo wiadome jest, że dziecko często gorączkuje z różnych powodów i należy tylko zdiagnozować, czy to jest gorączkowanie bardzo groźne, czy może mniej groźne. Pomimo to, ja zawsze się martwię, bo dla mnie temperatura to bardzo niepokojący objaw i najchętniej pierwszego dnia odwiedziłabym lekarza.

W obecnej sytuacji mamy kilka powodów do tak wysokiej temperatury u Karinki, a mianowicie wyrzynające się zęby, okres poszczepienny lub może jednak jakaś choroba?
Rzeczywiście każdy nowy ząb próbujący wyjść na zewnątrz w przypadku Karinki dawał o sobie znać w postaci temperatury, choć przyznam nie dochodziły one do wysokości 39,5 stopni. 
Chorobę raczej odrzucamy, bo jedynym objawem widocznym u Kariny jest wysoka temperatura. Pozostaje więc podejrzenie, że temperatura jest efektem poszczepiennym. Do tej pory po każdej szczepionce zarówno Tomek jak i Karina nie mieli jakiś specjalnych objawów. Czasami dzieci były bardziej senne. Jednak po tej dawce na odrę, świnkę i różyczkę drugiego dnia pojawiła się temperatura. Dzisiaj minęła już trzecia doba i jak jutro temperatura utrzyma się nadal to raczej przejdę się do lekarza, bo żal mi dziecka. Karinka jest marudna, gdy temperatura jest wyższa jest bardzo słabiutka, płaczliwa, nie chce nic jeść, nie chce nawet nic pić i ma bardzo gorące czoło, dłonie i stópki. Żal ściska serce, bo człowiek nie chce bólu dla swojego dziecka. 
Temperatura utrzymuje się niezmiennie już trzecią dobę. Co 4 godziny podajemy jej na zmianę nurofen i panadol. W nocy nastawiamy budzik i sprawdzamy temperaturę. Mieliśmy już sytuację, że temperatura doszła do 40 stopni. Mąż był sam w domu i nie zastanawiał się długo, podał leki a po nich włożył Karinkę do wanny, do ciepłej wody, która i tak była chłodniejsza od ciała. To dało znakomity i szybki efekt. Raz temperatura szybko spadła, a dwa Karinka się ożywiła, a że lubi kąpiel to zaczęła się bawić na całego.

Ktoś może napisać, "po co szczepiłaś dziecko?". Jednak w tym względzie uważam z mężem, że szczepionki są bardzo ważne i jakby nie patrzeć, jednak chronią nasze dzieci przed groźbą wielu chorób.
Jeszcze bardzo ważna sprawa. Oczywiście wiem, że lekarze nie zalecają wkładania dziecka z gorączką do kąpieli w celu schłodzenia organizmu. Czasami uważam, że jest to dopuszczalne, zwłaszcza, gdy woda nie jest zimna, gdy wiemy, że dziecku szybko pomożemy i obniżymy temperaturę ciała i gdy jest to jedno z niewielu szybkich rozwiązań.

Czyli co nam pozostaje w obecnej sytuacji? Ano czekać, aż organizm Karinki się uspokoi i uodporni, a mam taką nadzieję, że nastąpi to niebawem.
Choć lekarka poinstruowała nas bardzo dokładnie i wyraźnie, że gorączka może się utrzymać w okresie od 7 do 10 dni to oczywiście odrzucam takie myśli i wierzę, że dzisiaj w nocy nie będziemy musieli podawać kolejnej dawki leku, a rano obudzi się z nami nasz Skowronek.

Muszę być dobrej myśli...




środa, 24 czerwca 2015

Pikniki, zabawa i wspólne spędzanie czasu

Karinka poznaje tajniki placu zabaw.

Lato to najlepsza pora na spacery, pikniki i przeróżne wycieczki. Dawno już przekonaliśmy się z mężem, że czasami dla dzieci nie trzeba nie wiadomo czego wymyślać i organizować. Wystarczy pójść do lasu, na plac zabaw, na polankę i tam zorganizować prostą, aczkolwiek często cenną zabawę.  Weźmy takie proste budowanie zamku z piasku wraz z ogrodem leśnym. Tak prosta z pozoru zabawa, a uczy współpracy, zaangażowania, planowania, spostrzegawczości i czasami także estetyki. Dziecku należy wytłumaczyć, co i z czego budujemy, dlaczego do jednych elementów bardziej porządany jest mokry piasek, a dlaczego innym razem pasuje wykorzystać piasek suchy. Przy nanoszeniu piasku na zamek dobrze jest pokazać dziecku różne sposoby tej czynności i poprosić, by wybrało ten sposób, który jest dla niego najwygodniejszy i najlepszy.
Gdy natomiast tworzy się ogród, można dziecku pokazać, jak wykorzystać listki, trawę, szyszki, patyczki, żołędzie, kamienie i inne znaleziska z placu zabaw i w lesie. Przy tego typu zabawach zawsze rozmawiam z Tomkiem i staram się mu wszystko opowiadać i tłumaczyć. W obecnym czasie prowadzimy z Tomkiem takie mini dialogi w piaskownicy i uwielbiam to, bo widzę zaangażowanie Tomka, a potem miło jest, gdy sam podejmuje dialog przy innej sposobności i wykorzystuje w tym celu słownictwo poznane podczas rozmów z mamą.

Uwielbiam przebywać z dziećmi, rozmawiać z nimi, coś im ciągle tłumaczyć, wyjaśniać i pokazywać, organizować im czas i zabawy. To piękna rzecz i doceniam to, że mam i dzieci i rodzinę. W związku z tym, że dzieci tak szybko rosną, staram się z mężem uczestniczyć we wszystkim, czego nasze dzieci doświadczają. Staramy się we wszystko angażować i pokazywać naszym pociechom, że nam na nich bardzo zależy:)

Znam kilka kobiet, które z różnych względów nie chcą mieć dzieci, a mogą. Zastanawiam się, jak ich przekonać do tego, by jednak zostały mamą? Nie to, że chcę się mieszać w nie swoje życie, ale potrafię sobie wyobrazić, jak w przyszłości można żałować, że się nie postarało o dziecko. Nie chciałabym doświadczyć takiego smutku, żalu i tego uczucia niespełnienia z własnej egoistycznej natury. W głębi duszy wiem, że nie jestem w stanie przekonać żadnej kobiety do macierzyństwa, bo powód leży w psychice. Pomimo to zawsze próbuję rozmawiać.

Poniżej zdjęcia z rożnych ciekawych miejsc w naszych okolicach.

Karinka nie przepada tak bardzo za piaskownicą, jak Tomek, ale czasami lepsze to niż domowe zacisze:)

Tomutek to fan piaskownicy i wszystkiego, co związane jest z piaskiem:)

W lesie zawsze znajdzie się coś ciekawego...

Uwielbiam zabawę w piasku:) zwłaszcza na tym placu zabaw. Jest on ogrodzony, bardzo zielony, wręcz zadaszony drzewami. Często rodzice organizują tu domowe pikniki dla swoich rodzin. Ostatnio widzieliśmy tu taki duży  pawilon ogrodowy stalowy, w którym odbywała się jakaś duża rodzinna impreza urodzinowa, a że padał deszcze pawilon miał sens.

Czasami dzieci są całę w piasku, a ja razem z nimi:)


Rysowanie kredą po asfalcie bardziej przypadło do gustu Tomkowi niż Karince...

Kocham selfi i nadal będę je robić:)

wtorek, 23 czerwca 2015

Co z tym urlopem? - Karinka i Tomek wśród zwierząt:)



