czwartek, 30 kwietnia 2015

A może gdzieś by wyjechać na weekend?

To moje ulubione zdjęcie z podróży, Himalaje Gokyo Ri 5.357 m n.p.mHimalaje 

Jeszcze chwila i już będziemy się cieszyć majem. Maj to moja ulubiona pora roku i jeżeli jeszcze do tego dopisze pogoda, to mogę skakać z radości do samego nieba. Przez ostatnie trzy lata od maja większość czasu spędzałam z Tomkiem na placach zabaw. To były piękne chwile, bo bardzo lubię angażować się w taką czynną zabawę dziecka, więc każda piaskownica, zjeżdżalnie i huśtawki sprawiały mi tyle frajdy co Tomkowi. Teraz niestety maj mam już obsadzony przez pracę i nie jest już tak dobrze, że codziennie wybieram się na pikniki do lasu, czy funduję sobie długie spacery z dziećmi. A szkoda;)
Gdy już się pracuje, to człowiek na nowo zaczyna dokładnie planować każdy wolny weekend, czy jakiekolwiek świąteczne dni. Wówczas bardziej ceni się czas, weekendy, święta, wakacje i każde dodatkowe wolne. To dotyczy zwłaszcza mieszkańców dużych miast, gdzie czas jest inaczej traktowany, niż w mniejszych miejscowościach. W dużych miastach często dojazd do pracy to godzina czasu, powrót to samo, a gdy się zostanie dłużej godzinę w pracy, co powszechnie jest uważane za obowiązek, to wychodzi na to, że przy całoetatowej pracy nie ma nas około 12h na dobę w domu. W mniejszych miejscowościach nie ma ogromnych korporacji w wygórowanymi oczekiwaniami od pracowników, odległości są także zdecydowanie mniejsze i bardzo często do pracy wystarczy wyjść kilkanaście minut wcześniej.
My bardzo cenimy nasz czas i planuję z mężem każde wspólne wolne. Obecnie zastanawiamy się nad wolnymi w maju. Nie mamy ich dużo, bo ja w dwa weekendy jestem w pracy, ale jednak je mamy. Zastanawiamy się, czy może jednak odważylibyśmy się już pojechać z dziećmi gdzieś nawet na kilka dni poza Warszawę? Jak do tej pory z dwójką naszych Maluchów wybraliśmy się tylko dwa razy w podróże i po drugim razie podziękowaliśmy na długo. Tak mieliśmy dość całej wyprawy. Może jesteśmy po prostu za wygodni, a może nam się nie chce? Może powód jest taki, że jeszcze nie jesteśmy gotowi na samochodowe podróże? Do tej pory podróżowaliśmy głównie sami i pociągami oraz innymi środkami transportu publicznego. Gdy są dzieci samochód jest wręcz wymagany, bo jak zapakować się w pociąg z dwójką dzieci, wózkiem, rowerkiem i jeszcze bagażami na kilka dni dla czwórki osób? Niestety nie mamy dużego doświadczenia w podróżach samochodowych, ale sukcesywnie je zdobywamy. 
A pro po podróży samochodowych -znalazłam stronę z gadżetami motyryzacyjnymi: http://www.hussar-gruppa.com/gadzety-motoryzacyjne/, gdzie wypatrzyłam takie cudo, jak alarm przeciw zasypianiu dla kierowców. Oczywiście chciałam to nam zakupić, ale mój mąż uzmysłowił mi, że tego nie potrzebujemy, bo to urządzenie raczej dla zawodowych kierowców, którzy dużo podróżują i nie jest pożądane, by zasnęli za kierownicą. Pomijając to, gadżet bardzo mi zaimponował:)
Wracając do podróży Tomek jest już duży i pomimo, że ma swoje gorsze dni, to jednak podróże już polubił i zdaje się, że nie było by z nim już problemu. Gorzej z Karinką, która jest jeszcze mała i czasami krótki przejazd z miejsca A do miejsca B w Warszawie urozmaica nam głośnym płaczem. Gdyby miała tak płakać przez 200 km, to nie była by to miła perspektywa:( Nasze dzieci podobnie, jak my nie są przyzwyczajone do jazdy autem i może one czują to samo co my??
Niektórzy znajomi pytają mnie, jak to możliwe, że nie jestem przekonana do auta? 
A no nie, jeszcze przed pierwszą ciążą dużo podróżowałam i każdy wolny czas wybywałam za miasto w podróż dalszą lub bliższą. Wszystkie kilometry przemierzyłam pociągami, autobusami, samolotami i innymi dziwnymi pojazdami. Nauczyłam się żyć bez auta i świetnie wyobrażam sobie bez niego życie, a zwłaszcza w dużym mieście, gdzie komunikacja miejska jest niezawodna. Widać po wpisie, że nie jestem zwolenniczką auta, ale może zmieni się to w perspektywie kilku lat, gdy będę miała okazję docenić to cudo naszego wieku.

