poniedziałek, 2 czerwca 2014

Od czego by tu zacząć?

...no właśnie. Długo nie pisałam, że nie wiem od czego zacząć. Tak się czasami układa, że ogrom rzeczy do zrobienia i wychowywanie naszych dzieci nakazuje nam z czegoś zrezygnować, by nadal normalnie funkcjonować. Doba ma przecież tylko 24 h i dobrze było by jednak przespać te 6 h, więc pozostaje już tylko 18 h do wykorzystania. Te 18 h jednak było dla mnie bardzo mało i odłożyłam na później kilka spraw, tu m.in. bloga - nad czym ubolewam, bo gdzieś tam w tyle głowy cały czas myślę o nim i o tym, co bym jeszcze chciała napisać, o czym nie mogę zapomnieć. Może powinnam sobie kupić dyktafon i rejestrować wszystko? - hmmm to by znacznie uprościło wiele zapomnianych przemyśleń:))))

Co u mnie?

Oj dużo się dzieje. Zastanawiam się, czy gdy będę już pracowała to także będę miała tyle na głowie i czy ciągle będzie się coś działo? Czy człowiek będzie non stop taki "zalatany"? Pewnie czas przyniesie odpowiedź. Może uda mi się do wszystkiego tak przygotować, że jednak będzie on spokojniejszy. To takie marzenia przysłowiowej "ściętej głowy":))))

Moje sprawy rodzinne, o których pisałam TU na szczęście już w 99% zostały zakończone. Ten pozostały jeden procent to tylko dostarczenie jakiś ostatnich i niezbędnych formularzy do Urzędu Miasta. W ostatnim czasie byłam dość sporo telefonicznie zaangażowana w to przedsięwzięcie i kosztowało mnie to trochę czasu. To oczywiście kosztem dzieci. Teraz gdy dzwoni telefon - Tomek stara się go przejąć i gdzieś rzuca. To chyba zły znak:( Dlatego bardzo się cieszę, że to już jest za nami i moja rodzina będzie miała w tym temacie spokój. Jedna ważna i czasochłonna rzecz "odhaczona":).

W międzyczasie mąż miał dwa tygodnie urlopu, które przeleciały bardzo szybko. Na ten czas zaplanowałam moc atrakcji w terenie. Sama z dziećmi nie mogę jeszcze się daleko wypuszczać i aktywnie uczestniczyć w różnych zajęciach, ale z mężem to już sprawę upraszcza. Niestety pierwszy tydzień urlopu męża lało i pogoda nie była dla nas litościwa. Ja byłam bardzo zmęczona i jakoś skupiałam się, by jednak wypocząć i się zregenerować. Nawet mi się to udało:) W drugim tygodniu, gdy pogoda była już przecudna realizowaliśmy częściowo nasz plan wycieczek. Ten dostosowany do maluchów, a raczej do Tomka. Jeden cały dzień spędziliśmy w warszawskim ZOO. Dosłownie cały dzień, łącznie z drzemką Tomka na tatusiowych kolanach, jak na zdjęciu poniżej:

Tomutek podczas codziennej drzemki na kolankach Tatusia:)

W ZOO, jak już wcześniej wspominałam TU bardzo mi się podoba i to do tego stopnia, że wykupiłam roczny karnet, który opłaca się mieć nawet wtedy, gdy w ciągu roku odwiedzi się ZOO tylko cztery razy (ja już byłam dwa razy i na pewno będę jeszcze kilka do września). Dopiero teraz odkryłam jeden minus w ZOO. Nie ma co zjeść. Niestety są tylko lodziarnie i miejsca, gdzie można kupić odgrzewane, odmrażane i przygotowane dużo wcześniej potrawy. Nie polecam, bo są niezdrowe, nieświeże i niedobre:( - (próbowałam placki ziemniaczane i niestety wylądowały w koszu).