Tomek karmi trawą koniki i osiołka podczas pobytu na Mazurach

Już niebawem rozpocznie się nasz urlop, a my nadal nie wiemy, gdzie jedziemy. Szukamy i szukamy i sami nie wiemy czego chcemy. Gdy tak oglądamy zdjęcia i filmy z  naszych ostatnich wycieczek na Mazury, to marzy nam się podobne miejsce, czyli takie z mnóstwem atrakcji dla dzieci (np. jak na załączonych filmach z dziećmi wśród zwierząt), ale chętniej jednak w innym miejscu. Może bliżej rodziny, by przy okazji wszystkich odwiedzić. Jeżeli miejsce bliżej rodziny to Podkarpacie, a Podkarpacie oznacza tysiące ofert i ciężko nam się zdecydować na cokolwiek.
W takich momentach wolałabym, by ktoś wybrał miejsce wypoczynku za mnie, a ja zajęłabym się tylko pakowaniem, planowaniem trasy, rozrywkami w trakcie podróży, polisami ubezpieczeniowymi (tak, tak należę do tych osób, które pod tym względem myślą o krok na przód i wolę pomyśleć, "co by było gdyby" i mieć w razie czego świadomość, że mam odszkodowania po wypadku niż nic) oraz prezentami dla rodziny i niezbędną wałówką.
Zastanawiam się, czy inni też tak mają, że zbyt długo planują i szukają odpowiedniego zakątka na wypoczynek i ostatecznie trudno im się na cokolwiek zdecydować? 
Może to tak jest, że gdy mamy mało urlopu to chcielibyśmy go spędzić tak intensywnie, by odczuć go jako dłuższy niż jest w rzeczywistości. Oczywiste jest tak, że gdybym obecnie miała do dyspozycji jakieś 30 dni wypoczynku to nie przejmowałabym się aż tak bardzo. Gdyby się bowiem okazało, że wybrane miejsce nie jest najlepsze to na następny urlop poszukałabym czegoś innego. Niestety jestem w tej sytuacji, że mam bardzo mało urlopu i pomimo moich dziwnych dywagacji, chcę go spędzić cudnie, z dziećmi i przede wszystkim chcę "intensywnie" wypocząć - cokolwiek to znaczy:)
Trzymajcie kciuki, bym przez dwa najbliższe tygodnie coś jednak z mężem wybrała spośród bogatej oferty z Podkarpacia:)
A tak na marginesie, kiedyś, gdy planowałam urlopy, to raczej zanstanawiałam się, w którym kierunku chcę jechać. Następnie kupowałam bilety lotnicze i tyle. Wszystko inne organizowałam na miejscu. To już bardzo daleka przeszłość:)
Teraz zależy mi na tym, by dzieci miały frajdę i zabawę, a my rodzice możemy przy okazji wypocząć. Hmm... jak to się zmienia punkt widzenia:)

Karince także spodobały się zwierzęta, choć ona była ostrożniejsza:)

niedziela, 21 czerwca 2015

Tomek jest już trzylatkiem!

Tomek szkoli się w jeździe na rowerku. Nie jest łatwo, ale jest ciekawie:)

Nie chcę pisać o tym, jak to szybko mija czas i jak szybko rosną dzieci, ale o tym, jakie to jest miłe, gdy ma się w domu trzylatka.
Tomek jest już właśnie trzylatkiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Na jego urodziny nie robiliśmy jakiejś wielkiej fety, nie zapraszaliśmy gości, a że rodzina mieszka daleko, także nie przyjechała. Za to było kilka telefonów i smsy:)
Uważamy, że dziecko w wieku trzech lat nie traktuje urodzin na poważnie i w przypadku jakiejś imprezy nie docierało by do niego, że to dla niego lub na jego cześć. Owszem rozmawialiśmy z Tomkiem o tym, że kończy trzy latka, co się z tym wiąże etc.., ale podejrzewam, że nie było to dla niego istotne. Chętnie zrobimy taką imprezę dla Tomka, gdy już będzie bardziej świadomy tego, co to są urodziny. Może to nastąpi za rok? może za dwa? - nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale z pewnością w niedługim czasie poznam.
Na jego urodziny zakupiliśmy mu rower, kolejkę elektryczną dla trzylatków oraz terenowy samochód. (Właściwie to rower zasponsorował mu Ojciec Chrzestny). Uznałam, że to już czas uczyć naszego Tomutka jazdy na rowerze. Rower został zakupiony na OLX (na zdjęciu:)) używany i w bardzo dobrym stanie. Kosztował niewiele w porównaniu do cen rowerów nowych w sklepie, wygląda rewelacyjnie i jest idealnie dopasowany do Tomka. W związku z tym, że dzieci w tym wieku nadal bardzo niszczą zabawki i nie tylko - doszliśmy do przekonania, że żal kupować rower nowy ze sklepu i płacić za niego kilkaset złotych, skoro można zakupić używany w bardzo dobrym stanie. Należy podkreślić tutaj to, iż dziecko pojeździ na tym rowerze nie dłużej niż dwa lata, więc tymbardziej warto popatrzeć na okazy używane. Pomimo dobrego stanu rowerek przeszedł także przegląd techniczny. To dla bezpieczeństwa dziecka i spokoju mamy:)

