piątek, 11 lipca 2014

Zosia na wakacjach w Warszawie - post o kiepskich lekarzach, ich kiepskich diagnozach i o tym, co bym z takimi chętnie zrobiła...

Zdecydowaliśmy się z mężem wziąć na wakacje, tj. na miesiąc, dziewczynkę. Nie będę pisać tu nic o niej jawnie i zamieszczać zdjęć, bo jej mama sobie tego nie życzy, co oczywiście rozumiem. Dlatego ów dziewczynkę nazwałam sobie Zosia:)

Zosia przyjechała do nas pod koniec czerwca, pochodzi z biednej rodziny, urodziła się dwa i pół miesiąca wcześniej, od września idzie już do pierwszej klasy i jesienią skończy 7 lat. Zosia jest drobną i ładną dziewczynką. Jest też bardzo spokojna, skromna i grzeczna. Nie ma wielu wymagań, o nic nie prosi, a za każdą rzecz, którą otrzyma jest wdzięczna i ślicznie dziękuje, choć nie potrzebuje jej, bo nie chce obciążać innych. Zosia jest też bardzo nieśmiała i ma swój odmienny, inny świat.

No właśnie, "ten jej świat" jakoś nam się z mężem nie podobał. Zosia przyjechała do nas też z podejrzanym katarem i jakimś pokaszliwaniem. Ni to katar, ni to nie katar. Byłam zdenerwowana, bo przecież mam dwójkę małych dzieci, więc choroby u gości nie są mile widziane. Dwa dni po wyjeździe mamy Zosi i dwa dni po obserwacjach jej zachowania, stwierdziliśmy z mężem, że ona jest albo przygłucha, albo może to autyzm w lekkiej postaci. Zosia wydawała nam się, po prostu jakaś inna. Jej mama od jesieni leczyła ją na jakiś stały nieżyt nosa, o czym nas poinformowała. Jednak nam nie podobał się i nos i zachowanie.

Nie chcieliśmy się dłużej nad tym zastanawiać, więc mąż udał się z nią do przychodni rejonowej, pod pretekstem przebadania tego nosa, kataru i kaszlu. Przy okazji miał zapytać lekarza o "ten inny świat Zosi". Pediatra od razu postawiła diagnozę a mianowicie, że trzeci migdał ugniata wiele narządów i stąd ten katar. Ponad to w uszach Zosi jest woda, to także konsekwencja trzeciego migdałka, która nie pozwala jej normalnie słyszeć. To dziecko nie wie, co to znaczy słyszeć normalnie.
Pediatra doradziła, gdzie się dalej udać i co robić. Tu także poinformowała, że nie ma sensu używać leków na katar Zosi, bo ona nie jest chora i nie jest przeziębiona, tylko wydzielina z nosa jest konsekwencją dużych migdałków.
Tu nie zwlekaliśmy z mężem i od razu ją zarejestrowaliśmy do prywatnej wskazanej przychodni, by dokonać wszelakich badań. Co się okazało?

Okazało się po wielu badaniach, że Zosia ma ogromnego trzeciego migdałka, przez to jest prawie głucha i ma zatkany nos. Wygląda to, jakby była notorycznie chora i miała wypełnione czymś zatoki. Poza tym oddycha buzią i ma ją cały czas otwartą, w nocy chrapie, a w dzień pociąga nosem. To właśnie jest znak, że ktoś ma przerośniętego migdałka.
Mało tego, Pani doktor przeprowadzająca Zosi liczne badania była zaskoczona, że migdał jest tak duży u tak małej dziewczynki. Pani doktor w swojej praktyce, jeszcze nie spotkała się z takim migdałem.

Teraz Zosia ma wszystkie badania i datę operacji na październik 2014. Data ta zostanie jeszcze potwierdzona, a operacja odbędzie się w Kajetanach.
Kajetany to wyspecjalizowany szpital zapewniający kompleksową opiekę osobom z uszkodzeniami narządu słuchu, głosu, mowy, równowagi i oddychania.


