czwartek, 9 kwietnia 2015

Mama wraca do pracy po długim urlopie macierzyńskim

Zdjęcie zrobione na kilka dni przed póściem do pracy. Ja w klasycznym trenczu w kolorze beżowym, brązowym szalu /Ciekawe i niedrogie szale znajdziecie na: http://yups.pl/sale/ oraz z brązową torebką.

Od 1 kwietnia już pracuje. Data dziwna, jak na rozpoczęcie pracy, ale tak było. Ze wszystkich możliwych obliczeń początek mojej pracy po prawie trzyletniej przerwie przypadał na pierwszego kwietnia. Wiele osób pytało mnie, czy to żart, ale nie - niestety.

Prawie trzy lata byłam na macierzyńskim (w tym urlopy wypoczynkowe około 5 miesięcy). Tak mi się szczęśliwie ułożyło, że bardzo szybko po synku Tomku zaszłam w ciążę z córeczką Karinką. Już nie wracałam do pracy, bo raz, że początek drugiej ciąży (prawie cały pierwszy trymestr) trochę leżałam, a dwa, po co ciężarna na krótko w pracy? - by ludzi denerwować? lub zabierać niepotrzebnie miejsce pracy? - bez sensu. I ja bym się źle w pracy czuła i być może także moje otoczenie, więc całą drugą ciążę spędziłam na zwolnieniu lekarskim. Być może dlatego Karinka urodziła się zdrowa i bez jakichkolwiek przebojów. Mama była wypoczęta, zrelaksowana i pozbawiona stresu, więc i dziecko zdrowo i spokojnie się chowało w brzuszku. No... ale odbiegam od tematu.

W związku z tym, iż wiedziałam, że powrót do pracy będzie trudny z naciskiem na "trudny", to od dłuższego czasu przygotowywałam się do tego. Mój mąż z racji wykonywanego zawodu dokładnie orientował się, co mnie czeka po powrocie z macierzyńskiego, dlatego w dużej mierze to on pracował nade mną. I przede wszystkim nie chodzi tu o aspekty prawne, a te bardziej duchowe i wewnętrzne. To wszystko pomogło i nadal pomaga, bo nie mam wyrzutów sumienia, że idę do pracy, że Tomek musi iść do żłobka, że Karinkę zostawiam z nianią, że jestem wyrodną matką, że nie dbam o dzieci i zostawiam je pod opieką osób obcych, że nie zrobię zakupów, że nie ugotuję na czas, że nie pójdę z dzieckiem na spacer i że coś chcę robić także dla siebie. 

Tak, tak, takie i podobne wyrzuty sumienia ma wiele matek powracających do pracy i być może i ja bym je miała, ale na szczęście nie jest tak źle. Na pewno przyczyniło się do tego to, że już od dłuższego czasu przygotowywałam się na duże zmiany w swoim życiu i gdy one nastały, znacznie prościej mi radzić sobie ze wszystkim.

Tomek już od pół roku chodzi do żłobka, bardzo mało choruje, nie płacze i chętnie w żłobku zostaje, więc odszedł stres związany z tym, że zostawiam płaczące dziecko w jakimś przybytku. Karinka jest większa, bo ma piętnaście miesięcy, jest bardziej świadoma i najważniejsze wychowywana w grupie, bo jest nas czworo w domu. Do tego była często bywalczynią sąsiedzkich spotkań, dlatego zdążyła się przyzwyczaić do innych cioć i także szybko polubiła ciocię-nianię. Ciocia-niania szybko przekabaciła Karinkę do siebie i świetnie się dziewczyny dogadują.
Co ja mam z tego? - ano jestem spokojna o dzieci podczas, gdy ja pracuję. Mam także mniejsze wyrzuty sumienia, że nie ma mnie z dziećmi. Wiem, że dzieci są w dobrych rękach i nic im się złego nie stanie. Zatem mogę pracować spokojnie i nie skupiać myśli tylko na domowym życiu.

Chciałam już iść do pracy i czekałam na ten moment. Praca jest mi w życiu potrzebna dla mnie samej, dla mojego rozwoju, dla kontaktu z ludźmi, dla mojego poczucia bezpieczeństwa finansowego Praca pozwala mi się realizować w innych aspektach mojej egzystencji, pozwala rozwijać moje (jakby nie było) talenty. Praca to dla mnie odskocznia od wszystkiego, co mnie otacza w domu, to kontakt z innymi ludźmi i z wieloma różnymi sytuacjami, wyzwaniami i zadaniami. Praca mnie rozwija, nie pozwala stać w miejscu i pokazuje moje możliwości w różnych dziedzinach. Cieszę się, że już pracuję.

Pomimo tego wszystkiego, co napisałam pierwsze dni w pracy są trudne. Myślałam o domu, o dzieciach o sprawach do zrobienia. Tęskniłam za wszystkim, co pozostawiałam w mieszkaniu. Najgorszy do tego był pierwszy dzień w pracy. Dużo obcych ludzi, napięta atmosfera, mało przychylne przyjęcie/powitanie i takie jakieś wszystko wydawało się szare. Każdy następny dzień był już o niebo lepszy i gdy wszystko się klaruje, to człowiekowi aż się miło na serduchu robi. Tymczasem mam już za sobą sześć dni pracy, więc "pierwsze koty za płoty".

Co radzę innym kobietom wracającym do pracy?
Najważniejsze jest mentalne przygotowanie siebie i rodziny. Zawsze należy sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wracam do pracy i czy chcę do niej wrócić. Po co to robię i czy dla Siebie. Dobrze jest przygotować organizacyjnie dom i ewentualnie osobę, która będzie nam pomagać. W moim przypadku jest to niania. Warto też przemyśleć to, co zmienia nasz powrót do pracy dla osób, z którymi będziemy współpracować lub które pracowały na naszym stanowisku. Co takie osoby sobie myślą i jak mogą zareagować. Nie należy się spodziewać tutaj jakiegoś dobrego przyjęcia i nie można oczekiwać fanfarów na naszą cześć. Radzę uzbroić się w cierpliwość, spokój i popracować nad wyrozumiałością i zrozumieniem drugiej strony. To wszystko pozwoli nam pracować bez ogromnego stresu i nerwów, które niewątpliwie szkodzą nam samym.

18 komentarzy:

  1. W listopadzie zeszłego roku przechodziłam swój powrót do pracy. Nie powiem - było dość ciężko, ale Młody dość dobrze zniósł rozstanie i chyba ja przechodziłam to gorzej :-). Generalnie nie jest źle. A przy takim podejściu jak Twoje - wszystko powinno pójść jak z płatka :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja wróciłam w sierpniu 2014 po rocznej przerwie i od strony samej pracy nie przeżyłam tego za bardzo, może dlatego, że de facto cały czas i tak byłam "zdalnie" dostępna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście zmienia postać, jeżeli jesteśmy na bieżąco z pracowadcą lub nawet z kimś w pracy. Ja nie miałam dużego kontaktu, a raczej kurtuazyjny raz na jakiś czas:), więc teraz powrót do rzeczywistości jest także trudniejszy. Tymczasem serdecznie pozdrawiam...

      Usuń
  3. no i dziecko z babcią siedzi, lżej mi z tym na duchu:)
    jakoś się przyzwyczaisz:) wg mnie praca jest nam potrzebna w aspekcie prawnym (nigdy nie wiadomo jak się życie potoczy) i duchowym (żeby się ubrać, umalować, pobyć z dorosłymi).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z babcią masz dużo lepiej, bo jesteś pewna, że należycie zadba o dziecko i nic mu się złęgo nie przydarzy... NO tak praca musi być:)!

      Usuń
  4. pięknie wyglądasz! - mnie niestety już powrót do pracy nie czeka po macierzyńskim ( zwyczajnie kończy mi się umowa w miesiącu w którym skończe macierzyńskie) a szef już mnie nie przyjmie, także będę od razu szukać nowej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, to nie masz tego komfortu, że jednak masz gdzie wracać. Może lepiej już zacząć szukać pracy. Zawsze lepiej zacząć szukać wcześniej i z kilku potencjalnych ofert zrezygnować, niż nie mieć nic... Życzę Ci udanego powrotu do pracy. Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Cieszę się, że udało się Tobie dość bezboleśnie odnaleźć w nowej sytuacji. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi także kamień z serca spadł, że jakoś to się wszystko układa:) Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  6. Powodzenia. Najważniejsze to znaleźć równowagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Małgosiu:) Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć złoty środek na wszystko:) Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Miałaś tyle czasu, ile chciałaś, by nacieszyć się macierzyństwem, a teraz czas na włączenie się z powrotem w inne sfery życia. To zdrowe i dla Ciebie, i dla Twoich maluchów, i dla męża. Tak mi się wydaje :) Widać, że masz w sobie wewnętrzną harmonię. Aż bije z Twoich fotek :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni się z Tobą zgadzam:) Dziękuję za miłe słowa:) Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  8. Studiuje psychologie i bardzo interesujace jest przeczytac taka wypowiedz jak ta, zwlaszcza, ze nie jest to sucha teoria 'ksiazkowa'. Wiele serdecznosci :)

    zapraszam do siebie:

    http://kalosze-w-kaczuszki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i chętnie odwiedzę nowego bloga:) Gorąco pozdrawiam:)

      Usuń
  9. Podziwiam, mimo, że tak jak piszesz to był trudny czas to jednak miałaś pozytywne nastawianie i to pewnie pomogło. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń