czwartek, 19 stycznia 2017

Kojec - dopiero przy trzecim dziecku doceniłam jego pomoc

Klara w pożyczonym kojcu:)

Kojec, czyli takie większe łóżeczko turystyczne przeznaczone do zabawy. 
Przy Tomku i przy Karince nie potrzebowaliśmy kojca. Mieliśmy mało mebli (nadal w sumie mamy mało mebli) i dużo podłogi, więc i sporo miejsca dla dzieci. Dzieci większą część czasu domowego spędzały na podłodze. Tu uczyły się obracać, przekręcać, siadać, chodzić na czworaka i wreszcie stawać i chodzić. Przy trzecim małym dziecku podłoga nie jest już tak przyjazna. Z uwagi na to, że oprócz małego dziecka jest jeszcze dwójka starszych, ale także małych, podłoga należy do tych biegających. Cierpi przez to najmłodsza córka. 

Wobec takiej sytuacji byliśmy zmuszeni pożyczyć kojec. Nie chciałam go kupować, bo przyznaję, żal mi było pieniędzy, więc brałam pod uwagę pożyczenie lub zakup, ale używanego kojca. Nie miałam też pewności, czy Klara będzie chciała spędzać jakiś czas w kojcu, a dążę do ograniczenia wydatków, więc pożyczenie wydawało się idealne. Nadarzyła się też taka możliwość, by pożyczyć kojec od sąsiadki, więc skorzystaliśmy i bardzo dobrze zrobiliśmy.

Po pierwsze Klara chętnie siedzi w kojcu i się bawi, gdy czasami potrzebuję czas na "coś".

Po drugie to bezpieczne miejsce dla bardzo małego dziecka, gdy dwójka pozostała biega, bawi się, krzyczy i rzuca zabawkami.

Po trzecie to dobre miejsce do zabawy, gdy potrzebuję się zdrzemnąć w ciągu dnia, a dziecko nie ma ochoty na to samo, lub gdy potrzebuję coś posprzątać i wolę widzieć bawiące się dziecko niż denerwować się, co ono właśnie robi.

Po czwarte dziecko nie uderzy się w kojcu o ścianę, o podłogę lub jakiś róg. Ma w nim zabawki, podusie i inne "potrzebne" rzeczy i może się bawić na całego.

Jednym zdaniem napiszę tak, kojec jest niezbędny, gdy się ma więcej niż jedno dziecko, a każdemu z nich chce się dać jakąś bezpieczną przestrzeń do zabawy. Jestem bardzo zadowolona z niego i dopóki Klara nie zacznie chodzić na czworaka, będę z niego korzystać, gdy mam wszystkie dzieci w mieszkaniu.

Tymczasem, gdy tylko Tomek i Karinka są w przedszkolu i w żłobku, to Klara rządzi na podłodze. Jeszcze nie jest za bardzo mobilna, ale już siedzi, przekręca się, przewraca, sięga gdzieś dalej i jakby już chciała zacząć pełzać. Na chodzenie na czworakach na razie się nie zapowiada. Śmieję się i mówię, że Klara ma za ciężką pupkę:)


Klara czuje się dość swobodnie w swoim kojcu i dobrze:)

Klara na podłodze:)

Taka kochana i wesolutka zawsze Niunia:)

Nasz kojec z perspektywy. Jest dość duży:)

3 komentarze:

  1. Mam takich samych gabarytów obecnie na sprzedaż. Tez bardzo się przydał przy drugim dziecku bo starszak pedzil po mieszkaniu z prędkością światła i bałam się chociaż na chwilę zostawić mała na podłodze kody musiałam wyjść np do lazienki; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka fajna niunia! :) Bardzo podobna do siostry, gdybym nie wiedziala, powiedzialabym, ze to Karinka! ;)

    My kupilismy kojec dla pierwszego dziecka, ale dosc szybko wynieslismy go do piwnicy. Bi go szczerze nienawidzila. Wrzeszczala jak opetana, jak tylko sie ja do niego wsadzilo. ;) Chyba wynikalo to z tego, ze dosc szybko zrobila sie mobilna. Majac 7 miesiecy juz sprawnie raczkowala i nie znosila ograniczen. Przy Niku juz nawet kojca nie rozkladalismy. ;)
    Przyznaje jednak, ze teraz, majac w domu 4- oraz 5.5-latke, gdybym miala trzecie dziecko, kojec bylyby bardzo potrzebny. Po podlodze wala sie caly stos zabawek, wiele ma malutkie czesci i niemowle w tym calym balaganie nie byloby bezpieczne. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nigdy nie miałam i chyba już nie będę potrzebować:)

    OdpowiedzUsuń