Mój syrop z cebuli, imbiru, miodu i cytryny:)
Moim zdaniem, nie można uodpornić dziecka samemu. Można mu pomóc nabierać odporności lub może powinnam także napisać, że można w tym nie przeszkadzać, ale nie da się dziecka całkowicie uodpornić.
Dlaczego?
Bo nasze dzieci otrzymują od nas, tj. od rodziców bardzo dużo cech, uodpornień i chorób w postaci genów! Jeżeli więc jedno z rodziców jest chorowite, a drugie nie, to na "dwoje babka wróżyła". Dziecko może odziedziczyć odporność jednego rodzica, brak odporności drugiego rodzica, bądź mieszankę obojga.
Mam trójkę dzieci i może nie mam z nimi jeszcze bogatego doświadczenia, ale już swoje wiem. Już widać, które z nich jest na tym etapie bardziej chorowite, a któremu nie szkodzi nawet dziesięciostopniowy mróz. Może to zbyt wcześnie na tego typu wnioski w moim przypadku, ale jak wytłumaczyć to, że jedno dziecko choruje na wirusówkę, a pozostała dwójka nie zaraża się od niego??
Jeszcze nie mam całkowitej pewności (i zapewne nigdy nie będę miała), co dobrego (i oby nic złego) moje dzieci dostały od nas w genach, ale pomimo wszystko staram się im pomagać, by na tyle, na ile można, uodporniły się na nabywane choroby. Obecnie od września, czyli od momentu, kiedy rozpoczął się sezon żłobkowo-przedszkolny podaję dzieciom witaminę D3, multisanostol (tak, tak dopuściłam jedną apteczną multiwitaminę) i raz na jakiś czas syrop z cebuli (np. codziennie przez tydzień i przerwa). Staram się też "wciskać" do naszej diety owoce i warzywa i choć z tym jest najtrudniej u Tomka, to czasami nawet odnoszę duże sukcesy;). W każdą pogodę wychodzimy na spacery, oczywiście stosownie się ubieramy, jemy w domu lody i hartujemy gardła. Próbujemy być normalnymi rodzicami i bez jakiejś przesadnej nadwrażliwości podchodzić do dzieci.
W zeszłym roku ciągle na wszystko uważaliśmy, wszystkiego się baliśmy, byliśmy przesadnie nastawieni. No i co? - nasze dzieci bardzo chorowały i zapewne w 40-60% wpływ na to miały geny, a reszta to już sprawa wychowania i podejścia rodziców.
Tym razem jest nieco lepiej i mam nadzieję, że będzie bezchorobowo:)
Z mojego doświadczenia:
Jak możemy dziecku pomóc?
- podawać odpowiednie posiłki w konkretnych porach, np. pora jesienno zimowa często rosół,
- przygotowywać i dawać profilaktycznie domowe syropy, np. z cebuli bądź z czosnku,
- podawać witaminę D3,
- włączyć do menu zdrowe zielone (warzywne) koktajle,
- przy częstych infekcjach przebadać dziecko, czy czasem nie ma np. przerośniętych migdałów i przez to łapie infekcje, które szybko przeradzają się w zapalenie płuc i inne nieszczęścia,
- może podać jakieś dodatkowe wspomagacze, jak tran lub multiwitamina lub aloes,
- zaszczepić (jestem zwolenniczką szczepień).
Jak możemy dziecku nie przeszkadzać?
- nie przegrzewamy,
- przebywamy dużo na powietrzu w każdą pogodę,
- wietrzymy mieszkanie,
- pozwalamy spać w temperaturze 19 stopni,
- nie ganiamy na dworze i nie wycieramy za każdym razem rączek i nie zakładamy rękawiczek, gdy nie chce,
- pozwalamy się wybawić na dworze podczas wakacji i gdy dziecko chce w deszczu w krótkich spodenkach biegać po piasku to niech się hartuje i niech biega:).
Co jeszcze robicie dla wzmocnienia dziecka, by uodpornić je na choroby? Jakie są Wasze doświadczenia?
Słoik z syropem przy butelce z wodą dla porównania.
Mój mój zielony koktajl:)
Od września podaję dzieciom z przerwami multisanostol. |
Zgadzam się z Tobą, że geny mają duże znaczenie. Słyszałam też, że drugie dziecko zazwyczaj więcej choruje (tak też było w mojej rodzinie). Ale wierzę, że to jak żyjemy i co jemy ma ogromne znaczenie. W rodzinie mam osoby, które zmieniły dietę i nagle przestały łapać infekcje.
OdpowiedzUsuńU nas w domu stosujemy właściwie wszystkie zasady, o których napisałaś :) Podstawą są spacery i aloes (ale taki wysokoprocentowy, min. 90% aloesu w aloesie ;), multiwitamina (ale nie apteczna, tylko na bazie sproszkowanych warzyw i owoców) oraz pyłek pszczeli. Efekt jest taki, że w zeszłym sezonie jesienno-zimowym nikt nie chorował, teraz też się trzymamy dobrze.
Niestety mój starszy większość warzyw i owoców omija szerokim łukiem 🙁
OdpowiedzUsuńTo prawda, ze dzieci roznia sie pod wzgledem odpornosci. Moja Starsza np. czesto lapie lekkie przeziebienia, ale posmarka, pokaszle 3 dni i nagle jej przechodzi. Za to, kiedy byla mlodsza, miala tendencje do dziwnych wirusowek. A to jakas wysypka, a to 2-dniowa goraczka, bez zadnych objawow...
OdpowiedzUsuńZa to Mlodszy, jak zlapie przeziebienie, to jest koszmar. Niby tylko kaszel i katar, najczesciej nawet bez stanu podgoraczkowego, ale za to ciaaagnie sie to cholerstwo tygodniami! :/
W sumie stosuje wszystkie Wasze sposoby na wzmocnienie odpornosci. Oprocz tego, wmuszam w synka owoce, bo sam z siebie w ogole by ich nie jadl niestety...