Tymczasem do wpisu dołączam moje dwa ulubione zdjęcia z wyprawy życia do Nepalu, do pięknego Nepalu, który w obecnym czasie nawiedziły okropne trzęsienia ziemi... Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze odwiedzę cudne Himalaje, może nawet z dziećmi?

Zdjęcie z tej samej wyprawy, ale tu na Kalla Pattar 5550 m n.p.m.




8 komentarzy:

  1. Mój Młody ma niestety silną chorobę lokomocyjną, więc Cię rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tą chorobą lokomocyjną jest przewalone i dlatego na dłuższe podróże z córką wybieramy pociąg..niestety:( Żadne leki na nią nie działają, gdy tylko dowie się, że gdzieś jedziemy to sama się nakręca i to jest dla nas ogromny problem, także zostaje tylko pociąg...no może wózka już nie muszę pakować ale jednak jak wyjeżdża się na dłużej i pakują się kobiety...:)))
    Zazdroszczę Ci tej podróży aż mnie zatkało:)
    Miłego dnia życzę!
    martaimama.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. zdjecia cudowne zazdroszcze podrozy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój Młody na moje szczęście od najmłodszych chwil uwielbia samochód, latał też samolotem w wieku 10m-cy i dobrze się wtedy bawił, więc jesteśmy mobilni. jedyne co to pakowanie tego całego towarzyszącego sprzętu, podgrzewaczy, termosików itd:) trzeba się niezle zorganizować, by gdzieś ruszyć:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, zachwycam się zdjęciami. Mimo, że nie lubię gór, nawet pagórków, to zdjęcia są imponujące.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje maluchy od małego jeżdżą długie trasy, Do teściów do Otwocka mamy 500 km. W podróży różnie bywa, jeśli nie mamy w planach dłuższego przystanku np. urodziny to wolimy jechać w nocy.. wtedy dzieci przesypiają podróż. My na majówkę musieliśmy odwołać plany bo dzieci dopiero wracają do zdrowia, ale w czerwcu jedziemy do Karpacza, bardziej dla zmiany klimatu bo już o górskich wędrówkach to możemy zapomnieć na kilka lat ;) Zazdroszczę takiej wyprawy, ja tylko Polskie 2 tysięczniki zdobyłam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. O raaaaaany, Kamilka! Nepal? Himalaje?! Będziesz miała mi o czym opowiadać, kiedy się już spotkamy, bo wierzę, że kiedyś to nastąpi!
    Pisałaś kiedyś, że dużo podróżowałaś, ale że Nepal? Nie zgadłabym! A może, kiedy będziesz miała wolną chwilę, napiszesz o tej podróży cały post. Jak wpadłaś na pomysł, że Nepal, z kim tam byłaś, jak tam dotarłaś, jaki to mniej więcej koszt, co Cię zaskoczyło na miejscu. No i zdjęcia- błagam o więcej fotek!

    Bardzo dobrze Was rozumiem jeśli chodzi o wycieczki z dziećmi. Ja jestem cały czas na etapie "chciałabym i boję się". Boję się tego marudzenia Lilki, która po pół godzinie jazdy już jęczy. Nie lubię tego... W wakacje wybieramy się do Zakopanego... Nie wiem, naprawdę nie wiem jak my tam dojedziemy. Przeraża mnie ta podróż. Jednocześnie tak tęsknię za moimi Tatrami, że jestem chyba gotowa słuchać tych jęków i przez 10godzin :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Jestem pod wrażeniem wyprawy. Jesteście mega odważni! :)

    OdpowiedzUsuń