Obecnie uczymy Tomka jeździć, więc korzystamy z opcji dodatkowych dwóch kółek. Dziecko powinno na początku przyswoić sobie mechanizm działania roweru, a także nauczyć się pedałowania oraz wyrobić sobie mięśnie. Tomkowi idzie wszystko dość sprawnie, więc lada moment dodatkowe kółka odkręcimy:)
A pro po sprawności Tomka...
Zauważamy, że wraz z każdym miesiącem nasze dziecko robi się coraz sprawniejsze. Nie ma już jakichkolwiek problemów z wejściem gdziekolwiek, na cokolwiek lub w jakiś sposób. Tomek jest w tym względzie bardzo odważny i gdy ja już mam przed oczami to, co może się stać, gdy on gdzieś wchodzi, to Tomek już dawno jest gdzie indziej. Jakby mógł to by ciągle biegał. Mam nadzieję, że kiedyś polubi bieganie, jak ja. Tymczasem teraz musimy mu pozwalać zaspokajać swoją naturę i predyspozycje, więc długie spacery, jazda na rowerze, na rowerze biegowym, wycieczki lub inne domowe zapasy są wskazane. Od września może pomyślimy o jakiś zajęciach sportowych dla maluchów.

Tomutek jest także okropnym śpiochem. Wieczorem nie chce iść normalnie spać, co jest konsekwencją drzemki w żłobku. Tatuś także go do tego zniechęca. A rankiem są poważne problemy ze wstaniem. Podczas weekendów jest w stanie spać nawet do 9:00, co się nie zdarza u wielu dzieci.
Wspominałam także już jakiś czas temu, że mowa Tomka zaczęła się rozwijać i to trwa nadal. Tomek mówi już pełnymi zdaniami, powtarza wszystko i chce mówić. Czasami gada, jak najęty. Ma bardzo dobrą pamięć do słów, rzeczy, sytuacji i uwielbia o wszystko pytać: Co to jest?
W związku z mową, Tomek powtarza wszystko, co usłyszy, czyli to już jest ten moment, kiedy należy uważać, co się mówi. Może się okazać, że gdy przypadkiem usłyszy od kogoś nieartykułowane słowo, to właśnie to słowo będzie powtarzał.

Tomek bardzo lubi zwierzęta, o czym już także wspominałam. Chętnie głaska kotki, pieski i nie tylko. Chciałby mieć cokolwiek w domu, ale niestety nie możemy sobie na to obecnie pozwolić. Cieszy mnie to, że przedszkole, do którego od września będzie uczęszczał Tomek jest bardzo otwarte na zwierzątka i są w nim kotki i rybki akwariowe. Nasz synek już nam zapowiedział, że będzie zbierał w lesie korzenie do akwarium i zanosił do przedszkola. Ja się tylko pytam, skąd on wie, że w akwarium te roślinki to także korzenie? Ach te inteligentne trzylatki:)

Tomek nadal chętnie rysuje, maluje, pisze. Wszystko oczywiście po swojemu. Staram się go częściej nakierować i pokazać, że jednak przypory do rysowania służą czemuś innemu, niż samo bazgrolenie. Może już niebawem i to w sobie wyćwiczy.

Bardzo mnie cieszy, że Tomek już jest takim bardziej rozumiejącym chłopcem. Gdy się Tomkowi o czymś opowiada, to już można z nim także porozmawiać. Docenia wiele informacji i potem często zdarza się, że dopytuje o jakąś konkretną rzecz.

Uwielbiam dni, gdy jesteśmy razem. Wiem, że dzieci to doceniają. Dzieci widzą wszystko i gdy coś układa się cudnie to i one się cudnie czują. Gdy nie układa się dobrze mogą to także przeżywać, a wówczas często zadają krępujące pytania, a my rodzice nie wiemy, co odpowiedzieć, więc może lepiej mieć same dobre dni:)

Najważniejsze jest to, że trzylatek to już równy gość. Można z nim porozmawiać, może nam pomóc w domu, sam załatwia swoje potrzeby fizjologiczne, sam się kładzie i sam wstaje. Już potrafi się ubrać, zjeść, napić, zrobić prosty posiłek lub kakao. To jest tak niesamowicie dużo dla matki z małymi dziećmi, że trudno opisać tą radość, gdy widzi się, jak samodzielne robi się nasze dziecko.

wtorek, 16 czerwca 2015

Gdzie Tomek, tam Karinka...