Przykre dla niej jest to, że nie słyszy, bo ona nie wie, jak to jest dobrze słyszeć. Głuchota nie pozwala jej się dobrze uczyć i w zerówce jej mama była za to słownie karcona, bo przecież córka się nie uczyła, a matka nie chciała z nią siedzieć i jej pomagać. Zosia natomiast bardzo chce się uczyć, ale ona nie może, bo przecież nikt do niej nie mówi na tyle głośno, by ona coś usłyszała i zrozumiała. Dla osób, które o tym nie wiedzą może to być bardzo denerwujące, że dziecko udaje, iż nie słyszy. Nie można do niej szeptać, nie można mówić cicho lub normalnie, bo ona tego nie słyszy.

W tym wszystkim najbardziej przerażające jest to, że nie zauważył tego miejscowy lekarz i przez prawie pół roku leczył Zosię antybiotykami przepisując jej coraz silniejsze. Po antybiotykach było kilka dni lepszych i ponownie powracał "dziwny katar". Jak to się stało, że jeden lekarz wie od razu, a inny nic nie wie? Za co tacy lekarze biorą pieniądze? I dlaczego często tacy nieudacznicy nas leczą (mam na myśli tych złych lekarzy, bo przecież jest też bardzo wielu dobrych lekarzy)?

Obecnie jest nagonka na lekarzy i ja nie chcę się do tego mieszać, ale bierze mnie jasny szlak, gdy pomyślę o lekarce, która leczyła Zosię. To dla mnie niedopuszczalne i niewyobrażalne, jak ktoś bez cienia empatii przepisuje dziecku antybiotyki i z miesiąca na miesiąc zwiększa dawki. Należy tutaj także podkreślić, że ta lekarka nie robiła Zosi szczegółowych badań i nie dociekała, co jest, że katar utrzymuje się praktycznie ciągle. Ta lekarka to jakiś tuman do potęgi entej!!! A studia to zaliczała jakimś podejrzanym sposobem. Ja bym założyła takiemu nieukowi sprawę w sądzie, ale nie mogę się mieszać, bo teoretycznie to nie moja sprawa.

Jaki z tego wszystkiego jest morał?? - że musimy patrzeć lekarzom na ręce i zawsze o wszystko pytać i dociekać. Często nie można czegoś pozostawić po losowi, tylko wziąć we własne ręce. Teraz jest wiele możliwości, jest internet, są książki, fundacje i dobrzy lekarze pracujący także charytatywnie, więc zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji. Nie zostawiajmy naszego zdrowia, zdrowia naszych dzieci i bliskich tylko w rękach lekarzy.




Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedzenie mojego posta!!!
Gorąco zapraszam do dyskusji i komentarzy, a także do obserwowania mojego bloga. 
Chwalcie się swoimi dzieci i osiągnięciami związanymi z wychowaniem, a tym samym pomagajcie w wychowaniu innym.

8 komentarzy:

  1. Z jednej strony chciałoby się napisać "szok", a z drugiej- to nic nowego (niestety) w naszej polskiej służbie zdrowia. Ja też mam wrażenie, że ci lekarze albo studiowali na innych uczelniach, ale kupowali te dyplomy, bo to się momentami w głowie nie mieści. Co za lekarz, który widząc, że jeden, drugi, trzeci antybiotyk nie działa, nie zastanawia się DLACZEGO?! Strach pomyśleć w czyje ręce powierzamy zdrowie naszych dzieci i własne. Nie dalej jak wczoraj, rozmawiając z mężem, stwierdziłam, że w zasadzie to każdą jedną diagnozę trzeba by było konsultować z dwoma innym lekarzami.
    Życzę zdrówka Małej i oby skończyły się Jej problemy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dokładnie o tym samy rozmawiałam z moim mężem i w zasadzie stwierdziliśmy, że jak do tej pory, to włąśnie każdą diagnozę sprawdzaliśmy u drugiego lekarza. Smutne, ale prawdziwe...
      Serdecznie pozdrawiam i dużo zdrowia dla Was:)

      Usuń
  2. No to dobrze, ze Zosia trafiła pod Wasze skrzydła! Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Całe szczęście, że do Was trafiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę mi jej żal. Pomagamy im już dawno i pewnie będzie tak nadal... Serdecznie pozdrawiam i zdrowia życzę:)

      Usuń
  4. Ładne z Waszej strony, że zaprosiliście ją do Was. Wszystkiego najlepszego dla Zosi i dla Waszej Rodzinki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy i życzymy dużo zdrowia dla Waszej rodzinki:)

      Usuń