środa, 5 kwietnia 2017

Chorób końca nie widać

Karinka podczas choroby w domu. Niestety robiłyśmy muffinki...

Ręce mi opadają, bo jak choróbska zaczęły się u nas w lutym to do tej pory trwają i jakoś końca nie widać. Zaczęło się od Klary. Klara wyzdrowiała, a długo ją leczyliśmy. Najpierw 7 dni antybiotyk. Potem przerwa dwa tygodnie i ponownie antybiotyk, ale za drugim razem na 10 dni. Lekarz przepisujący za drugim razem antybiotyk stwierdził, że za pierwszym razem nie została całkowicie wyleczona. 
No cóż po poprzednim leczeniu byłam u kontroli u specjalisty i ten uważał, że dziecko jest zdrowe. Mam wrażenie, że specjalista - laryngolog nie zdał egzaminu, bo podczas wizyty informowałam go, że córka zaczęła w trakcie leczenia kaszleć, ale ten to zignorował. Nic nie stwierdził i nie poradził. Ba nawet nie widział w tym nic złego. Jak się okazało kaszel przerodził się jednak w zapalenie ucha. 

Gdy Klara zdrowiała, choroba zaczęła przechodzić na Karinkę
Teraz Karina jest już po prawie dwutygodniowym leczeniu antybiotykiem. W międzyczasie był zmieniany, bo po pięciu dniach kuracji nie było żadnej poprawy. Utrzymywała się temperatura, uporczywy, duszący kaszel i charczenie. No cóż Karinka wygląda już bardzo dobrze i oby więcej nie chorowała. Tymczasem Klara znów zaczęła na nowo, a do tego mąż się rozchorował na dobre. Tak więc mam w domu mały szpital. 

Klara przez cztery dni miała wysoką, uporczywą temperaturę. Dzisiaj  nie ma już temperatury, ale za to pojawił się ponownie kaszel. W ostatnim czasie byłam z Klarą u doktora Wątróbskiego i stwierdził obecność dużego trzeciego migdała. Wówczas też ostrzegł mnie, że w tym wieku i przy tak dużym migdale, dziecko może ciągle chorować. Dał nam półtora miesiąca na to, by migdał się zmniejszył. Jeżeli migdał nie wróci do siebie, to zaleca operację. Łatwo powiedzieć, łatwo nakazać...

A mąż od soboty miał wysoką temperaturę i początkową fazę anginy ropnej. Lekarz przyjechał do domu. Oczywiście mąż otrzymał antybiotyk. Mąż leży i ledwo dyszy. Jutro chce już iść do pracy i nie wiem po co, by zarażać innych?

Podliczyłam wydatki na leki w marcu - wyszło przeszło 700 zł. No sporo. Chorować w ogóle się nie opłaca.
A ja jestem zdrowa. Na szczęście i dzięki Bogu, ale czy mi się to opłaca?
Cały dom na mojej głowie, muszę przy tym napisać - jak zwykle... Pozostawię tą kwestię bez komentarza.

Tymczasem, na szczęście, na dworze jeszcze dopisuje piękna pogoda i z dziećmi mogę już swobodnie wychodzić na dwór. Uwielbiam wiosnę, młode zielone listki, kwiatuszki, cudne słonko i piękne błękitne niebo i tego życzę sobie i Wam na najbliższe dni:))))

6 komentarzy:

  1. Jest chyba nawet taka reklama, że mamy nie chorują...
    I to prawda, bo czy zdrowe, czy chore to i tak muszą być zdrowe :)
    Ale mimo to, cieszę się, że te choróbska omijają Cię szerokim łukiem.
    Twój mąż zdaje się ma jakąś skłonność do angin. Jest taka szczepionka doustna dla dorosłych, może niech zapyta lekarza.
    Bardzo Ci współczuję, bo domyślam się tylko jakie to przytłaczające i tak długo Was trzyma. Niestety, to już takie błędne koło powoli się robi- antybiotyki obniżają odporność i potem bardzo łatwo i dużo szybciej można coś złapać. Oby wiosna przyniosła Wam więcej zdrowia i spokoju :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki, żeby pasmo chorób w końcu się skończyło i żebyście byli w stanie cieszyć się piękną, wiosenną pogodą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Kamilo dużo , dużo zdrowia dla całej Waszej rodziny. Pozdrawiam Weronika

    OdpowiedzUsuń
  4. u mnie też chorowitki chorują zdrowy tylko Mateuszek i ja a Aruś i Szymonek niestety co chwila łapią choróbska... mnie nawet ostatnio połamało i niestety antybiotyk poszedł w ruch Aro zdrowy ja już też jeszcze tylko Szymonek ma kaszel i katar... zdrowiejcie bo szkoda pięknej pogody :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie na szczęście nikt nie choruje. I mam nadzieję, że tak zostanie, bo ostatnie przeziębienie trzymało mnie przez miesiąc. A Wam życzę dużo zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam to samo i lekarz mówił, że panuje teraz wyjątkowo odporny na leczenie wirus. Ja się w końcu poddałam i postawiłam na naturalne metody. Dużo witaminy C i płukanie gardła wodą utlenioną z płynem luggola :) pomogło :)

    OdpowiedzUsuń