Na placu zabaw, Karina chce robić wszystko to, co Tomek. Nawet wówczas, gdy jest za niska, ma za mało siły lub nie jest w stanie gdzieś wejść:) To wszystko jest bardzo rozkoszne.


Nasze dzieci stają się ostatnio nierozłączne. Bardzo mi się to podoba, bo to piękne patrzeć jak się razem bawią, śmieją, biegają lub trzymają za rączki. Oczywiście nie myślcie sobie, że mam w domu już wieczną idylle, bo często dochodzi do różnych sprzeczek i przepychanek. Pomimo to jest już dużo lżej i ciekawiej z dorastającymi maluchami niż było jeszcze pół roku i więcej temu. Tomek bardziej rozumie, że Karinka to jego siostra. Często chce się z nią już wszystkim dzielić, coś jej pokazuje, wyjaśnia i nawet czasami chce się z nią bawić. Gdy z nim rozmawiamy, jak wygląda nasza rodzina i ile liczy osób, to zawsze mówi o Karince, więc to także jest dla nas znak, że już ją w pełni zaakceptował. Często, gdy siadamy do posiłku i na przykład Karince posiłek przygotowuję ostatni, to Tomek mnie popędza i mówi, że Karinka także chce jeść i musimy jej coś zrobić. To jest zabawne ale także słodkie, że brat pamięta o siostrze.
Karinka bardzo za nami i za Tomkiem tęskni, gdy wychodzimy do pracy i Tomek do żłobka. Gdy wracamy jest w domu cała masa śmiechu, uścisków i przytulasków. Najpiękniej jest, gdy jesteśmy gdzieś całą czwórką na spacerze. Dzieci to uwielbiają i prześcigają się w pomysłach, co by tu zrobić lub jak się bawić:)

Na dowód moich słów kilka zdjęć z różnych naszych wycieczek i dzieci sfotografowane ukradkiem.


Przy tym płotku staliśmy dobre pół godziny. Moje kochane rodzeństwo sobie rozmawiało, rozmyślało, a ja czekałam:)

Co można robić z ławką? Ano można na nią wejść, można coś pod nią szukać... Nigdy nie jest nudno:)

Huśtawka jest najlepsza, gdy zmieszczą się do niej razem:)

Karinka i Tomek wszędzie chcą razem w tym samym momencie robić to samo. Na obrazku po lewej byliśmy w restauracji i nasze dzieci zauważyły pod ta wodną instalacją jakiś rozdzielacz mosiężny, który koniecznie chciały zdemontować. Na szczęście nie udało im się to, ale okrycie niestety ściągnęły. A rodzice cóż, dzieci pod pachy i przepraszaliśmy:) 

W piaskownicy zawsze jest co robić i oczywiście Karina musi być blisko Tomka:)

To huśtawka dla dorosłych już dzieci, ale skoro Tomek może to dlaczego nie Karinka:)?


niedziela, 14 czerwca 2015

Rozwój mowy Tomka

Tomek podekscytowany w wozie strażackim

Tomek coraz więcej i lepiej mówi. Oczywiście nie jest jeszcze ta mowa idealna, ale jestem dobrej myśli. Mówi całymi zdaniami, dobrze się komunikuje, potrafi wszystko nazwać i określić, tylko niestety czasami mówi dość niezrozumiale. Ja go rozumiem, mąż także, ale osoba obca często nie wie, o co mu chodzi. Wiele wyrazów mówi jeszcze niewyraźnie i swoim bełkotem. Cały czas staram się z nim wykonywać różne ćwiczenia zadane przez logopedę i wierzę, że to przyniesie pozytywny skutek. Jeszcze z rok i mam nadzieję, będzie mówił bardzo wyraźnie.

