niedziela, 19 lipca 2015

Słodycze dla dzieci? - Niekoniecznie...

Tomek z prezentami od rodziny i znajomych - no właśnie!

Od kiedy jestem mamą, staram się unikać rozmów na kontrowersyjne tematy dotyczące dzieci z innymi kobietami. Mam tu na myśli przede wszystkim kwestie odżywiania, wychowania, podejścia do słodyczy, oglądania tv, wymagań od dziecka, etc. Jeszcze przed urodzeniem Tomka zaczęłam czytać różne pozycje książkowe podejmujące te tematy. Brałam udział w kilku spotkaniach/warsztatach na podobne zagadnienia i tak do tej pory. Jeżeli tylko mogę, mam czas to chętnie nadal uzupełniam swoją wiedzę a potem staram się ją wprowadzać w życie, pod warunkiem, że wiem, iż ma sens i jest nie tylko życiowa, ale także mądra i do zrealizowania.
Takim oto sposobem zwracam uwagę na odżywianie dziecka i pomimo wielu trudności staram się wprowadzać do diety córki i synka wszystko to, co potrzebują. Czasami bywa to bardzo ciężkie, zwłaszcza, gdy Tomek ma parcie na jedzenie kolejny dzień twarogu lub makaronu, albo nielubianych już przeze mnie kotlecików mielonych. Cóż - taki etap w życiu dziecka, ale pomimo to staram się pamiętać o wartościowych składnikach naszego pożywienia. 
Na codzień unikam słodyczy, fast foodów i soków. Choć czasami na soki i słodycze pozwalam dzieciom to fast foodów nie jemy wcale. 
I tu powstaje pytanie, na co pozwalać dzieciom w kwestiach jedzenia i jak traktować wszech dostępne słodycze? To trudny temat w każdej rodzinie. Zawsze jest problem z tym, jak nauczyć dziecko tego, by spożywało bardzo mało, albo i w ogóle słodyczy, skoro w rodzinie każdy je dużo słodkiego? Sama wiem, że słodycze choć pyszne to bardzo niebezpieczne dla naszych zębów i dla naszego organizmu. Ciągle je ograniczam i już właściwie nie jem wcale lub tylko sporadycznie i bardzo mało. Dlatego bardzo często o tym z dzieckiem rozmawiam. Tłumaczę mu o zagrożeniach wynikających z jedzenia słodyczy, a mianowicie o zepsutych zębach, o nadwadze, o niestrawnościach, zatwardzeniach, o chorobach. Czasami te rozmowy wyglądają tak, że ja sobie gadam a dziecko nie wiem, czy słucha, czy rozumie, ale pomimo to jednak o tym mówię. Miłe jest, gdy Tomek chętnie myje zęby i mówi, że musi przepędzić robaczki z zębów, bo nie chce ich stracić. W takich chwilach myślę sobie, że jednak wie i rozumie, co mama do niego mówi.
Wszystko to wygląda bardzo pięknie w domu, ale gdy tylko się okaże , że ktoś do nas przyjeżdża w odwiedziny to zazwyczaj dziecku przywozi słodycze. Dlaczego? Dlaczego w naszym społeczeństwie utarło się, że w prezencie dziecku najlepiej dać jakieś słodycze? Przecież to najgorsze, co może być. Oczywiście, że jest to najprostszy prezent, jaki można kupić dziecku i nie trzeba nad ty jakoś specjalnie myśleć, ale to nie jest rozwiązanie. Irytuje mnie takie coś i zazwyczaj wychodzę na złą mamę, bo nie doceniam tego, że ktoś dziecku daje coś "fajnego" lub że dziecko dostaje prezent, który ja "matka" zabieram. 
Miałam ostatnio kilka niepotrzebnych i nie koniecznie życzonych przeze mnie rozmów z rodziną na temat słodyczy dla dziecka i przyznam wyczerpują mnie one do cna. Nie rozumiem, dlaczego dorosłym osobom muszę tłumaczyć, że słodycze to bardzo złe pożywienie dla dziecka i że nie pomaga to dziecku w prawidłowym rozwoju i uczy go złych nawyków żywieniowych, czego ja sobie nie życzę. Nie chcę się tłumaczyć z tego, że nie podaję na co dzień dziecku słodyczy i dlaczego. Nie obchodzi mnie, co było 20 lat temu i co robi ktoś inny. Chcę wychować dziecko po swojemu i przyswoić mu te wartości, które uważam za właściwe. Po co inni się do tego mieszaj? Dlaczego ludzie mają tendencję do wścibiania nosa w nie swoje życie? Najgorsze jest to, że zazwyczaj w takie rozmowy wkręcają się te osoby, które same nie dbają o siebie lub o swoich bliskich w taki sposób, w jaki powinny. Odżywianie i nawyki to jedno z najważniejszych wyzwań w naszych czasach. 
Gdy popatrzy się na nasze ulice to widać, że większość młodych osób ma znaczącą i widoczną już nadwagę. Jeszcze 20 lat i będziemy wyglądali, jak społeczeństwo grubasów. A co się dalej z tym wiąże? Ano przeróżne choroby i inne upośledzenia, np. fizyczne. To niesamowite i odrażające, że często nastolatki wyglądają, jak czterdziestoletnie kobiety, a swoją sprawnością dorównują 60 latkom! Czasami jadąc w metrze jestem przerażona skalą otyłości wśród dzieci. To są właśnie złe nawyki wpajane dzieciom przez rodziców lub może brak nawyków i brak troski rodziców o dzieci.
Jaki z tego wszystkiego morał?
Ano uważajcie, co podajecie swoim dzieciom i pomyślcie o ich przyszłości. Dzieci nie znają smaku słodyczy do momentu, do kiedy rodzice i otoczenie im tych słodyczy nie zaserwuje.
Bardzo też proszę wszystkich zwolenników jedzenia słodyczy, nie pouczajcie innych i przede wszystkim nie narzucajcie innym swoich racji.

2 komentarze:

  1. Brawo! Jestem tego samego zdania. Slodycze nas gubia i chociaz mam do nich niestety slabosc, staram sie jesc ich jak njmniej, a moj prawie 3latek je bardzo malo i zadnych cukierkow, zelkow,lizakow nie zna.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też bym nie dawała żadnych gotowych słodyczy, ale ponieważ mój syn nie spędza ze mną niestety całych dni, mam podejrzenia, że np. od babci dostaje. Jedyne, co daję, zresztą potwierdzone przez lekarza, że można, to gorzka czekolada

    OdpowiedzUsuń