No i mamy pierwszą chorobę zakaźną w domu.
To choroba dłoni, stóp i jamy ustnej zwana potocznie chorobą bostońską/bostonką. Dotyczy głównie dzieci i u nich dość łagodnie przebiega, co już mogę poświadczyć. Choć przyznam - serce się kraje, gdy patrzę na moją biedną, małą córeczkę.
Karina zaraziła się w żłobku. To typowa choroba dla żłobków i przedszkoli. Gdy poinformowałam panią w żłobku o bostonce to w ogóle nie była zdziwiona, a wręcz było to dla niej całkiem normalne.
Tomkowi w zeszłym roku jakoś się udało, choć ponoć cały żłobek chorował, o czym dowiedziałam się dzisiaj. Tym razem niestety zarówno Tomek, jak i Karina przechodzą chorobę zgodnie razem w domu.
Gorzej ma Karinka, jest mniejsza i może nie ma jeszcze tej odporności, co Tomek. U Kariny najpierw pojawiła się temperatura, nie chciała jeść i podejrzewaliśmy ból gardła. Na drugi dzień pojawiło się kilka krostek. Na trzeci dzień była już cała wysypana. Wysypka najpierw miała charakter czerwonych malutkich krostek, w kolejnym dniu zrobiły się większe i miały wygląd surowiczych pęcherzy. Tak też nazwała je lekarka. Kolejnego dnia było już tylko gorzej. Całe ciało małej Karinki było w rozległych, nieprzyjemnych pęcherzach, na paluszkach zaczął pojawiać się grubopłatowy, złuszczający się naskórek.
/Nie zamieszczę tu zdjęć, bo ich nie robiłam i nie będę robić, a to dlatego, by nie pamiętać takich nieprzyjemnych widoków/ Nie wiedzieliśmy, jak ją złapać, by ją nie bolało. Sama Karinka pokazywała nam cały czas, że ma "bu" i "ała". Tak było nam jej żal, że jak mnie nie chciał przyjąć pierwszy lekarz, to się pobeczałam jak dziecko. Dermatolożka stwierdziła, że mam jechać do szpitala, bo ona nie jest w stanie nic zrobić. Właściwie to nie rozpoznała choroby. Na szczęście diagnozę postawiła kolejna lekarka. Ona też zniechęciła mnie do szpitala i stwierdziła, że córka szybciej dojdzie do siebie w domu, a przy okazji nie zarazi się czegoś nowego. Wobec powyższego jesteśmy już od tygodnia z Karinką w domu. Gdy znaliśmy już właściwą diagnozę to zabraliśmy także Tomka z przedszkola, bo było prawdopodobieństwo, że także jest już zarażony. Oczywiście poinformowaliśmy żłobek i przedszkole.
Jak się okazało Tomek także się zaraził, ale forma choroby jest już znacznie łagodniejsza. Brak jest bólu gardła, gorączki, złego samopoczucia i biegunki. U Tomka pojawiło się tylko kilka krostek, które wyglądały także znacznie łagodniej. Przyznam, że gdyby Karina nie zachorowała, to nawet nie przypuszczałabym, że syn jest na coś chory i prawdopodobnie chodziłby normalnie do przedszkola.
Jesteśmy dzisiaj po wizycie kontrolnej. Lekarka ogólnie dobrze oceniła postępy w leczeniu, choć dłonie nie wyglądają jeszcze dobrze. Nadal musimy smarować całe ciało maściami i płynami i najważniejsze jest to, że uniknęliśmy szpitala.
Na moje oko wszystko wygląda dużo lepiej, dodatkowo dziecko już nie ma biegunki, brak jest temperatury i normalnie zaczyna jeść, więc poprawa jest duża.
Na moje oko wszystko wygląda dużo lepiej, dodatkowo dziecko już nie ma biegunki, brak jest temperatury i normalnie zaczyna jeść, więc poprawa jest duża.
Tymczasem trzymajcie za nas kciuki, by dzieci szybko wyzdrowiały i by rodzice się nie zarazili.
Za wsparcie z góry dziękuję.
CHOROBA BOSTOŃSKA W KILKU PUNKTACH:
Leczenie bostonki:
- Bostonka wymaga leczenia objawowego. W razie gorączki podaje się środki przeciwgorączkowe. Pęcherzyki należy osuszać, my robimy to za pomocą Tanno-Hermal Lotio. Dłonie, twarz, uda i stopy smarujemy dwa razy dziennie Fucidinem (to antybiotyk w maści na zmiany ropne). Na to nakładamy opatrunek i skarpetki/rękawiczki lub ubranko. Dodatkowo codziennie kąpiemy dzieci w roztworze nadmanganianu potasu.
- Leczenie może trwać nawet do kilku tygodni, co mnie przeraża...
- gorączka, ból gardła, złe samopoczucie, wysypka na ciele, czasami nudności, wymioty i biegunka.
Wygląd choroby:
- U nas wysypka w formie najpierw czerwonych malutkich krosteczek, następnie surowiczych pęcherzy i na końcu niektóre z pęcherzy miały także zmiany ropne. To wszystko niestety swędzi dziecko, więc od stóp do głowy powinno być ubrane.
Środki ostrożności w domu:
- codzienna wymiana ręczników, pościeli. Wszystko jest prane w temperaturze 60 stopni,
- dwa razy dziennie przebieranie dzieci. Cała odzież prana także w temperaturze 60 stopni.
- bardzo częste mycie rąk. My generalnie często myjemy ręce. Jednak tym razem nieco przesadzamy, ale zależy nam na tym, by jednak wyjść z choroby bez szwanku i jak najszybciej się da.
nie słyszałam o takiej chorobie, mam nadzieję, że Dzieci szybko przez nia przejdą!
OdpowiedzUsuńNa razie jest drugi tydzień i oby na tym się skończyło... Serdecznie pozdrawiam:)
UsuńZdrówka Wam życzę. Mam nadzieję, że wszelkie objawy szybko miną.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję LIdka!:) Oby wszystko zniknęło. Serdecznie pozdrawiam i Wam również zdrowia życzę:)
UsuńSzybkiego powrotu do zdrowia dla Karinki i Tomka a wytrwałości dla Was jako rodziców, pozdrawiam Dorota G
OdpowiedzUsuńDziękuję Dorotka za życzenia!:) Wszystkiego dobrego (przede wszystkim zdrowia) i dla Was!:) Gorąco pozdrawiam:)
Usuńzdrówka dla dzieci u mnie przeziębiony jest Arek śreni synuś i wczoraj jeszcze było dobrze a dziś tragedia gorączka, ból nóg itd.
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenie a i Wam życzę dużo zdrowia i przede wszystkim szybkiego powrotu do sił!:) Serdecznie pozdrawiam:)
Usuńnie słyszałam wcześniej o tej chorobie - szybkiego powrotu do zdrowia
OdpowiedzUsuńDziękuję i również życzę zdrowia!!! Serdecznie pozdrawiam:)
UsuńJeszcze nie słyszałam o takiej chorobie... Zdrówka dla Karinki!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że nie słyszałaś i oby sie do Was nie "przypałętała".
UsuńDziękuję za życzenia i serdecznie pozdrawiam:)
Witaj, moja córeczka przechodziła chorobę bostońską akurat w swoje pierwsze urodziny, pamiętam że byłam przerażona bo nie wiedzieliśmy co jej dolega, byliśmy u dwóch lekarzy i nie rozpoznali choroby, wszyscy wmawiali nam że to atopowe zapalenie skóry i przepisywali sterydy... o tym że to była choroba bostońska dowiedzieliśmy się kiedy zaraziła się żona mojego brata. Na szczęście po mino braku właściwej diagnozy i leczenia sterydami choroba nie pozostawiła żadnego śladu, wszystko się zagoiło w przeciągu tygodnia. Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Ania
OdpowiedzUsuńDziwi mnie to, że lekarze nie potrafią rozpoznać tej choroby. Ponoć jest bardzo popularna i często występuje u małych dzieci zwłąszcza w żłobkach. Dziękuję za pocieszenie, że wszystko zniknęło. Cały czas zastanawiam się, czy córka będzie miała blizny...
UsuńDziękuję za życzenie i również życzę dużo zdrowia!:)
Srraszna chroba! Zycze wiele zdrowia!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Serdecznie pozdrawiam i także życzę zdrowia!:)
UsuńPolecam zapoznać się z artykułem na blogu phamily, w którym ekspert podpowiada jak wspierać odporność po przebytej chorobie
OdpowiedzUsuń