W międzyczasie przewinęło się u nas trochę tych logopedów, więc poznałam kilka różnych zdań na temat edukacji, różne metody pracy z dzieckiem, ale nie tylko. Co logopeda to także inny charakter, inna wrażliwość i inne podejście do dziecka. Dlatego wiem jedno, jeżeli widzę, że dziecko nie reaguje na polecenia logopedy, nie chce współpracować, to oznacza, że nic z tego nie wyjdzie. Być może podejście logopedy nie podoba się dziecku z jakiś powodów, może ta osoba tak działa na dziecko. Może jest wiele innych powodów, ale pewne jest to, że nawet w takich relacjach musi być jakaś chemia.
Tomek w związku z rozwojem mowy jest coraz bardziej gadatliwy i zadaje coraz więcej pytań. Interesuje go wszystko, co nas otacza i chce wiedzieć, jak co się nazywa. To takie urocze, gdy dziecko tak rozmawia i pyta. Mój mąż ciągle go wkręca w jakieś tematy, że czasami jestem wręcz przerażona i pytam po co to dziecku? Mąż wprowadzał go na przykład w szczegóły dotyczące składu i budowy samochodu, czyli co to są klocki hamulcowe, bębny hamulcowe, układ hamulcowy, układ kierowniczy, uszczelki wszelkiego rodzaju, sprzęgła etc. 
Jak się okazuje takie trudne wyrazy Tomek zapamiętuje bardzo szybko i nawet bardzo wyraźnie je wypowiada. To mnie dziwi, jak to możliwe, że dziecko nie powie wyraźnie "krowa" albo "woda", za to "klocki hamulcowe" powtarza idealnie!

W weekend Tomek był z tatusiem i Karinką na festynie, gdzie było wielu strażaków i prezentowali oni swoje umiejętności oraz sprzęt. Tomek nie tylko siedział w wozie strażackim, ale bardzo dokładnie przeglądał zawartość każdego wozu i nawet bagażnik. Oczywiście nie zapomniał strażaków zapytać o klocki hamulcowe, które to niedawno dopiero poznał.
 Mój syn nie przestaje mnie zadziwiać... 

Ubolewam tylko nad tym, że w weekend pracowałam i nie mogłam być z dziećmi i z mężem na tych cudnych festynach:( Takie życie...


Tomek wolałby, by go tatuś zostawił i nie przeszkadzał mu w "jeździe":)

Tomek oglądał wóz strażacki z każdej strony:)

środa, 10 czerwca 2015

Nowe zainteresowania naszych (dorastających) dzieci


Nie od dzisiaj wiadomo, że dzieci uwielbiają robić to, co ich rodzice i bardzo szybko wszystko podłapują. Przez to także ich zainteresowania różnymi rzeczami, sprawnościami, czy umiejętnościami zmieniają się wraz z tym, co rodzic dziecku przekazuje, czego uczy, o czym rozmawia i co pokazuje.
Nasze dzieci bardzo polubiły ostatnimi czasu jazdę rowerem z nami. Zdawało mi się, że nie będzie to tak interesujące, by oglądać plecy rodziców podczas jakiejś przejażdżki, ale się myliłam:)
Ponad to po pobycie - podczas ostatniego weekendu - na Mazurach nasze maleństwa doceniły wagę zabawy w piasku zmieszanego z wodą. Nie mogliśmy ich odciągnąć z plaży i już zastanawialiśmy się, jakby taką rozrywkę zorganizować w Warszawie:)


Dla Tomka najlepsza czynność w ostatnich tygodniach to tankowanie auta. Gdy tylko podjeżdżamy na stację benzynową to pierwszy wyrywa się, by zatankować auto. Hmm... swoją drogą, jak to może wydawać się ciekawe?


Tomek uwielbia też nosić okulary. Gdy widzi, że ja ubieram okulary przeciwsłoneczne to od razu domaga się swoich . Podczas noszenia okularów ma bardzo poważną minę i nie może się nawet uśmiechnąć:)


A co zrobić, gdy dzieci się nudzą, a nam brak pomysłów i siły, by ich jakoś zająć na godzinkę?:)
My mamy patent, że idziemy na klatkę schodową i chodzimy po schodach. Chodzenie po schodach to ulubiona czynność naszych dzieci. Nie wiem, co w tym interesującego i zabawnego, ale Tomek i Karina bardzo to lubią. Dlatego, gdy podczas ostatniego wyjazdu zauważyły jakimś cudem schody półkowe, to były zachwycone. My mniej, bo gdy dzieci zajmują się wchodzeniem i schodzeniem po schodach, my musimy je pilnować. O ile Tomek już sam sobie w tym świetnie radzi, o tyle Karina w ogóle, więc wolimy, by nic im się nie stało i biegamy po schodach za nimi:)


wtorek, 9 czerwca 2015

Luźne refleksje z ostatniego wyjazdu

Po obiedzie lody i do domu, ale najpierw ulubiona selfi mamy:)

