Cała ciąża minęła mi bardzo szybko. Przez ponad osiem miesięcy pracowałam, więc nim się zorientowałam, trzeba było zakupić niezbędne rzeczy dla nowego człowieczka.
Zanim do tego doszło miałam robione wiele badań, w tym także prenetalnych, które w moim wieku były i są niezbędne. Wspólnie z mężem zdecydowaliśmy, że poddamy się badaniom zalecanym kobietom po trzydziestym piątym roku życia. Tu zaczęły się schody. Lekarz do którego chodziłam (w Luxmedzie) oświadczył mi, że nie może wystawić skierowania na badania prenetalne, więc muszę sobie znaleźć innego lekarza do wystawiania skierowań, który będzie przyjmował pacjentów na NFZ. Nie zraziłam się tym w ogóle i zarejestrowałam się do mojej poprzedniej przychodni do lekarza ginekologa. W związku z tym, że mój lekarz już tam nie przyjmował poszłam do jakiejś nieznanej mi pani doktor i tu okazało się, że owa pani doktor - od siedmiu boleści - nie przepisze mi skierowań, bo mnie nie zna. Rozmawiałam z panią doktor i tłumaczyłam jej, jakie to ważne i że w ten sposób sprawia mi ogromne trudności, co ją w ogóle nie przejęło. Tu dopiero przejrzałam na oczy i do mnie dotarło, jacy są lekarze. Jak się później okazało, lekarze z Luxmedu oczywiście mogą wystawiać skierowania na badania prenetalne, ale albo o tym nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć. Okazało się jeszcze, że owa pani doktor także przyjmuje w Luxmedzie i dobrze o tym wszystkim wiedziała. Poza tym mogła mi śmiało wypisać skierowanie na badania, nie ponosząc tu żadnych negatywnych konsekwencji. Teraz taka przestroga dla Was. Jeżeli macie pakiet w Luxmedzie w Warszawie i udajecie się do jakiegokolwiek lekarza, sprawdźcie go najpierw. Tu mam na myśli sprawdzenie jego kompetencji. Do tego polecam google. Oczywiście opinie na temat lekarzy są różne i niektóre należy czytać z przymrużeniem oka, jeżeli jednak kilka lub kilkanaście osób pisze negatywne opinie dla jednego lekarza, to coś musi w tym być. Ta pani doktor miała akurat bardzo negatywne opinie. W związku z powyższym zaczęłam szukać lekarza, który wypisze mi skierowanie na badania. Wydawało mi się to śmieszne i żenujące. Po kilku telefonach zdecydowałam, że udam się do MultiMedu (niestety tylko wizyty prywatne). Tam też znalazłam panią doktor, do której chodzę do tej pory i bardzo ją sobie chwalę. Pani doktor jest kompetentna, daleka od uprzedzeń, delikatna, miła i neutralna.
Teraz z perspektywy czasu ta historia wydaje się błaha, ale wówczas nie było mi do śmiechu. Uwłaczające było dla mnie chodzenie i proszenie o coś, co mi się należy, co jest gwarantowane przez nasze Państwo, ba nawet zalecane i wręcz przykazane. Tak sobie myślę, po co ktoś zostaje lekarzem, jeżeli z większością procedur, czy sytuacji ma problem jakiejś natury??
Podsumowując - pierwsze badania, tj testy PAPPa nie wyszły zadowalająco, dlatego zdecydowaliśmy się na badania inwazyjne, tj. amniopunkcję.
Amniopunkcja sama w sobie jest bardzo krótkim badaniem, jednak nie jest ona przyjemna i jeżeli pacjentka jest w stresie czasami badanie należy powtórzyć, co jest jeszcze gorsze. Przed tym badaniem para udaje się na rozmowę z genetykiem, następnie ma rozmowę z lekarzem przeprowadzającym amniopunkcję. Pierwsza rozmowa ma na celu zebranie informacji od nas przez lekarza genetyka i ustalenie, czy takie badanie ma sens. Tu byliśmy tak zdecydowani, że żadne inne bodźce nie były w stanie nas odwieźć od tej decyzji. Druga rozmowa, tj. z lekarzem polega na uświadomieniu pacjentce wszystkich zagrożeń wynikających z ingerencji w brzuszek do dzidziusia. Ta rozmowa trwała w moim przypadku około 10 minut. Po tej rozmowie pacjentka kładzie się na łóżko i lekarz przechodzi do pobrania wód płodowych. Samo przekucie trwa bardzo krótko, w moim przypadku około 5 minut. Po czym wyszłam do czekającego męża i siostry. Dwa następne dni leżałam - tak jest zalecane. Przyznam, że bałam się poronienia pomimo, iż wiedziałam, że w zaledwie 1% dochodzi do utraty dzidziusia. U mnie na szczęście nic się nie stało. Po dwóch tygodniach odebrałam wynik, który na nasze szczęście był bardzo dobry...
Kobiety, jeżeli chcecie się poddać amniopunkcji i tak zdecydujecie z partnerem to musicie sobie uświadomić, jakie są zagrożenia i ewentualne powikłania. To najlepiej zrobić przed zabiegiem, by nie wpadać w jakąś niepewność i zwątpienie podczas zabiegu. To będzie powodowało więcej stresu dla Was i zagrożenie, że lekarz będzie musiał się przebijać igłą dwa lub trzy razy. A tego nikomu nie życzę. Podczas gdy czekałam na moją kolejkę do amniopunkcji kilka kobiet tak bardzo się bało, że w gabinecie spędziły około 30-40 minut. Zabieg był kilkakrotnie powtarzany, co zwiększa następnie ryzyko poronienia. Dlatego najważniejszy jest zawsze spokój i wcześniejsza rozmowa z mężem lub partnerem. Należy przygotować się na wszystkie ewentualności.
Zabieg amniopunkcji robiłam także w Multimedzie na NFZ. Skierowanie miałam wystawione od lekarza prywatnego, czyli nie tego przyjmującego na ubezpieczenie. Tu na szczęście wszystko skończyło się bardzo dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz