niedziela, 8 listopada 2015

Niewidzialne matki, czyli matki nieuleczalnie chorych dzieci...

Jakiś czas temu spotkałam matkę chorego chłopczyka. Właściwie, o tym, że był chory dowiedziałam się od niej dopiero wówczas, gdy pobił Tomka i zabrał mu czapkę, które zresztą gdzieś wyrzucił.
Sytuacja była dziwna, byliśmy w muzeum. Tomek podziwiał wnętrze jakiejś starej lokomotywy, ja stałam na schodkach. Po kilku minutach przyszedł chłopczyk, około 7-8 lat i również wszedł do tej ciuchci. Po krótkim czasie podszedł do Tomka i go uderzył kilka razy po twarzy, Tomek upadł, po czym chłopiec zabrał  mu czapkę.
Krzyczałam i szukałam wzrokiem matki. Byłam w szoku, Tomek płakał. To dziwne, ale nie chciałam dotykać obcego dziecka, byłam wściekła i bezradna. Przytuliłam Tomka i szukałam rodzica chłopca. Jakby nie było pobił Tomka, który także nie wiedział, co się dzieje.
Podbiegła matka, na którą wylałam lawinę słów. Ona także nie była cicho, po czym krzykiem poinformowała mnie, że jej syn jest chory i mam się od nich odczepić. No i masz Ci babo placek, skąd miałam wiedzieć, że syn jest chory? A skoro chory, to chyba nie powinno się go zostawiać samego, bo może komuś zrobić krzywdę, albo ktoś jemu.

Zaczęłam z nią rozmawiać. Kobieta miała ogromny żal do świata, do losu, że tak jej się życie ułożyło z nieuleczalnie chorym dzieckiem. Mówiła, że ma dosyć takiej egzystencji, że już szósty rok jest pozostawiona sama sobie, ma złamane życie, złamaną przyszłość, a przecież jest jeszcze młoda. Próbowałam ją uspokoić, coś doradzić - przede wszystkim terapię u kogoś, kto będzie mógł jej pomóc wygrzebać się jakoś z tej sytuacji i nauczyć normalnie żyć dalej. Kobieta nie chciała słuchać... Nie wiem, na co chorował jej syn. Nie chciałam pytać i było mi jej ogromnie żal, że jest w swej doli i niedoli zupełnie sama. 

Każda matka kocha swoje dziecko ponad życie i nie chce by było chore. Każda z nas życzy sobie i drugiej matce zdrowia. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co czuje matka, której dziecko jest nieuleczalnie chore?
Nie chciałabym tego nigdy w życiu doświadczyć i nie chciałabym się przekonać, co to jest za uczucie. Serce się kraje, że zazwyczaj z chorymi dziećmi kobiety pozostają same ze sobą i że tak mało jest pomocy z zewnątrz. Już nie chodzi tylko o pomoc materialną, choć ona pewnie także jest bardzo istotna, ale o pomoc psychologiczną, fizyczną o jakieś wsparcie i przede wszystkim o opiekę partnera, męża, czy ojca dziecka. Dlaczego jest tak, że mężczyzna w podobnych sytuacjach "zwija dupę w troki" i układa sobie na nowo życie, a kobieta zostaje sama? To jest bardzo niesprawiedliwe i bardzo krzywdzące! Gdzie dochodzić tu sprawiedliwości?

Kiedyś przeczytałam tekst o "niewidzialnych matkach". Byłam poruszona sytuacją i wyrzeczeniami tych kobiet. W takich momentach po raz setny doceniam swoje życie i nie narzekam, że czegoś nie mam, bo mam coś najważniejszego pod słońcem - zdrowie własne i mojej rodziny. 

Drogie "niewidzialne matki" bardzo Wam współczuję i jestem pełna podziwu dla Was, dla tego, jak żyjecie, dla Waszej siły, cierpliwości, samozaparcia i odwagi.

8 komentarzy:

  1. Kamilko, poruszasz tu kilka istotnych kwestii...
    Przede wszystkim, przykro mi, że coś takiego Was spotkało. Dla Tomka na pewno było to mocno negatywne przeżycie, bo Ty umiesz je już sobie jakoś wytłumaczyć. Tomkowi nic nie da powiedzenie, że tamten chłopczyk był chory...