Tak się składa, że długi czerwcowy weekend nie był dla nas długi, a całkiem normalny, bo dwudniowy. Zarówno ja, jak i mój mąż byliśmy w piątek w pracy, więc nie mogliśmy zaplanować czterodniowego wyjazdu, ale dwudniowy - i wcale nas to nie zniechęciło. Udaliśmy się po raz drugi do Zalesia niedaleko Barczewa. Pisałam o tym TU.
Spodobał nam się poprzedni pierwszy wspólny wyjazd i chcemy to kontynuować, na ile pozwoli czas i pieniądze. Przypadło nam także do gustu Zalesie i hotel: zalesiemazury.pl dostosowany dla rodzin z dziećmi.
To niesamowite pojechać w miejsce, gdzie wszyscy mają dzieci i nie muszę się tłumaczyć z tego, że dziecko się głośno śmieje, lub że wylało picie, albo biega i śpiewa. Dobrze jest wypoczywać w miejscu przeznaczonym dla rodzin z dziećmi, gdzie zarówno rekreacje, jak i wyżywienie oraz pokoje są dostosowane dla rodzin. To mi odpowiada, choć przyznam, że pewnie nie będę tam jeździć ciągle. No ok, jakby nie było dwa razy już zaliczyliśmy.
Tymczasem podczas tego wyjazdu miałam okazję przyglądnąć się rodzinom, które akurat tam były podczas tego weekendu. 


Nasunęły mi się ciekawe refleksje:
  • Większość rodzin to rodziny wielodzietne, czyli głównie z trójką dzieci. Owszem były także rodziny z dwójką i z jednym dzieckiem, jednak w mniejszości. Czy to taka moda, czy Polacy pokochali duże rodziny i chcą mieć dzieci? Bynajmniej ludzie nie decydują się na więcej dzieci z powodów socjalnych, bo te u nas w Polsce kuleją, ale może jednak wraca do nas umiłowanie rodziny, a model 2+1 będzie odchodził do lamusa? Było by ciekawie.
  • Z przykrością muszę stwierdzić, że dużo kobiet w zaobserowanych rodzinach wyglądała na zmęczone i/lub lekko zaniedbane z powodu lekkiej lub większej otyłości. Oczywiście nie jest tak, że ganię kobiety, bo wiem, co oznacza zrzucanie wagi po drugiej ciąży. Wiem, jak ciężko jest wrócić do własnego "ja", ale wiem też, że należy się zmobilizować i pomimo wielu trudności zawalczyć o siebie. Przykro jest patrzeć na piękną buzię kobiety, która ma około 15 lub 20 kg nadwagi i wygląda na kilka lat starszą niż jest w rzeczywistości.
  • Dzieciom nie należy jednak kupować przedwcześnie i w ogóle do któregoś roku życia laptopów, gry na playstation 3, telefonów, tabletów, Iphon-ów itp. Przykro było patrzeć, jak jakiś może ośmiolatek siedzi przy obiedzie z tabletem i coś tam robi. Oczywiście nie myśli o obiedzie i o tym, że siedzi z rodziną, tylko się bawi. Rozmawiałam także z tatą czterolatka, który powiedział mi, że zrobili z żoną błąd i zakupili dziecku tablet. Teraz muszą układać rozpiskę, kiedy dziecko może bawić się tabletem. Czasami jest krzyk na maksa, gdy nie ma tabletu, sieci lub się wyładował i nikt nie ma ładowarki. Przerażające.
  • Większość, jak nie wszystkie trzy i czterolatki mają problemy z jedzeniem. Dzieci w tym wieku nie chcą jeść lub jedzą to, co im odpowiada i bardzo często są to jakieś konkretne monotonne posiłki. W przypadku Tomka w ostatnim czasie to są twarożki. Ile można jeść twarożku? Podczas obserwacji takich dzieci-niejadków, po raz kolejny przekonałam się, że dobrze, iż mój synek je choć tak mało. To lepsze niż opcja: "nie jem nic":(
  • Co do samej podróży to pomimo gdzie i na jak długo jedziemy, to należy dzieciom zabrać coś do zabawy. Jedne zabawki muszą być do auta, a inne do zabaw w terenie lub w hotelu. Dzieci jednak nudzą się podczas jazdy lub podczas zabaw na tzw. podłodze i wówczas dobrze jest mieć coś własnego z domu.
  • Niestety podczas podróży bardziej sprawdza się mama siedząca obok dzieci niż na przodzie z tatusiem. Moje dzieci są jeszcze za małe i wszelkie niewygody w podróży muszę cierpliwie znosić. Auto nasze nie jest wielkich rozmiarów, ale jakoś zmieściłam się na tyle. Następnym razem pomyślę o tym, że może warto zrzucić kilka kilo, by było mi wygodniej w aucie.
Każde podróże uczą. Tym razem uczymy się podróży z dziećmi i obserwujemy całkiem inne rzeczy, sytuacje i możliwości niż kiedyś. To dobrze - wszystko się zmienia:)

