poniedziałek, 15 lutego 2016

Walentynki i nie walentynki, a życie biegnie dalej.

Moje maleństwa z ukochaną ciocią i oczywiście czymś słodkim i zakazanym.

I tym razem mąż nie zapomniał o Walentynkach, a że siostra zaoferowała, że z chęcią przyjdzie do naszych dzieci, to przy okazji mieliśmy wieczór z sushi. Przyznaję, że ten Walenty przypadł nam na piątek, ale nic to. Ważne, że wyszliśmy z domu na kilka godzin sami. To takie oderwanie od rzeczywistości, po tylu tygodniach siedzenia w domu, wyjście do restauracji, tylko z mężem. Było niespodziewanie, miło i smacznie:) - oczywiście dla mnie było nietypowe sushi, bo bez surowych ryb:(

Przez ten czas dzieci były z ciocią, co wręcz uwielbiają. Ciocia zawsze na więcej pozwala i choć czegoś ja zabraniam, to często nic z tego nie wychodzi. Tymczasem ciocia bawi się, w co dzieci chcą, nie zabrania robić w pokoju wysypiska śmieci, pozwala na granie w piłkę w mieszkaniu, na głośne krzyki i bieganie bez kapci oraz na późne pójście spać. Do tego od cioci można "wyżebrać" słodycze:) - jak na załączonym obrazku.

Przyznam, że nie mieliśmy za bardzo ochoty na świętowanie, ale zważywszy na fakt, że już niedługo będzie nas więcej i znacznie mniej sytuacji na wspólne wyjście, bez dzieci, wykorzystaliśmy ten dar od losu, a raczej może od cioci:)

Tymczasem Tomek po prawie dwóch tygodniach nadal ma zapalenie płuc. Przedłużono nam antybiotyk do 14 dni i idziemy na prześwietlenie sprawdzić, co się tam dzieje. Mamy zakaz kontaktu Tomka z innymi dziećmi, a zwłaszcza z dziećmi chorymi. Gdyby Tomek załapał do tego wszystkiego grypę to mogło by być bardzo groźnie.
Z Kariną jeszcze nie wiemy, jak jest. Mamy wizytę po kuracji antybiotykowej w środę. Wówczas po raz już chyba piąty idziemy także z Tomkiem. Mam nadzieję, że jednak będzie wszystko dobrze, choć już mi ręce opadają na samą myśl, co może powiedzieć lekarz.
Żal mi znów dzieci, bo ciągłe siedzenie w domu nie pomaga im i mnie. Dzieci nie mają się gdzie wyszaleć, nie odwiedzają świeżego powietrza (choć nie wiem, czy ono teraz takie świeże, zważając na zanieczyszczenia) i ich odporność całkowicie spada. Jak my z tego wyjdziemy, nie mam pojęcia. Najgorsze jest to, że oni w ogóle nie wyglądają na chorych:(

Z tego wszystkiego Tomek dostał jeszcze jakiejś wysypki i oko ma całe czerwone. Non stop je trze. Czyli znów powinniśmy odwiedzić kolejnych lekarzy? Przecież to już jest chore.

Walentynki
Kwiatki od mojego męża na dzień świętego Walentego:)

A ja jestem już po kolejnych badaniach i właściwie w marcu powinnam być już spakowana do szpitala i mieć gotową wyprawkę. Prawda jest taka, że może dojść do wcześniejszego porodu, niż koniec kwietnia, więc lepiej przygotować się na coś wcześniej, niż potem żałować.
W związku z tym, że choroba dzieci się wydłuża, wykorzystałam weekend, kiedy mąż był w domu i wypakowałam już i przebrałam wyprawkę po Karinie. Teraz będzie mnie czekało tylko pranie, prasowanie i moja wyprawka. Przy trzecim dziecku, które do tego urodzi się w tak krótkim odstępie czasu, skompletowanie wszystkiego to proste jak drut. Właściwie nie wydajemy pieniędzy, bo wszystko mamy w domu. Listę, co mi potrzeba mam na blogu, więc także nie muszę jej tworzyć. 
No, będę musiała tylko zakupić dla siebie jakieś majtki jednorazowe lub podkłady, ale to wcale nie jest duży wydatek i wymaga spacerku do najbliższej apteki, więc jest dobrze.
Jedyne co mnie kusi, to uszyć inne, nowe w innych kolorach kocyki dla nowej niuni. Każde z moich dzieci ma swoje kocyki w różnych kolorach, więc może warto pomyśleć o czymś innym dla nowej księżniczki. Jak tylko znajdę na to czas, to się o to postaram. Oby dzieci przestały chorować i bym ja znalazła na to wszystko jeszcze siły. Tymczasem poniżej na zdjęciu wyprawka dla Niuni w wannie. Nic tylko wyprać i wyprasować:)
Szkoda, że ten czas tak goni, jak zwariowany. Za nami już połowa lutego, zaraz będzie marzec i bach wiosna i nowa córeczka. Ciekawe, jak będzie wyglądać. Na USG nie chciała nam się pokazać:)

wyprawka dla dziecka
Wyprawka dla córki odpakowana z kartonów do odświeżenia:) 

2 komentarze:

  1. Cudownie, że na wiosnę będziesz miała kolejne maleństwo do tulenia :) Aż zazdroszczę :)Powodzenia życzę w kompletowaniu wyprawki i szykowaniu wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam i rozmawiam z moim M. U nas jest tak, że Tymko poszedł do przedszkola i zaczęły się choróbska...od września to jego 6 antybiotyk teraz jest po-oskrzela. Jeszcze mamy inhalacje. Mi już ręce opadają. Nie sądziłam, że można być ciągle chorym i tak samo myślimy jak z tego wyjść? Jak zacząć wychodzić na dwór...życzymy Wam dużo zdrówka bo jednak co jedna choroba to nie dwie :) mamie siły i maluszkowi, niech się nie spieszy za bardzo.

    OdpowiedzUsuń