Tomek zawsze do czasu jest żywo wszystkim zainteresowany:)

Lubię tłumaczyć wszystko Tomutkowi i przy okazji opowiadać mu różne historie:)


Tu z moją malutką i słodką Córeczką:)

Podczas urlopu Męża byliśmy także (nawet kilka razy) na słynnych Warszawskich Polach Mokotowskich. Niegdyś bardzo lubiłam tam jeździć. Teraz wyjazdy te nabrały całkowicie innego znaczenia. Kiedyś spędzałam tam głównie wieczory ze znajomymi przy dobrym jedzonku i piwku. Teraz wyjazd na Pola Mokotowskie to przede wszystkim w ciągu dnia i z nastawieniem na spacerki, zabawy w piaskownicy, przy stawie i na trawie. A jak coś trzeba zjeść to raczej tam, gdzie Tomek znajdzie dla siebie zajęcie, czyli np. w Lolku, gdzie jest mały plac zabaw dla dzieci i oczywiście także menu dla dzieci:)
Z mężem i z dziećmi odwiedziliśmy także nasze ulubione miejsce z Sushi. To wyprawa na ponad pół dnia:):

Mąż z Tomkiem już po jedzeniu wypoczywają.

A tu mamusia z córusią:)

Tomkowi bardzo smakuje sos sojowy. Ponoć wszystkie dzieci go lubią.

Byliśmy także w parku na Placu Wilsona, gdzie można spędzić sporo czasu z dziećmi. Dla dzieci jest bardzo duży plac zabaw, dla rodziców miejsca, gdzie można usiąść i napić się czegoś lub zjeść wedle życzenia:) Relaksowaliśmy się na całego:

Tomutek świetnie sobie radził na leżaku i oczywiście obowiązkowe owoce w ciągu dnia.

A ja przyklejona do córeczki.

Trening rozpoczęty! Bardzo się cieszę, że udało mi się rozpocząć treningi i w końcu zabrałam się za mój brzuchol i ogólnie kondycję. Obym tylko nie poprzestała na tygodniu lub dwóch. Trzymam za siebie kciuki i Was o to proszę kochani Czytelnicy:)

Żłobek Tomka - dowiedzieliśmy się z list, że otrzymaliśmy miejsce w żłobku, do którego bardzo chcieliśmy się dostać. Ciekawe, czy to rzeczywiście system przyznaje miejsca, czy jednak człowiek ma na to jakiś wpływ? W sumie mieliśmy 87 punktów, czyli dużo. Najczęściej rodzice mają jednak 54 punkty, bo to rodziny z jednym dzieckiem. My już mamy dwójkę, więc jesteśmy bardziej premiowani. Z trójką to już w ogóle można zdziałać więcej:)))) No u nas się raczej nie zanosi:(

Z powodów braku ładnych bluzek i sukienek dla matek karmiących zakupiłam sobie kilka tkanin i będę szyć bluzki i jedną sukienkę. Nie ma co, muszę wykorzystywać moją maszynę:) Tkaniny (poniżej na zdjęciu) są lekko elastyczne, więc się naciągają i mam nadzieję, będą też dobrze się zachowywały podczas szycia. No cóż postaram się poinformować o efektach końcowych .

Moje nowe tkaniny:)

W najbliższych dniach będę się uczyć tapicerki. Mamy krzesła do obicia, które bardzo lubimy i pan tapicer chciał od nas za jedno krzesło 850 złotych!!! Cena krzeseł była znacznie, znacznie mniejsza, więc mnie to przeraziło i postanowiłam sama się za to wziąć. No cóż może się nauczę:) Liczę na to, że właśnie tak będzie. Już zakupiłam tkaninę, wypełnienie, taker i klej. Trochę poszukam na youtube, jak się za to zabrać i będę się brała do pracy. Może przybędzie mi jakiś dodatkowy fach!

