poniedziałek, 23 lutego 2015

Wyjście z mężem na sushi - tylko we dwoje:)

Oj, jak ja lubię sushi:) - zdjęcie z komórki

Trudno jest wyjść z mężem na randkę z domu, gdy ma się małe dzieci. Zwłaszcza, gdy nie chce się dzieci z kimś zostawiać. Długo przyzwyczajałam się do myśli, że mogę komuś pod opieką zostawić moje dziecko. Długo dojrzewałam do myśli, że czasami nawet powinnam to robić, by odpocząć, by oderwać się od ciężkiej rzeczywistości i by odreagować w jakiś sposób.

Na pewno pomógł mi w tym żłobek Tomka. Pierwsze miesiące Tomka w żłobku miałam ogromne wyrzuty sumienia, że puściłam mojego kochanego synka do jakiegoś "ośrodka". Nie mogłam się doczekać godziny 12:00, by go odebrać. Zdawało mi się, że Tomek cały czas tęskni za mną, za domem i za naszymi zabawami. Oczywiście wiedziałam doskonale, że tak nie jest, ale raz po raz snułam jakieś teorie na ten temat. Mąż to wyśmiewał w niebo głosy. 
Obecnie Tomek chodzi już szósty miesiąc do żłobka i uważam, że dobrze zrobiliśmy, że go tam posłaliśmy. Jest szczęśliwy, czasami nawet nie chce wychodzić ze żłobka, uwielbia swoje żłobkowe ciocie. Widzę, że inaczej się rozwija i mam nadzieję, że wyjdzie mu to na dobre. No tak - duży minus to choroby, ale dziecko musi się gdzieś uodpornić. Mieliśmy świadomość tego, że będzie chorował i głównie dlatego daliśmy go do żłobka, by wychorował się, jak ja jeszcze jestem w domu.

Poza tymi aspektami, przekonałam się, że to zdrowe i dla dziecka i dla mnie, że w ciągu dnia jakiś czas przebywa z kimś innym, a ja mogę mieć też czas dla Siebie. Ten czas żłobkowy to taki czas przygotowania mnie na mój powrót do pracy i uświadomienia mi, że dziecko nie będzie miało źle, a wręcz przeciwnie. Zdaję sobie sprawę, że powrót do pracy dla mamy po macierzyńskim jest stresujący, a gdy do tego dochodzi jeszcze świadomość, że u kogoś obcego pozostawiłam dziecko i na pewno jest mu tam źle - to nerwica gwarantowana. 
Na szczęście jeden stres nie dotyczy już mnie. Nie będę się denerwować tym, co robią dzieci i jak spędzają czas, gdy ja pracuję. 
A pro po żłobka - poznałam tam wiele fantastycznych kobiet, a także historii różnych rodzin. Na pewno niektóre z tych - na razie luźnych - znajomości zamienią się w jakieś przyjaźnie w przyszłości.

Tymczasem od jakiegoś czasu staram się także systematycznie gdzieś wyjść sama lub, jak znajdzie się ktoś chętny do dzieci, z mężem. Wówczas wszystko jest jakieś inne... Ameryki pewnie tym nie odkryję, ale przyznaję, że życie w rodzinie jest skrajnie różne od tego, gdy się jest stanu wolnego. Innego znaczenia nabierają niemalże wszystkie rzeczy, czynności, hobby, praca i znajomości. Pomimo tych wszystkich różnic i zmian, ważne jest, by zachować także siebie i jakąś swoją cząstkę. 
Uświadomiłam sobie to, że dzieci dorastają i chcą mieć rodziców aktywnych, szanujących siebie i swoje zainteresowania. 
Podczas ostatnich kilku miesięcy wiele czasu poświęciłam swoim pasjom. Skończyłam kilka kursów, by te pasje pogłębić i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Wiecie, jak trudno jest podczas urlopu macierzyńskiego  robić coś tylko dla siebie? To niemal niewykonalne. Na szczęście udało mi się - częściowo dzięki pomocy męża, który mógł czasami wziąć urlop i także zajmował się naszymi dziećmi. Postaram się kiedyś napisać coś o moich innych pasjach:) - niż te, o których tu pisałam:)

Niedawno byłam z mężem na sushi i pierwszy raz od kilku miesięcy byliśmy sami, trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy, jak niegdyś o wszystkim. Nikt nam nie przeszkadzał, nie wchodził na kolana, nie krzyczał, nie wylewał sosu i było inaczej. Cieszyliśmy się z tego wyjścia, choć przyznam, ze gdy nasza randka miała się już ku końcowi, zaczęliśmy się zastanawiać, co u dzieci...
Chcielibyśmy kontynuować takie nasze wyjścia, choć raz na dwa tygodnie. Czy nam się uda? Ciężko powiedzieć. W każdym razie będziemy się starać. 

To miał być post tylko o randce, a zrobił się niemalże o wszystkim, a także o tym, że powroty do pracy po urlopie macierzyńskim bywają bardzo trudne. Ja wracam do pracy 1 kwietnia. To chyba tak na ironię losu:) 
Jak będzie nie wiem:)



Mąż ze swoją przystawką:)


9 komentarzy:

  1. Takie wyjścia są bardzo fajne i potrzebne wszystkim mamom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak są ważne, tylko jeszcze należy się do nich przekonać:) CO okazuje się trudne, no zwłaszcza, że nie mam z kim zostawić dzieci:( Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Ale mieliście super randkę. ! kwietnia do pracy :) zabawna data :) jak będzie? pewnie ciężko, ale dasz radę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie wyjścia- samej, czy z mężem są bezcenne! I bardzo ważne. Miałam podobne rozterki, kiedy Eliza poszła do przedszkola. Na szczęście-to mija :)
    Ojej, to już, już za momencik ta praca... I jak się z tym czujesz? Bardziej jesteś przerażona, czy podekscytowana? No i daj znać, czy kurs w Szczecinie dojdzie do skutku!

    OdpowiedzUsuń
  4. jestem ciekawa jakie to są te Twoje pasje :) Super wyjście z mężem i też jestem zdania, że żłobek dla Tomka to dobre rozwiązanie. U nas Laura od września do przedszkola- już sama się nawet domaga :D

    OdpowiedzUsuń
  5. a nam się zdarzył pierwszy wyjazd bez Olesia w weekend, co prawda coś załatwiać i tylko na dzień, ale też było to dziwne, choć przyznaję bez bicia, miało swoje duże plusy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. oh piękny jest taki czas kiedy można wyjść we dwoje.U nas takich chwil deficyt ale...uwielbiam pary,które pomimo posiadania dzieci potrafią znaleźć czas na wspólne wyjście i bycie tylko dla siebie :) super, pozdraiwam
    ps.Mój e-mail: figusie.od.kuchni@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. My nie mamy z kim zostawiać Olusia. Liczę, że jak oswoi się już ze żłobkiem to weźmiemy wolne i gdzieś wyjdziemy z mężem w ciągu dnia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne są takie wyjścia beza dzieciaków, niestety często bez pomocy innych są często niewykonalne!

    OdpowiedzUsuń