środa, 3 czerwca 2015

Magiczne lusterko - ciągle mnie coś zadziwia:):)

Nowa zabawka Kariny

Jakiś czas temu Karinka dostała nową zabawkę, a mianowicie zaczarowane lusterko. Zawsze jestem zaskoczona różnymi nowymi zabawkami, które oglądam. Ciągle się dziwię pomysłami na zabawki. Tak też było i tym razem. Jak ludzie wpadają na różne koncepcje i wymyślają, np. zaczarowane lusterko? Dla mnie to nie do pojęcia. Zaczarowane lusterko w tym przypadku, mówi, opowiada i zachwyca się osobą, która do niego zagląda.
Nie powiem, bardzo ciekawa zabawka i za pewne nie tania. Na jakiś czas Karinę a później Tomka zajęła, ale niestety na bardzo krótko. Dzieciom bardzo szybko nudzą się takie zabawki, jak nie wszystkie i po bardzo krótkim okresie zabawka ginie w dziecinnych koszach. Nauczyłam się już, że większość czasu zabawki powinny być schowane, by dziecko miało szansę je zapomnieć. Po jakimś czasie, gdy zabawki się wyciągnie z ukrycia, są jak nowe i ponownie przez kilka dni na topie. 
Przy moich dzieciach coraz częściej uświadamiam sobie, że one nie potrzebują wielu zabawek, bo zazwyczaj każda i tak po krótkim okresie się nudzi. Najciekawsze są zabawki domowe, czyli miotły, miski, kubeczki, jakieś przyrządy do sprzątania etc... Te zabawki praktycznie nie nudzą się w ogóle - i znów się dziwię:(
Na przykładzie moich dzieci mogę napisać, że najlepsze z zabawek to klocki do budowania wszystkiego. Nie muszą być lego (jeszcze nie muszą - powiedziała mi ostatnio jedna mama nieco starszych dzieci). Klocki są dobre na wszystko. Bywają kolorowe, większe lub mniejsze, można nimi rzucać i się nie połamią i do tego są w dobrej cenie.
Niektóre ceny zabawek mnie po prostu przerażają, bo zastanawiam się, kto to kupuje?

Tu nasuwa mi się taka inna refleksja z życia, ale o zabawkach. Swego czasu, gdy jeszcze nie miałam dzieci i szłam w odwiedziny do jakiejś mojej koleżanki pytałam, jaką zabawkę kupić dla dziecka? Często słyszałam "nie kupuj zabawek", a lepiej coś innego coś co potrzebujemy" i tak też robiłam. Gdy potem byłam już w mieszkaniu owej znajomej i widziałam zabawki dzieci to było mi ich żal, że mają tak mało zabawek. Nie pomyślałam wówczas, że często te zabawki nie są potrzebne dzieciom do szczęścia, bo być może mają inne atrakcje, które wybierają ponad wszystko i bawią się przy tym rewelacyjnie:) Teraz często wracam do tych zdarzeń z przeszłości i wiem, że czlowiek nabywa doświadczenie przez całe życie. Moje dzieci nie mają wielu zabawek, a zdaje się, że jest im bardzo dobrze.

Okładka zaczarowanego lusterka:)

Tak na marginesie to niedługo wynajdą takie zabawki, że będziemy ubezpieczać domowe zabawki od kradzieży, albo stosować inne metody zabezpieczenia przed kradzieżą/włamaniem do mieszkania, jak np, dodatkowe zamki lub metodę zamknięcia drzwi typu biometria (to taka identyfikacja biometryczna, która umożliwia identyfikację właściciela bez kluczy, pinów itp... Rozpoznaje ona linie papilarne, oko itp.