Wziełam się także w naszym bloku za integrację sąsiadów i od kilku tygodni poznajemy się wszyscy na spotkaniach domowych w dresach, kapciach z dziećmi i potrawami. Wczoraj mieliśmy imprezę u nas i było cudownie. Co prawd przydało by się większe mieszkanie, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że się wreszcie poznajemy, no i nasze dzieci się poznają, bo to także o to chodzi. W związku z tym, że robimy te wspólne spotkania, to zaczęłam gotować i nawet czasami zaczyna mi się to podobać. Postaram się tu czasami napisać o moich kulinarnych przygodach:)

Tymczasem postaram się pisać systematycznie po dwa do trzech postów tygodniowo. Moze coś mi z tego wyjdzie. Proszę o wsparie:))))



Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta!!!
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dzieci i osiągnięciami związanymi z wychowaniem, a tym samym pomagajcie w wychowaniu innym.

11 komentarzy:

  1. Córa to wykapany tatuś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja cały czas się łudzę, że to jednak do mnie jest podobna:((( Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Jesteś Kamila lekka na wspomnienie, a raczej na pomyślenie o Tobie. Właśnie zaczęłam się zastanawiać co u Ciebie, czy nic złego się nie dzieje. Widzę, że nic złego :) Ale ona podrosła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że ktoś mnie wspomina i casami myśli:))). Jestem i na razie odpukać wszystko dobrze. Tylko czasu na wszystko mało. Karinka rośnie jako tako, choć mało przybiera na wadze. To taka kruszynka:) Serdecznie pozdrawiam i zdrowia życzę:)

      Usuń
  3. Ale Ci Karinka podrosła. Duża Panna już :) Nie długo kawalerów ci będzie przyprowadzać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej do kawalerów to chyba jeszcze daleko;) i choć zdaję sobie sprawę, że czas płynie bardzo szybko, to oddalam od siebie myśl o "kawalerach":) Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  4. Czasem już tak jest, że pisze się rzadziej na blogu, ale myślę, że masz grono czytelników, którzy tu wracają mimo dłuższych nieobecności, ja na przykład. :p
    Kiedyś musimy się spotkać na kawę, widziałam na zdjęciach kiedyś, że czasem chodzisz gdzieś przy M1 albo mi się wydaje. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie wydaje Ci się - zdarzyło mi się być kilka razy w M1. No to koniecznie musimy się zgadać kiedyś, gdzieś. Jak będę się kiedyś wybierać do M1 to dam znać:) Zdrowia życzę i serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Wspaniale spędzony czas. Gratuluję cudnej rodzinki. Moja córcia też dostała się do żłobka ale prywatnego, a tam miejsca przydziela komisja. W państwowym Pani dyrektor powiedziała, ze jest tyle podań ,że nie mamy szans na wrzesień...no właśnie dlatego,że mamy jedno dziecko. Jeśli chodzi o tapicera to nie wiem co to za gość...ja ostatnio odnawiałam na święta krzesła i fotle i za jedno krzesło z wymianą wyściółki i śrub pan tapicer wziął ok. 100zł, a za fotel 250 zł. Zszedł nam z ceny w ostateczności jeszcze nizej bo daliśmy mu wiele rzeczy do zrobienia. Ale z drugiej strony my mieszkamy na prowincji a stolica to zawsze jednak ceny większe. Mieszkamy w mazowieckim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zdaje mi się, że ten tapicer przesadził, a śmieszne jest to, że mieszka w Piasecznie!:) Myślałam właśnie, że jak zadzwonie do kogoś z poza Warszawy, no ale blisko, to będzie nieco taniej. Myliłam się. Tymczasem już jestem lekko przeszkolona i wzięłąm się za tapicerkę i bardzo mi się to podoba!:) CO do rodziny to dopiero teraz doceniam jej wagę i znaczenie dla kobiety, dla życia i dla naszej egzystencji... Gorąco pozdrawiam:)

      Usuń
  6. Kurcze ale sobie wzięłaś dużo na głowę!! A spotkania z sąsiadami- super inicjatywa. U nas też by się takie coś przydało...
    P.S. Karinka ma cudowne oczęta!!

    OdpowiedzUsuń