środa, 12 kwietnia 2017

STOP! - nasze hasło na spacer i nie tylko

Karinka uwielbia jeździć na hulajnodze.

Wczoraj po raz pierwszy od prawie czterech tygodni byłam w mieszkaniu sama z Klarą. Dzieci zdrowe poszły do żłobka i przedszkola. Przyznam sama, że nie wiedziałam, co robić. Czy odpocząć, czyli usiąść, napić się herbaty,  poczytać, a kątem oka patrzeć, jak bawi się nasza Klara. Czy może wziąć się za porządki i tym samym cały dzień sprzątać, a potem jeszcze iść po dzieci. A może pójść na spacer (tu nawet wietrzna pogoda mi nie przeszkadzała). 
W końcu, jak przystało na rasową mamę wzięłam się za ogarnianie mieszkania, zakupy, a potem chwila na zabawę z Klarą. Czas szybko zleciał, więc pognałam co sił w nogach po dzieci. 

Dla Klary miałam w ostatnich dniach mało czasu. Gdy w domu są wszystkie dzieci, opiekę i zabawę muszę dzielić na trzy, a do tego tysiące innych sprawunków. Dobrze, że część zajęć ogólnie podzieliłam sobie na kilka dni i mam swoisty domowy grafik i trzymam się tego od kilkunastu miesięcy. Myślę, że dzięki temu jakoś ogarniam jeszcze wszystko czasowo, czyli pewne sprawy załatwiam w konkretne dni, jakieś porządki także w ustalonym czasie. Jak gotuję, to w jakiś wiadomych godzinach. Zakupy także nie są robione codziennie, ale na czas. Taki grafik pozwala czasami jeszcze coś do-planować, choć bywa trudno i bardzo intensywnie:) Niekiedy przypominam sobie czas, gdy po drugiej ciąży wróciłam do pracy. Wówczas miałam mniej zajęć i mniej pracy, niż, gdy jestem non stop w domu. Jak to możliwe? Czy w takich sytuacjach po prostu nie dbamy o wszystko? Czy może jednak mężczyźni z automatu coś od nas przejmują i jednak bardziej nam pomagają?

Tymczasem my mamy obecnie okres ze słowem "stop". Stop dotyczy przede wszystkim spacerów i jest to hasło, na które Karinka i Tomek muszą się bezwarunkowo zatrzymać. 
Stop często gości na moich ustach i czasami w bardzo różnej intonacji. Pomimo, że ustaliliśmy takie hasło dla naszego użytku, to niestety już kilka razy, jak nie więcej, w ogóle dzieci się do niego nie stosowały (zwłaszcza Karina) a ja z duszą na ramieniu krzyczałam, jak opętana. No bo co innego robić? Jadę z wózkiem, Karinka i Tomek na hulajnogach i dojeżdżają do pasów, raz się zatrzymają, ale niekiedy nie. Kilka dni temu jakiś Pan złapał Karinę w ostatniej chwili i dzięki temu nie wjechała na pasy. Do pasów zbliżał się samochód i nie wiadomo, co by się mogło stać. Ktoś powie, po co dzieciom hulajnogi. No ba - generalnie dzieci można zamknąć w domu i nigdzie z nimi nie wychodzić, ale to nie o to chodzi i to nie jest rozwiązanie. Gdy idę z dziećmi na spacer, to jakbym nie szła i jakiej bym drogi nie znalazła to zawsze muszę przejść przez pasy, co najmniej kilka razy. Może z dziećmi powinniśmy mieszkać w lesie? Hę, gdyby prawo tworzyli sami mężczyźni i do tego starzy kawalerowie, to nie zdziwiłabym się, gdyby kobiety z dziećmi pozamykali w lasach, hehehe.

A wracając do tematu to dzieci mają takie okresy, że ciężko nad mini panować i trudno tłumić ich energię i tyle. Musimy sobie z tym poradzić. Karinka musi się nauczyć, jak się mieszka w dużym mieście i że należy uważać na auta. U nas tych aut jest cała masa i czasami nie liczą się z pieszymi. Tomek już bardziej wszystko rozumie i można na niego liczyć.
Dla kierowcy on sam jest najważniejszy, a my piesi? - cóż musimy tylko i zawsze uważać. Często bywają sytuacje, że już jestem na pasach, bo mnie ktoś przepuszcza (pasy bez świateł), a drugie auto z za pierwszego wyjeżdża z impetem. A ja cóż? - z wózkiem i dwójką dzieci obok siebie. Jakoś trzeba to wszystko ogarnąć.
Jak do tej pory mąż nadal nie zdecydował się na spacer z całą trójką sam. Boi się, nie chce i nie chce się stresować. Takie jest jego podejście, jak sam twierdzi. Trochę mnie to irytuje, bo jak dla mnie, to nie podejście, ale raczej lenistwo. Matka musi sobie radzić, a czy kogoś to interesuje, jak?

"Stop" będzie nam towarzyszyć pewnie jeszcze przez następne dwa lata, bo przecież jeszcze będę to przerabiać z Klarą. Dla dziecka jeden wyraźny, konkretny wyraz do jakiegoś polecenia jest bardziej obrazowy i lepiej do niego dociera, jak całe zdanie w stylu: "Karinka proszę zatrzymaj się". W drogowych sytuacjach dziecko powinno reagować natychmiast, a do tego potrzebuje sprawdzone i czytelne hasło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz