czwartek, 16 lutego 2017

Gdy rodzice chcą być sami? - jak jest z tą pomocą rodziny?


Już siedzimy i oczekujemy na koncert:)

Gdy pojawiają się dzieci, zmienia się wszystko!
Także to, że nie ma już tyle czasu, by ze swoim partnerem, mężczyzną, mężem wyjść gdzieś z domu, zrelaksować się i spotkać ze znajomymi. Tak ot po prostu wyjść do ludzi. 
Dzieci wymagają stałej opieki, stałej kontroli i czuwania. Oczywiście do osiągnięcia pewnego wieku i dojrzałości emocjonalnej. Pomimo tego, gdy tylko można, rodzice powinni zadbać także o siebie i o swój kontakt, by gdzieś po drodze nie utracić więzi, która ich połączyła. U nas też tak jest. Mamy mniej czasu tylko dla siebie, więcej czasu poświęcamy dzieciom i temu co jest związane z opieką i z ich wychowaniem. Od niedawna dbamy o to, by czasami być samemu i by czasami wyjść bez dzieci. 
I wiecie co? - odkrywamy siebie na nowo, rozmawiamy jeszcze więcej i nie koniecznie na tematy pieluch. Możemy się przytulić bez cienia zazdrości córki lub synka. Możemy się złapać za ręce, bo przecież są wolne!:) Możemy porozmawiać na temat sztuki, muzyki, filmu, zainteresowań, czy z innymi ludźmi. Uważam, że takie spotkania we dwoje bardzo pomagają i powinny być praktykowane przez wszystkie rodziny. Dbajmy o dzieci, ale nie zapominajmy o sobie.

Dzieci nas trochę, albo i więcej zmieniły. Może tym samym przysłużyły się nam na dobre? - to się okaże w przyszłości:)

Takie wyjście nie może być spontaniczne, bo ktoś musi się zająć dziećmi. Na szczęście mamy taką swoją osobę, która przyjdzie do trójki i da jej radę. To nasza była niania. Kiedy więc już mieliśmy bilety na koncert Ani Dąbrowskiej, zaklepałam naszą dobrą ciocię, byśmy mogli w spokoju się zrelaksować. W przyszłym miesiącu także coś planujemy:) 
Załączam dwa nasze zdjęcia z czasu przed koncertem. Koncert odbył się w małej, kameralnej sali w dużym Ośrodku Kultury w dzielnicy obok nas:)

Tak przy okazji tematu relaksowania się rodziców bez dzieci.
Bardzo często rodzinom wielodzietnym, do których i my już się zaliczamy, pomaga (darmowo) bliska rodzina. O ile w mniejszych miejscowościach i na wsiach jest to czymś normalnym i standardowym, o tyle w dużych miastach nie jest to takie oczywiste.
Ludzie mieszkający w dużych miastach są dłużej czynni zawodowo, kulturalnie i mają nieco większe oczekiwania od życia. Posiadają jakieś zainteresowania, mają więcej znajomych, w przypadku starszych ludzi mają jeszcze jakieś cele, marzenia i ambicje. Co ważne w tych dużych miastach to ludzie mają też większe szanse powyższe punkty rzeczywiście realizować.

Poza tym ludzie starsi w większych miastach, nawet na emeryturze, mają inne spojrzenie na życie, na świat, mają bardziej nowoczesne poglądy i przez to też są inni. Napisałabym, że są dłużej czynni społecznie. Udzielają się kulturalnie, towarzysko, sportowo, należą do jakiś organizacji, kółek, stowarzyszeń i etc, gdzieś sobie także jeszcze dorabiają. 

Zmierzam do tego, że w dużych miastach rodzina nie jest podstawiana pod mur i z automatu planowana do tego, by pomagać przy dzieciach innym. Nie odbierajcie tego, jako coś niekorzystnego. Absolutnie nie mam też o to pretensji, wręcz przeciwnie, uważam, że jest to fantastyczne, kiedy babcie i ciocie pomimo upływających lat mają swoje pasje, zainteresowania i są po prostu ciekawymi ludźmi, z którymi można interesująco porozmawiać i którzy przy okazji czasami pomogą przy dzieciach.

Zauważyłam to w Warszawie. Tu większość rodzin posiada swoje nianie, które pomagają w większym lub w mniejszym stopniu. Owszem mają rodziny, ale te rodziny nie są u nich na etacie, ale mają swoje życie i owszem czasami pomagają, ale niania jest główną pomocą i to na nią można zawsze liczyć (W jakim zakresie, to zależy od finansów).

Jak jest u Was z pomocą przy dzieciach?


Jesteśmy na balkonie, ale to nic. Cieszymy się (głównie ja), że udało nam się zakupić tak późno bilety:)


2 komentarze:

  1. Super, iż udało się Wam pójść na koncert. Wspólne wyjścia bez dzieci są bardzo ważne dla związku. Ostatnio z mężem spędzamy więcej czasu razem czy to na koncertach, czy choćby na basenie, a potem na małej kawce w restauracji. Nie mamy nikogo bliskiego w pobliżu, aby mógł zając się naszym najmłodszym synkiem. Korzystam z pomocy moich starszych dzieci, które bardzo troskliwie opiekują się bratem. Oczywiście musieliśmy odczekać kilka lat, aby synek podrósł,a starsi stali się na tyle odpowiedzialni, aby móc z nim zostać. Wszystkiego dobrego Pani Kamilo i życzę więcej takich wspólnych wyjść. Pozdrawiam Weronika

    OdpowiedzUsuń
  2. Także bardzo się cieszę :-) Tymczasem muszę się jeszcze tego nauczyć, że gdy gdzieś jestem to nie myślę cały czas o dzieciach :-)
    Do kawiarenki lub do restauracji też bym chętnie poszła. Może w przyszłych miesiącach się uda :-)
    Starsze dzieci - cudnie, że pomagają tak chętnie :-)
    Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo radości i zdrowia :-)

    OdpowiedzUsuń