środa, 3 maja 2017

Mój pierwszy taki długi weekend


Napisałam tak w tytule, bo spędziłam go tylko z Klarą w Warszawie, tzn. my same. Mąż zabrał Tomka i Karinkę i wyjechał do teściów na Podkarpacie. Po raz pierwszy zostałam tak długo bez dwójki dzieci. Pierwszy wieczór bez nich był trudny. Mąż jechał w nocy, by dzieci spały, więc po ich pożegnaniu trochę sobie pochlipałam. Jak to matka...
To nasza pierwsza tak długa rozłąka i nie ważne, że dzieci czasami dają mi w kość. To moje dzieci i bardzo je kocham, jakie by nie były i jakby się nie zachowywały. Tu znowu powtórzę, jak mantrę słowa, że nie zrozumie tego kobieta, która nie ma dzieci. Jedna z koleżanek - bezdzietna - powiedziała mi przed weekendem, ciesz się życiem, zaplanuj coś i wykorzystaj każdą chwilę. 
Tak się niestety nie da. Jeżeli się ma dzieci i jest się z nimi non stop, wszystko się dla nich robi, planuje, uczy, gotuje, bawi, śmieje, śpiewa i etc. to trudno jest przejść na porządku dziennym do tego, że ich nie ma. Podkreślam to pierwszy raz, kiedy nie widzę dzieci dłużej niż dwa dni, więc jest trudniej:) Myślę, że z każdym razem może być łatwiej;)

Tymczasem pomimo wszystko jakoś trzeba było ten czas przeżyć i może pomyśleć o innych przyjemnościach. Myślę, że wykorzystałam go należycie i nie były to tylko porządki, ale także jakieś przyjemności. Najsampierw oczywiście zrobiłam porządki:)
Poza tym jednego dnia byłam z Klarą w Muzeum Żydów Polin, innego w restauracji włoskiej, do tego zrobiłyśmy kilometry podczas spacerów i dzięki temu zwiedziłam piękną dzielnicę Warszawy, na którą nigdy nie mam czasu. Pogoda do wczoraj była fantastyczna. Dzisiaj było już pochmurno i zimniej, ale spacer także miły.

A wracając do dzieci, to w domu jakaś pustka. Jest cisza, jest czysto i nawet słyszę spokojną muzykę z radia. Klara ma wszystkie podłogi dla siebie i zaczęła używać do poruszania się wcześniej nieaktywnej nóżki (Jak tak będzie dalej, to za dwa tygodnie będzie chodzić...)
...tylko właśnie dzieci brak. 
Normalnie matka wariatka ze mnie:)


W Muzeum spoglądamy na bawiące się dzieci...

Klarze spodobały się klatki wentylacyjne.

Piękne to muzeum i w środku i na zewnątrz.

A to już zupa w restauracji włoskiej.

I sałatka, którą bardzo lubię i czasami sama robię podobną. Szpinak, wątróbka, kiełki, truskawki, maliny, ser ricotta imigdały.

Klara czeka na posiłek:)

Kwitnące drzewa na Żoliborzu:)
Kwitnące drzewa na Żoliborzu:)

Tulipany w kolorze Klary kurtki:)

Kwitnące drzewa na Żoliborzu:)
Kwitnące drzewa na Żoliborzu:)

Park Kaskada

Kwitnące drzewa na Żoliborzu:)
Kwitnące drzewa na Żoliborzu:)

Klara na placu zabaw

Kwitnące drzewa na Żoliborzu:)
Kwitnące drzewa na Żoliborzu:)

Klara na huśtawce:)

Klara na tle mostku



Radość Klary z huśtania:)

1 komentarz:

  1. ale cudowny czas miałaś z córeczka a tata ze starszakami też mieli pewnie super majówkę :D

    OdpowiedzUsuń