    I tak jak jestem jak najbardziej za tym, żeby mamy chorych dzieci, niepełnosprawnych, nie zamykały się w domach, tak uważam, że trzeba także mieć świadomość jakie się ma dziecko i czy Ono nie zagraża sobie i innym dzieciom. Nie będziemy spekulować na jaką chorobę cierpi tamten chłopczyk- fakty są takie, że pobił dziecko dużo od siebie młodsze! A gdyby to Tomkowi zrobił poważną krzywdę? Gdyby Tomek uderzył gdzieś głową upadając? Też wystarczyłoby nakrzyczeć, że ma się chore dziecko, i wszyscy mają dać tej pani spokój? Tak nie można! Choć byśmy nie wiem jak współczuły takim mamom, i rozumiały Ich sytuacje, takie zachowania są niedopuszczalne.

    Co do tego, jaka jest pomoc w naszym kraju- bez komentarza. W zasadzie to nawet nie ma o czym rozmawiać, bo uważam, że taka pomoc jaka jest, to żadna pomoc- ani finansowa, ani psychologiczno- wspierająca taką rodzinę, że już o liczbie godzin rehabilitacji, czy terapii, nawet nie wspomnę.

    Ojcowie... Tu nie można uogólniać. Nie każdy ucieka. Nie każdy zostawia swoją rodzinę i miga się od odpowiedzialności. Jednak tak- zdarza się. Niestety, wcale nie rzadko. Dlaczego? Nie wiem. Może mężczyźni są słabi psychicznie? Może kobiety kochają bezwarunkowo? Może my stworzone jesteśmy do poświęceń? Bo bycie mamą takiego dziecko, to ogrom poświęcenia, i wybuch tamtej pani mnie wcale nie dziwi.

    To bardzo złożony i trudny temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Marta, że to trudne temety. Tamta kobieta ciągle "siedzi" mi gdzieś w głowie. Może dlatego, że bardzo się przy mnie rozpłakała i wylała z siebie wiele złych emocji. Było mi jej bardzo żal i w zasadzie nadal mi jej żal. Do tej pory spotykałam podobne matki, które inaczej reagowały na swoje sytuacje. Owszem rozmawiały o swoich dzieciach i o trudnościach, jakie napotykają, ale jednak zdawały się być z tym pogodzone. Może to jest tak, że nie pokazuje się już złych emocji? Może lepiej je ukrywać?

      Gdy chodziłam z Tomkiem na rehabilitację, to byłam zaledwie jedną z kilku kobiet, której dziecko nie miało poważnej choroby genetycznej lub bardzo poważnych urazów fizycznych. Czasami zastanawiałam się, co ja tam robię i smutno było mi, gdy słuchałam o problemach rodzin, w których żyją dzieci chore.

      NIestety w większości rodzin, ojców nie było, ale masz także rację, że tego nie można uogólniać... Ja nie miałam okazji poznać jakiegoś ojca dziecka poważnie chorego.

      Serdecznie pozdrawiam i zdrowia życzę.

      Usuń
  2. To fakt, że zazwyczaj matki zostają z chorym lub niepełnosprawnym dzieckiem same. Są oczywiście wyjątki i wspaniali mężczyźni, sama mam takich przyjaciół, ale niestety nie jest to regułą. Zastanawiam się, czy "tej drugiej" kobiecie nie przeszkadza, że jej facet zostawił chore bądź niepełnosprawne dziecko ... Hmmm, drogie Panie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także mnie często zastanawia, czy kobiecie żyjącej z mężczyzną, który zostawił inną z dziećmi (chorymi, czy zdrowymi) nie przeszkadza to?
      Może to jest tak, że wiele kobiet jest bardzo zdesperowanych, bo nie mogły spotkać mężczyzny i gdy już się jakiś pojawił, to są w stanie zrobić i zaakceptować wszystko, by tylko przy nich pozostał...
      Smutne to, ale coś w tym jest...
      Gorąco pozdrawiam:)

      Usuń
  3. wiesz strasznie trudny temat bo jakkolwiek by dziecko było chore takiego zachowania nie powinno być
    jeśli chcesz czytać bloga to proszę napisz maila do mnie to Ci wyśle zaproszenie olgap@uznam.net.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudny temat, zgadzam się...i żal nie tylko dzieci, ale także biednych rodziców:(
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  4. Przeczytałam z zaciekawieniem ten artykuł. Żal mi Twojego synka, że spotkał się z tak niemiłym i niezrozumiałym zachowaniem, ale jeszcze bardziej żal tej matki - samej z chorym dzieckiem. Fajnie, że poruszyłaś taki temat.
    Ja też chylę czoła przed "niewidzialnymi" matkami. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę, że mój synek wszystko już dawno pewnie zapomniał, a ta kobiet nadal jest gdzieś obok mnie... Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń